Potrzeba autonomii, potrzeba wyboru swoich wartości, marzeń, celów. Wybór sposobu ich realizowania. Czy to jest powszechna znana nam wolność?
To ja człowiek decyduję: co i kiedy chcę robić i dlaczego, także wtedy, kiedy jestem małym człowiekiem, dzieckiem. Jeśli ktoś, coś narusza moją autonomię czuję strach, złość, niepokój, obawę.
Chcę więc zadbać o siebie i mówię NIE. To moje NIE dla drugiego człowieka jest zgodą dla mnie, jest za nim ukryte TAK dla czegoś innego, czego ja teraz potrzebuję.
Kiedy nie spełniam prośby? Wtedy, gdy prośba jest żądaniem, gdy nie widzę innego wyjścia jak się zgodzić i to nawet kosztem swojego dobra, rezygnacji z tego, czego potrzebuję. Czasem wydaje się nam, że nie możemy odmówić i zgadzamy się "dla świętego spokoju", który to spokój jest pozorny i chwilowy, bo niezaspokojone potrzeby wracają i to ze zdwojoną siłą. Mówimy TAK choć czujemy NIE.
Co wybrać? Zaspokojenie potrzeby autonomii czy równie ważnej potrzeby współdziałania z drugim człowiekiem, potrzeby wzbogacania życia człowieka.
Odpowiedź jest w "wolności."
Kiedy wiem, że wolno mi odmówić i druga strona to szanuje, choć może jej uczucia są intensywne i wpływają na mnie, to wybieram świadomie. Zaglądam w głąb serca i wiem. A kiedy nie zaglądam, kiedy nie słucham siebie, nie mam ze sobą kontaktu i nie wiem czego chcę? To co? Co się dzieje?
Cierpią na tym nasze relacje z drugim człowiekiem. Ja mówię TAK choć w głębi duszy mam ochotę powiedzieć NIE. Czuję złość, intensywność uczuć wzrasta, działam z pozycji emocji, gdzie część logiczna mózgu jest mi niedostępna. Kiedy logiczne myślenie wraca zaczynam się obwiniać, że nie tak to miało być. Aha! Poczucie winy. Ok moje natrętne myśli mnie atakują.
STOP!
Nie obwiniam się! Kiedy zrobię coś, co nie przyczyniło się do polepszenia mojego życia, to szukam potrzeby, jaką tym zachowaniem zaspokoiłam. Bo na pewno jakąś zaspokoiłam. A więc broniłam swoich granic.
To dlaczego nadal coś jest nie tak?
Bo sposób w jaki to zrobiłam nie szanował drugiego człowieka (i nie szanował moich potrzeb) i jakby trochę zerwał między nami więź, no przynajmniej ją nadszarpnął. Czyli jednak każdy człowiek chce współdziałać, byle by z własnej woli. I toczy się odwieczna walka między autonomią a współdziałaniem, wolnością a jednością.
Chcę współdziałać i czerpać z pokładów mojej wewnętrznej energii, z serca, które chce się dzielić i wzbogacać życie innych. Chcę szanować siebie samą i móc powiedzieć NIE, wtedy kiedy potrzebuję czegoś innego niż współdziałanie z innym. DZIECI mają tak samo, dlatego często słyszymy NIE, za którym jest ukryta zgoda na swoje potrzeby.
Kiedy w trakcie odczuwania silnych emocji znam swoje potrzeby, szukam ich to mam szansę znaleźć taką strategię, która pomoże mi je zaspokoić, bo tych sposobów może być wiele, byle by się tylko zatrzymać, ochłonąć, oddychać i pomyśleć nad innym rozwiązaniem. Nie chcę zatrzymywać się i fiksować na jednym jedynym rozwiązaniu danej sprawy. Chcę szukać innych, takich które działają, które uwzględniają i MNIE i DRUGIEGO.
Chcę pamiętać o tej "zasadzie", prawdzie też w relacjach z dzieckiem. A jak? A o tym może w następnym poście....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz