Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Pokaż wszystkie posty

środa, 28 lutego 2018

Złość to ostatnia deska ratunku

Dziś na spotkaniu w szkole w Pietrzykowicach porozmawiamy o kłótniach. O kłótniach w rodzeństwie, ale nie tylko.



Spotkanie o kłótniach, za którymi często kryje się złość. Złość to takie uczucie, które mówi nam, że od dłuższego czasu jakaś ważna potrzeba nie jest brana pod uwagę, nie jest nawet zauważana. Człowiek nie czuje się zrozumiany, nikt nie widzi tego, czego bardzo potrzebujesz. Zaczynasz myśleć, że z tobą coś jest nie tak. Czasami nawet mówisz, że jest Ci smutno, przykro, że już nie masz siły na mówienie o tym co się dzieje i czego chcesz. Mówisz, ktoś słucha, ale nie słyszy. Nie bierze na poważnie Twoich słów. A może bierze, ale mówi "a jakoś to będzie, poradzimy sobie." Tylko, że sobie nie radzicie i to, co do tej pory robisz, nie działa. Ból narasta, bezsilność się potęguje, żal osiąga niewyobrażalne rozmiary. Aż w końcu tego wszystkiego jest za dużo i wybuchasz.

I dobrze!!!!

To ostatnia szansa na zajęcie się sobą.
Swoimi uczuciami
Swoimi potrzebami
Pomyśl o sobie
Zadbaj
Podejmij decyzje - SAM - SAMA
Zaryzykuj

Nawet jeśli coś pójdzie nie po Twojej myśli, to zdobędziesz doświadczenia. Twoje własne doświadczenia. Będziesz bogatsza o to, co jest tylko Twoje.

Twoje doświadczenie
Twoje decyzje
Twoje przeżycia
Twoje wspomnienia
Twoje błędy
Twoje próby

Twoje oznacza, że Ty jesteś za to odpowiedzialna. A to dużo zmienia, ponieważ jeśli jest Twoje i ponosisz za to odpowiedzialność i konsekwencje, to nie obwiniasz innych, nie masz do nich żalu, uwalniasz ich, odpuszczasz, czasami ich po prostu zostawiasz.

Zostawiasz ich z ich własnym myśleniem, z racjami, z przekonaniami. Oni mają do tego prawo, by żyć po swojemu. Możesz być wolna. Wolna od przymusu zmieniania innych. Możesz być wolna w swoich przekonaniach, bez konieczności szukania poparcia u innych. Po prostu jesteś jaka jesteś i to jest ok. Nic już nie musisz.

Możesz. Jeśli chcesz i drugi człowiek też chce, to budujecie relację. Bo do tanga trzeba dwojga. Jeśli nie masz partnera do relacji, to zostaw ją.

Zostaw toksyczną relację z drugim człowiekiem i zajmij się sobą. Wzmocnij się, zadbaj o siebie, kochaj siebie, szanuj siebie, troszcz się o siebie.Jak już to zrobisz, to poczujesz taką pełnię, że zechcesz dzielić się nią z drugim człowiekiem.

Wówczas będziesz brał odpowiedzialność za siebie przy jednoczesnej uważności na drugiego. Jakie to jest piękne i wolne.

Jeśli czujesz złość, to po prostu ją czuj, przeżywaj, pozwalaj sobie na nią,ze świadomością odpowiedzialności za wszystko co się za nią kryje. To Twoje POTRZEBY. Nikt ich nie odgadnie, tylko sama. Przyjrzyj się im i zadbaj o nie. Nikt za Ciebie tego nie zrobi. Nie oddawaj swojego życia w ręce innych. Oni mają swoje i swoją odpowiedzialność. Jeśli oddasz swoje życie w ręce drugiego, to potem gwarantuję Ci, że będziesz mieć do niego pretensje, że jest nie tak jak chciałaś, a to nie jego sprawa. To Ty tak wybrałaś, nawet jeśli nie byłaś tego świadoma. Nawet jeśli było Ci to na rękę, to teraz trzeba posprzątać bałagan i w końcu stać się odpowiedzialnym dorosłym. Nie grzeb się w przeszłości. Zajmij się ty co tu i teraz.

Weź swoje życie we własne ręce. Krok po kroku. Każdego dnia do przodu i ciesz się nawet najmniejszymi sukcesami. Nie spiesz się.

czwartek, 13 października 2016

Twoje dziecko Cię nie słucha?

Dziecko Cię kompletnie nie słucha? Nic do niego nie dociera. Mówisz i mówisz i nic i tak "w koło Macieja". Masz już dość, zaczynasz się denerwować, złościć, podnosisz głos albo wpadasz w szał i krzyczysz jak opętany/a. Wylewasz z siebie żale, nagromadzone od roku. Zrzędzisz, marudzisz i zatrzymać się nie potrafisz.

Dzieciak wychodzi, zamyka się w pokoju, chowa pod kołdrą, płacze lub rozpoczyna z Tobą walkę, buntuje się, krzyczy, tupie nogami.

Po chwili emocje opadają. Zarówno Twoje jak i dziecka. Przepraszasz, ono może też. Dziecko szybko zapomina, a Ciebie może męczą wyrzuty sumienia przez kolejnych kilka dni. Bo obiecałaś sobie nie krzyczeń, nie prawić kazań no i co? Nie dałaś rady. Nie wiesz co robić. Czujesz się beznadziejnie, obwiniasz się, że jesteś beznadziejną mamą. Zastanawiasz się jak do tego doszło. Rozkminiasz jak tego następnym razem unikną, tym bardziej, że to już może być wieczorem podczas pory kładzenia dzieci spać, albo najpóźniej jutro rano. Znów będziesz się spieszyć do pracy, myśleć o wszystkim, a malec czy starszak będzie z głową w chmurach.

Chcesz o tym komuś opowiedzieć, zapytać co robić, szukasz pomocy i zrozumienia. Oceniasz siebie i dziecko.

I dobrze, o ile te oceny POWIĄŻESZ Z POTRZEBAMI! Wtedy możesz powiedzieć dziecku:

"Kiedy oglądasz bajkę i nie odpowiadasz na moje pytania, to jest mi smutno, bo zależy mi, żeby każdy był wysłuchany."

W takiej sytuacji OCENIAM bodziec zewnętrzny, czyli oglądanie bajki, jako coś nieprzydatnego do zaspokojenia mojej POTRZEBY BYCIA WYSŁUCHANĄ, bo chcę być w kontakcie z dzieckiem, chcę nawiązać z nim relację, chcę się o niego zatroszczyć. Takie oceny, taki język daje OBFITOŚĆ życia, wzbogaca nas, daje szansę na wzięcie pod uwagę potrzeb wszystkich jednocześnie.

OCENY, które nas od siebie oddzielają, to OSĄDY, które słychać w takich zdaniach:

"Kiedy oglądasz bajkę i nie odpowiadasz na moje pytania, jesteś niemiły i chyba chcesz, żebym ja też dla Ciebie taki był."

Jakiekolwiek zdanie by nie padło, to warto pamiętać, że robimy to, co w danym momencie mamy najlepszego i najpiękniejszego do wyboru, do dyspozycji i do dania sobie i innym. Wybieramy to, bo

CHCEMY ZASPOKOIĆ WŁASNE POTRZEBY a NIE OGRANICZAĆ POTRZEBY INNYCH.

Jeśli zauważamy, że nasz wybór  jest trudny do zrealizowania, że mimo działać nie dostajemy tego, o co nam chodzi możemy poszukać innych rozwiązań.

Czasami jest tak, że krzykiem wymusimy na dziecku słuchanie, czyli nasza potrzeba bycia wysłuchanym jest zaspokojona, ale potrzeba bycia w relacji już nie. Takie słuchanie jest wymuszone, więc nieautentyczne. Tego w chwili wyboru krzyku jako strategii na bycie usłyszanym nie wiedzieliśmy. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, by się o swoje potrzeby zatroszczyć. I to właśnie jest piękne, bo i tak nic innego do dyspozycji nie mieliśmy Mimo wszystko, że nasz wybór jednak okazał się oddalający nas od potrzeb.

Zamiast więc rozpaczać nad rozlanym mlekiem, warto wyciągnąć z tego pozytywne wnioski, że całe zdarzenie to okazja do rozwoju, do nauczenia się czegoś, czego wcześniej nie wiedzieliśmy. Mogę więc, zamiast się obwiniać, wziąć odpowiedzialność za swoje uczucia.



Wiem, że moje działanie mnie nie przybliżyło do zaspokojenia potrzeb ani moich, ani dziecka. Dostrzegłam to, więc mogę świętować to, że jestem w stanie teraz to zobaczyć, że jakieś moje zachowanie, jakiś sposób komunikowania nie pozwala mi i innym iść dalej. Widzę w tym SZANSĘ na naukę, na mój i innych rozwój, bo przecież dzieci biorą ze mnie przykład, naśladują.

Mówię więc:

"Kiedy tak krzyczałam, to poszedłeś do pokoju i zrobiło Ci się smutno? Nie lubisz, kiedy krzyczę? Wiesz, teraz wiem, że wolałabym to powiedzieć inaczej. Na przykład tak:

Kiedy oglądasz bajkę, to jest mi trudno się z Tobą rozmawiać, a zależy mi na tym, by każdy w naszym domu był wysłuchany. Czy takie zdanie jest dla Ciebie lepsze?"

I tyle. Jest to więcej niż PRZEPRASZAM. Mówiąc "przepraszam" zazwyczaj kusiło mnie, by powiedzieć coś jeszcze, prawić dalej kazania, że jakie to dziecko jest okropne, bo nie chce mnie słuchać, Skupiałam się na wadach dziecka (tym samym kodując mu w głowie te wady i powodując, że zaczyna w nie mocno wierzyć) i uciekałam od swojego smutku i potrzeby bycia usłyszaną.

A przecież potrzeby każdego są ważne, rodzica również.

środa, 14 października 2015

Mamo. Nie lubię, kiedy...

Czasami warto sobie przypomnieć wartości, którymi chcę żyć. Wydaje mi się, że kiedy dzień zacznę od takiego nastawienia się na otwartość, życzliwość, bycie darem dla drugiego, na odpowiedzialną miłość to potem jest mi łatwiej, no przynajmniej na kilka chwil, godzinę, dwie, może nawet cały dzień. Takie ładowanie baterii konieczne jest nawet kilka razy w ciągu dnia. Bywa, że coś przeczytam lub usłyszę, co właśnie mi przypomina, o tym co jest dla mnie ważne i czym się chcę kierować.
Wówczas....

UCZĘ SIĘ POKORY

Czyli otwartości na usłyszenie, zobaczenie własnej słabości i gotowości do podjęcia zmiany na lepsze - małymi krokami.

Jeśli więc coś nie idzie, np. relacje z dziećmi czy mężem się nie układają tak jakbym chciała, to szukam odpowiedzi na pytanie o co chodzi. Czytam, serfuję, słucham różnych konferencji, pytam innych jak sobie radzą. To mnie otwiera na różne strategie i później łatwiej jest mi usłyszeć, na przykład ośmioletniego chłopca, którego jestem mamą.

A usłyszałam od niego:

"Mamo, nie lubię, kiedy tak do mnie mówisz"

Odpowiedziałam mu:

"Dzięki, że mi to mówisz. Czasami się zapominam i robię coś, czego wcale robić nie chcę" 

(to znacznie lepsze niż zwykłe przepraszam, albo, co gorsza, upomnienie dziecka, że tak nie wolno się do mamy zwracać)

Wracam wtedy rutynowo do działania z autopilota: bez namysłu, bez świadomości, z łatwością sięgając po to, co pierwsze się podpowiada. Są to rzeczy narosłe we mnie przez lata. Zachowania, które skupiają się na udowadnianiu RACJI, a nie budowaniu RELACJI. Bo budowanie relacji wymaga ode mnie czasami wysiłku, choć nie zawsze. Są we mnie też takie rutyny, które te relacje doskonale budują, których zdążyłam się nauczyć, choć stosuję je od nie dawna. To, co nowe, wymaga powtarzania, cierpliwości i życzliwości.

O RODZICIELSKICH KAZANIACH

Dlatego jestem wdzięczna, za to, co usłyszałam od syna. To bardzo mi pomaga hamować się w narzekaniu, marudzeniu, upominaniu. Czasami wystarczy też mina dziecka, któremu, w dobrej przecież wierze, prawię kazanie. Jak trudno jest się powstrzymać. Dzięki, że jest mowa ciała, które bez słów mówi:

"Mamo, nie lubię, kiedy tak mówisz"

Jako dziecko bardzo tych kazań nie lubiłam i nadal za nimi nie przepadam, choć teraz sobie z nimi radzę. Jeśli więc mam ochotę prawić kazani i nawet jestem w trakcie, to dziś już potrafię się zatrzymać, przestać gadać a zacząć myśleć co zrobić, by było mi i im łatwiej. Co ja mogę zrobić, jak zmienić daną sytuację, a nie drugiego człowieka. Jak ja mogę zmienić swoje zachowanie? Jak wzbogacić relację z drugim: z mężem czy z dzieckiem. Co zrobić takiego, co mi da radość i wzbogaci drugiego?

POD GÓRKĘ



Bywa jakby pod górkę - ciężko i męcząco. Dobrze, że choć widok z góry może być imponujący. Dlatego próbuję....Czasami popełniam błędy i znów coś modyfikuję, poszukuję i znów próbuję. Coś działa dzień, dwa, czy tydzień i zaczyna się wszystkim nudzić, więc znów poszukuję i próbuję, starając się przy tym cieszyć tym, co mnie spotyka, lub przynajmniej przyjmować to, co trudne, by wyciągnąć z tego maksimum korzyści. Bo warto i już.

wtorek, 9 czerwca 2015

Wybieram

O nie było mnie tu aż ponad miesiąc!

Przez ten czas kilka razy miałam zamiar się podzielić tym, co było dla mnie ważne. Kiedy się to działo, nie było przestrzeni na pisanie, a po kilku dniach zwyczajnie wybrałam coś innego: zazwyczaj było to odpoczynek, najczęściej ten wieczorny, po intensywnym dniu i choć wtedy właśnie miałam ochotę pisać, to już sił nie było. I tak sobie myślę, że ten brak sił, brak odpoczynku, brak troski o dorosłe potrzeby kieruje mnie na manowce. Wtedy tak łatwo wybrać, mniej lub bardziej świadomie, drogę, którą wcale nie chcę iść, której potem żałuję i po której czuję się jeszcze gorzej.

Brak sił, brak cierpliwości, brak spokoju, brak odpoczynku.

To chyba dość częste stany towarzyszące rodzicom, zwłaszcza małych dzieci. Bo tak wiele uwagi i czasu potrzeba maluchom, że dla starszych, a zwłaszcza dorosłym to już niewiele lub nic pozostaje.

To, że mam małe dzieci nie sprawia automatycznie, że moje potrzeby są mniej ważne i nagle nie zależy mi na odpoczynku, spokoju, łatwości, łagodności. Przeciwnie, czasami mam wrażenie, że te konkretne potrzeby wzrastają, a już na pewno dawno zaniedbywane, w końcu pragną być zaspokojone. I tu powstaje największy konflikt.

Jak to zrobić? Jak się o siebie zatroszczyć i jednocześnie dbać o dzieci, dom, rodzinę?

JAK DBAĆ O SIEBIE



To co, mnie pomaga to pewne nastawienie, świadomość:

1. Warto pamiętać, że Moje potrzeby są równie ważne jak dziecka, męża, czy innych osób obok mnie. Jeżeli jednak ja się o siebie nie zatroszczę, to i dla innych nie będę mieć serca. Dlatego wybieram południową drzemkę z małym dzieckiem, zamiast prasowanie, sprzątanie, gotowanie.

2. Odpuszczam wiele rzeczy i w miarę upływu czasu jest ich coraz więcej. Właściwie nie odpuszczam, a wybieram coś innego Zamieniam je na inne, aktualnie ważniejsze dla mnie samej. Przykładowo: latem wolę spędzić czas z rodziną na spacerze, na rowerach, nad wodą, wśród znajomych, na uprawie mojego warzywnego ogrodu zamiast sprzątać, prasować dziecięce ubranka (na prawdę nie zauważam, by były zmięte). Wybieram wieczorny czas spędzony z mężem, zamiast sprzątanie kuchni po kolacji.

3. Proszę o pomoc. Ludzie obok mnie chcą mi pomagać w zaspokajaniu moich potrzeb, wystarczy poprosić. I oczywiście, że czasami proszę, ale w sercu mam pewność, strach, że nie zechcą zrobić tego, czego chcę. Takie myśli nie są dobrymi doradcami i dość skutecznie odstraszają. Za to wiara w to, że inni chcą mi pomagać, czasami ułatwia. Dodatkowo świadomość, że prośba to jednocześnie akceptacja odmowy (w przeciwnym razie nie proszę, tylko żądam) może tylko zachęcić innych. Kiedy zakładam, że ktoś może odmówić, to staram się mieć w zanadrzu jakieś inne ciekawe rozwiązanie. Jeśli ktoś odmawia, to dlatego, że dla niego jego aktualne potrzeby są ważne. To wcale nie oznacz, że ten ktoś mnie olewa, nie chce mu się, jest beznadziejny, robi mi na złość. Nie! On po prostu wybiera siebie. Jasne, że dla mnie to może być trudne, ale to jeszcze nie powód, by kogokolwiek zmuszać.

Przykład:  

Córcia zależy mi na porządku, proszę Cię zanieść ubrania do szafy.
 
Kiedy ona mówi nie, to proszę kogoś innego o pomoc lub pytam ją co takiego się dzieje, że nie chce zrobić tego o co proszę, pytam kiedy by mogła to zrobić i sprawdzam, czy mi to odpowiada. Zastanawiam się też, czy te ubrania mogłyby być schowane w innym czasie. Tak czy inaczej sprawdzam o co mi i temu, kogo proszę, chodzi. Zdarza się bowiem, że nie chodzi mi o pomoc, tylko mam w głowie myśl, że nie odpocznę, dopóki w domu nie zobaczę porządku. Więc chyba nie chodzi o porządek, a o odpoczynek. A więc pojawia się nowa perspektywa:

zostawiam bałagan i idę spać




ALBO
zostawiam bałagan i idę na spacer
zostawiam bałagan i idę pogadać z przyjaciółką

Kiedy przestaję się upierać na jednym rozwiązaniu, łatwiej jest mi być szczęśliwą, bo łatwiej znaleźć swoje potrzeby i je zaspokoić, chociażby marząc.

MARZENIA


I tu jeszcze taka myśl, obserwacja: dzieciaki uwielbiają marzyć i czasami to wystarcza, by ich potrzeby były zaspokojone, dostrzeżone!

Ach synuś! Ale byłoby cudownie nie wstawać wcześnie do szkoły, cały czas się bawić, jeść tylko lody, mieszkać w kraju, gdzie codziennie świeci słońce i jest ciepło. Jak byłoby cudownie bawić się z mamą i tatą od rana do wieczora.

Marzenia są od tego, aby bawić się na całego!

U nas to działa i wcale nie chcą nic więcej, tylko sobie marzymy. Jasne, że to nie jedyny nasz sposób. To, co działa u nas, u innych może okazać się totalną klapą. Dlatego warto mieć kilka opcji i nie ustawać w poszukiwaniach nowych.

czwartek, 7 maja 2015

Nie mów PRZEPRASZAM

Czasami zdarza się tak, że popsuję relacje z moimi bliskimi i wypadałoby powiedzieć PRZEPRASZAM, nie chciałam i zacząć się może tłumaczyć w stylu: "no wiesz, ale ja, mamusia....". Tyle, że to nikomu nie służy. Ja pozostaję w poczuciu winy, podłym nastroju, z żalem i smutkiem. Dziecko zaczyna czuć się winne i w dodatku matkę nie obchodzi co ono czuje, bo i tak nadaje cały czas o sobie, jaka to ona biedna, bo zmęczona itd. Jasne, że zmęczona itd., nie przeczę, tylko czy dziecko jest w stanie zaradzić naszemu zmęczeniu, jest w stanie unieść moje trudne emocje, problemy - czo ono jest od tego? No według mnie raczej nie. 

To dość duży kaliber emocji, by obarczać nim dziecko. Poza tym nie warto nim obarczać nikogo, bo nikt nie jest odpowiedzialny za moje uczucia poza mną samą. Dlatego staram się skupiać na sobie i szukać odpowiedzi na pytanie czego to ja właściwie chcę, kiedy czuję ten smutek, żal czy kiedy pojawia się poczucie winy.

Jeśli chodzi o relacje z dzieckiem, które zostały zerwane (za każde relacje), to wiem, że ja jestem odpowiedzialna za ich jakość i formę. A mnie zależy na więzi, bliskości i przejrzystości tej relacji. W gruncie rzeczy chcę tworzyć RELACJE, a nie upierać się na swojej RACJI. Porzucam więc racje, na rzecz relacji.

Kiedy więc zdarzy się, że ta bliskość z dzieckiem zostaje zerwana, nadszarpnięta i wypadałoby powiedzieć przepraszam to, po pierwsze, uświadamiam sobie to, że mnie zależy właśnie na byciu w bliskiej, szanującej i odpowiedzialnej relacji. Po drugie to ja wychodzę do niego pierwsza i mówię:

www.wstrefiemamy.blogspot.com
 

"wiesz...widzę, że, kiedy krzyknęłam, to chyba się wystraszyłeś, tak?"

pada ciche TAK

"i jest Ci teraz smutno, a może się nawet boisz?"

"smutno mi"

"bo bardzo chcesz mi coś powiedzieć?"



"tak"





"Aha. I prosisz bym Cię posłuchała?"

 "tak"

"mi też zależy na tym, by z Tobą porozmawiać, a przed chwilą się to nie udało"


Właśnie o to mi chodzi, by nawet pod wpływem trudnych emocji i stresu nie wybierać drogi na skróty. Zamiast krzyczeć, zrywać relacje, upominać, manipulować wolę zapytać siebie czego chcę i to wyrazić w pełni:

"Wiesz co... trochę się niepokoję, bo chcę dopisać ten artykuł i kiedy coś do mnie mówisz, to Cię nie słyszę, i nie potrafię się skupić na pracy. Chcę to dokończyć, poczekasz 5 minut?"

Jasne, że dziecko może nie chcieć odejść i bardzo mu zależy, by ze mną porozmawiać. Wtedy łapię oddech i myślę: ok to może ja mu dam 5 minut, mnie jest łatwiej, ja już to potrafię, a on się dopiero uczy. Po prostu sprawdzam, czy mogę przerwać na jakiś czas.

W przepraszaniu chodzi o to, by skupić się na uczuciach: swoich i drugiej osoby. 

"Wiesz, ta rozmowa nie potoczyła się tak jakbym chciałam. Teraz zrobiłabym inaczej. Zastanawiam się nad tym, jak Ty się masz? Może się zdziwiłeś moją reakcją, nie wiedziałeś o co mi tak na prawdę chodzi, tak?"

poniedziałek, 2 marca 2015

Cytaty poruszające moje serce



Miał być inny post, ale jednak podzielę się tym, co bardzo do mnie w ostatni weekend trafiło. Są to cytaty z książki:

Brett, Regina. „Bóg zawsze znajdzie ci pracę.” Insignis Media. iBooks.

Może ktoś skorzysta...
28 lutego 2015
Lekcja 10 | Na błędy też jest miejsce
„Jeszcze nie uwolniłam się od przekonania, że kiedy popełniam błąd, sama okazuję się błędem; że to nie mój projekt jest nieudany, tylko ja.” 

Mój komentarz: No ja już to wiem, teraz tylko czas na obserwację, czy aby moja podświadomość nie działa według starych wzorców. Za każdym razem, kiedy pojawi się więc krytyka, sprawdzam co czuje, skąd się biorą moje uczucia, czy aby nie z myślenia według starych wzorców.
Nowe myślenie: kiedy popełniam błąd, to nie ja jestem błędem. Błąd to nieudana próba osiągnięcia sukcesu i okazja do zmiany, do rozwoju, nauki robienia czegoś lepiej. Trening czyni mistrza, a więc krytyka to okazja do stawania się coraz lepszą, do robienia rzeczy lepiej, do zdobywania wiedzy, to kolejny krok do sukcesu. I wcale nie chodzi o to by być idealną, najlepszą, nieomylną. Chodzi o to, by umieć się cieszyć sobą i światem., nawet wtedy, kiedy coś idzie nie tak. No nie jest to łatwe, jednocześnie możliwe, małymi kroczkami do przodu

„Lekcja 8 | Na wszystko przychodzi czas, ale nie zawsze w tym samym momencie

Zawsze, kiedy wkraczam w nową rolę, robię chwilę przerwy, wyłączam się, a później przyjmuję odpowiednią tożsamość. Upewniam się, czy jestem we właściwej roli, czy wybrałam odpowiednią wersję siebie, godzina…

Kiedy spędzasz czas ze swoimi dziećmi, jesteś z nimi w stu procentach. Wyłącz swojego BlackBerry, iPhone’a, iPoda, nie sprawdzaj skrzynki mailowej i bądź w pełni obecny.
Kiedy mój mózg gubi się w hierarchii celów albo nie wie, jak między nimi wybrać, zatrzymuję się na chwilę i podejmuję decyzję, co jest dla mnie priorytetem w danym momencie, a później skupiam się na nim ze wszystkich sił, żeby trafić w dziesiątkę na tej konkretnej tarczy.

Lekcja 11 | Jeśli masz w coś wątpić, zwątp w swoje wątpliwości

…modlitwy na pokonanie strachu: „Boże, chronię się w Tobie przed moim tchórzostwem”.
…Nadrabiaj wiarą, aż ci się uda”…

Mój komentarz: to działa! Wiara w to, że warto sprawdzać, próbować, podejmować wysiłek. To wcale nie chodzi o wiarę, że się uda. Raczej o to, że warto sprawdzać, co się stanie, jak się będę czuła, czy mnie to wzbogaci i jak. To chodzi o doświadczanie. Jeśli się coś nie sprawdzi to i tak się z tego czegoś nauczę. Wyciągnę wnioski na przyszłość. Nic nie dzieje się bez powodu. Każde doświadczenie jest po coś!

"Lekcja 11 | Jeśli masz w coś wątpić, zwątp w swoje wątpliwości

Nieważne, czego pragniesz – na świecie jest na to miejsce. Ktoś potrzebuje tego, co masz do zaoferowania. Na świecie jest miejsce na twój głos. Ktoś czeka właśnie na niego.

Wolą uwierzyć w swoje wątpliwości, niż spróbować spełnić swoje marzenia.
Żeby sięgnąć po to, czego chcesz od życia, musisz uciszyć swoich krytyków, zaczynając od tego największego – samego siebie.

Lekcja 12 | Czasem praca, o której marzysz, to praca, którą już masz

…wystarczy być tu i teraz, żeby znaleźć spełnienie.
wybierała swoje miejsce, a potem czekała, pozwalając, żeby wokół niej toczyło się życie. Podczas meczu koszykówki nie goniła za akcją, biegając tam i z powrotem wzdłuż boiska. Trwała w wybranym miejscu i dokumentowała to, co działo się wokół niej.

Lekcja 13 | Najczęściej jedyną osobą, która stoi ci na drodze, jesteś ty sam

Niektórzy z nas – a ja na pewno – znajdują mnóstwo przeróżnych wymówek, żeby nawet nie spróbować pokonać albo ominąć przeszkód, jakie stawia przed nami życie.

Lekcja 13 | Najczęściej jedyną osobą, która stoi ci na drodze, jesteś ty sam

…Jeśli nie chcesz czegoś zrobić, znajdziesz wymówkę. Jeśli chcesz coś zrobić, znajdziesz sposób…

Lekcja 13 | Najczęściej jedyną osobą, która stoi ci na drodze, jesteś ty sam

…ten, kto narzeka albo się usprawiedliwia, przegrywa.

Lekcja 13 | Najczęściej jedyną osobą, która stoi ci na drodze, jesteś ty sam
…osioł, który przez długi czas stał uwiązany, nie ruszy z miejsca, kiedy sznur zniknie. Można tak się przyzwyczaić do życia na uwięzi, że wolność niczego nie zmieni.

Lekcja 13 | Najczęściej jedyną osobą, która stoi ci na drodze, jesteś ty sam

…dopóki możesz winić kogoś innego, nie musisz brać odpowiedzialności za to, co idzie nie tak.

Lekcja 13 | Najczęściej jedyną osobą, która stoi ci na drodze, jesteś ty sam

Znam rodziców, którzy zakazali dzieciom używać słów „nie umiem”. Ty też wykreśl je ze swojego słownika.

Lekcja 13 | Najczęściej jedyną osobą, która stoi ci na drodze, jesteś ty sam

Oszczędzaj siły. Nie szukaj winnych, nie oskarżaj, nie rób z siebie ofiary. Nikt nie może cię zmusić, żebyś poczuł, pomyślał albo zrobił coś, co ci nie służy.
 
Jeśli nie możesz zmienić jakiejś osoby, miejsca, sytuacji albo instytucji, zmień swoje myśli, emocje albo reakcje na ich temat."

Mój komentarz: Jak więc zmienić swoje myśli, emocje, reakcje? Najpierw w ogóle zdać sobie sprawę z ich istnienia i poszukać odpowiedzi na pytanie co się za nimi kryje. Pomocne okazać się tu mogą 4 pytania Katie Bayron:

1. Czy to jest prawda?
2. Czy możesz być absolutnie pewny, że to jest prawda?
3. Jak reagujesz jeśli wierzysz w tą myśl?
4. Kim byś był bez tej myśli?

Na dwa pierwsze odpowiadasz tylko TAK lub NIE.

"Lekcja 13 | Najczęściej jedyną osobą, która stoi ci na drodze, jesteś ty sam

…Jeśli masz wszystkiego dość, sprawdź, czy nie masz dość siebie…

Lekcja 13 | Najczęściej jedyną osobą, która stoi ci na drodze, jesteś ty sam

Na kłodzie siedzą cztery żaby. Trzy postanawiają skoczyć. Ile żab zostało na kłodzie? Cztery. Te trzy żaby tylko podjęły decyzję. Nie podjęły działania. Zrób jeden mały krok, który posunie Cię naprzód.

Lekcja 13 | Najczęściej jedyną osobą, która stoi ci na drodze, jesteś ty sam

…brakuje mi pokory, żeby prosić o pomoc. Kiedy nie wiem, jak coś zrobić, uruchamia się we mnie wstyd z dzieciństwa i przekonanie, że jestem głupia. Ale pozwalam już sobie uczyć się od życia. Na świecie jest mnóstwo ludzi, którzy nauczą cię wszystkiego, co powinieneś wiedzieć. Zapłać im za to, jeśli trzeba.

Lekcja 13 | Najczęściej jedyną osobą, która stoi ci na drodze, jesteś ty sam

Jaki jest najlepszy sposób na to, żeby zejść sobie z drogi?
Przejmij stuprocentową odpowiedzialność za swoje szczęście i sukces. Przestań wierzyć, że coś cię ogranicza. Możesz dalej szukać wymówek albo wreszcie zacząć działać. Wybór należy do ciebie.

Lekcja 14 | Bóg wciąż do nas mówi

…Co się mówi, kiedy ktoś jest dla nas niemiły?” – zapytała. Jeden z chłopców wyrecytował: „Nie jesteś moim przyjacielem, ale widzę w tobie Boga”.

Mój komentarz: "widzę w tobie Boga" to szanować i akceptować drugiego takiego jakim jest. Czyli wiedzieć, że działa, by zaspokoić swoje potrzeby, które wszyscy mamy takie same. Być może strategie wybrał taką, która jest tragiczna w skutkach, ale to jeszcze nie powód, by kogoś potępiać, a raczej okazja do empatycznego stanięcie w miejscy tego kogoś. Jeśli widzę w kimś Boga, to przecież nie oceniam, nie krytykują, nie potępiam, a co najwyżej zastanawiam się O CO CHODZI. Jeśli ta relacja wywołała we mnie jakieś uczucia to idę do siebie i zajmuję się tym uczuciem, zamiast wytykać, że TY taki, siaki i owaki. Więcej korzyści będę mieć z troski o siebie niż z krytyki drugiego. I tu znowu podpowiadam, może to nie jest łatwe, co tam, na pewno nie jest to łatwe. Wiem, że warto, sprawdziłam, pomogło. Oby tylko pamiętać, a jak zapomnę, to też się czegoś na pewno nauczę.

Lekcja 15 | Pozwólmy łagodności opanować świat

…Kiedy tułaliśmy się z miejsca na miejsce, Bóg zawsze nam błogosławił i nas strzegł, niezależnie od tego, gdzie byliśmy i co robiliśmy”.

Lekcja 15 | Pozwólmy łagodności opanować świat

…Ten, kto mówi, że czegoś nie da się zrobić, nie powinien przeszkadzać temu, kto to robi”.

Lekcja 15 | Pozwólmy łagodności opanować świat

Jeśli chcesz pomóc zmieniać świat, wejdź na stronę
www.medwish.org.

Lekcja 16 | Czasem odkrywasz swoją misję chwila po chwili

Życie zawsze daje nam to, czego potrzebujemy w danej chwili, a każda chwila jest dla nas szansą, żeby oddać mu coś w zamian.… 

Każdy moment jest guru”.




piątek, 13 lutego 2015

Zamień etykiety i oceny na żywy kontakt

Dziś wpis krótki z linkiem do artykułu, który napisałam dla http://beskidzkamama.pl/

o ocenach,etykietach, uczuciach

Na życzenie jednej z czytelniczek tego portalu.

Bardzo chętnie napiszę coś na Wasze życzenie. Piszcie w komentarzach lub na Facebooku albo bezpośrednio do mnie na:

kasia@czarnota.eu

CO WAS INTERESUJE?

a oto link do artykułu:

ZAMIEŃ OCENY I ETYKIETY NA ŻYWY KONTAKT

piątek, 19 grudnia 2014

"Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni" Czy tylko łatwo powiedzieć?

W mojej głowie pojawiają się czasami oceny. Zastanawiałam się ostatnio skąd one się biorą i dlaczego wywołują tak żywe uczucia.

Myślę, że nie oceniam, lub szybko się potrafię powstrzymać przed oceną, kiedy pamiętam o tym, że każdy może być taki, jaki chce i robić to, co chce, a nie to, co JA CHCĘ!

OCENA

Mnie się zdarza kogoś ocenić, ba nawet osądzić i wydać wyrok. Gdyby ocena się we mnie nie pojawiała, gdybym nie miała przemyśleń, nie byłoby tego posta. Nie byłoby też zmiany i rozwoju i lepszego poznania siebie samej. A to, mam nadzieję, poprawia jakość mojego życia i ludzi obok mnie.

Ocena prowadzi mnie do zerwania kontaktu z drugim człowiekiem, do zamknięcia się lub do krytyki, która niszczy relację. Za moimi ocenami stoją moje wyobrażenia, że ktoś powinien, chcę by był i robił właśnie to co ja uważam za słuszne. Nie daję wolności, nie daję prawa do odmienności. W świadomości oczywiście daję. Natomiast podświadomie i w sercu dzieje się coś innego. Moje potrzeba np. życia w lepszym świecie (ten lepszy świat ma wyglądać tak jak ja sobie wyobrażam) może mnie poprowadzić do wyboru takiego jej zaspokojenia, który wcale nie sprawi, że będzie lepiej. Moje uczucia czasami rodzą się we mnie z powodu oceniających myśli. Kiedy sobie to uświadomię, widzę, że znacznie lepiej jest zmieniać swój wewnętrzny świat, swoje serce, siebie samego, a nie drugiego człowieka.

To nie jest łatwe. Nie przychodzi mi lekko pozbywanie się oczekiwań i wymagań. Bardzo chcę, by mój świat był taki, jak ja sobie wyobrażam. Właśnie przyszło mi do głowy, że to, czego ja chcę, wszystkie te moje potrzeby, owszem są ważne i warto się o nie troszczyć i jednocześnie pamiętać, że inni też chcą być ważni, potrzebują troski, dostrzeżenia itp. Może warto czasami pomyśleć jakie mam potrzeby i spośród nich wybrać te, które są najważniejsze. Jeśli aktualnie zależy mi na budowaniu lepszego świata, to zapewne, dostrzeżenie drugiego człowieka i sprawienie, by jego świat był lepszy zaspokoi równocześnie moją potrzebę współtworzenia piękniejszej rzeczywistości. Ważne jest dbanie o siebie. Ważne jest też dostrzeganie i troszczenie się o innych. Dla mnie jest to ważne, tego bardzo chcę i czuję, że jestem gotowa podjąć wyzwanie szukania równowagi. Teraz, widzę, że jest to możliwe. Wiem, łatwo mi się mówi, bo dzieci już są starsze i coraz bardziej potrafią się same o siebie zatroszczyć. Więc nie mądrzę się, nie pouczam. Tak tylko chciałam się podzielić radością płynącą z dawania części siebie innym. Każdy by taką radość chciał mieć, tyle, że czasami czujemy takie braki w dbaniu o siebie samych, że zwyczajnie nie mamy siły już nic dawać.

Dziś jestem gotowa na zmianę myślenia i otwarcia się na drugiego, czyli:, dziecko nie musi być takie, jak ja chcę, nawet nie może i nie powinno być takie. Bo czy wówczas będzie prawdziwe? Czy próba sprostowania moim oczekiwaniom nie doprowadzi ich do budowania swojego życia na kłamstwie, udawaniu, nie mówieniu całej prawdy? Już nieraz widziałam takie próby moich dzieci. I dobrze, ponieważ to otworzyło nam drogę do dialogu i zmiany.

W ostateczności wybieram prawdziwość każdego człowieka: SIEBIE i DRUGIEGO

dziecko
mąż
siostra, brat
teściowa
szef
koleżanka
przyjaciółka
znajoma
ksiądz
polityk
.......
CZŁOWIEK

warto by mógł, by umiał BYĆ SOBĄ, by być takim, jakim się JEST. By być AUTENTYCZNYM

Warto BYĆ PRAWDZIWYM i żyć prawdą.

Myślę sobie, że to nie byłoby możliwe, bez poznania samego siebie. To poznanie to proces, który nadal zresztą trwa. Opiera się on na refleksji, na zaglądaniu w głąb siebie, w to, co czuję i po co to czuję, czego tak bardzo chcę, co jest dla mnie tak ważne, skąd się biorą różne myśli. Refleksja pozwala mi szukać coraz to nowszych sposobów na mój własny lepszy świat.

Bo zmianę świata zaczynam od zmiany siebie.

A drugi człowiek jest wolny. CHCĘ tą wolność szanować. Jestem gotowa podjąć wyzwanie, uczyć się tego szacunku porzucając oczekiwania i wymagania.

Pomaga mi również świadomość, że:

Działania każdego wynikają z chęci zaspokojenia swoich potrzeb.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

ZATRZYMAĆ SIĘ, pomyśleć

Co skłania dzieci do współpracy?

Przychodzi mi do głowy wiele sposobów na to, by skłonić dzieci czy też innych do współpracy. Nie mam zamiaru dziś ich podawać, nie chcę nikomu dawać rad, bo nie czuję się na siłach. Nie mam patentu na to, co działa w relacjach z drugim człowiekiem. Mogę jedynie opowiedzieć o sobie. O tym, co mnie ostatnio skłoniło do współpracy i co przyszło mi z ogromną łatwością, czyli to ja tego chciałam, to wyszło z głębi mojego serca.

Mogę więc śmiało powiedzieć, że nikt mnie do niczego nie skłonił.

Czułam totalną wolność w podejmowaniu decyzji i mam przekonanie, że to wyszło ode mnie i decyzja o współdziałaniu została podjęta przeze mnie zanim padło pytanie od drugiego człowieka, czy chcę się w to włączyć.

Ja więc odnalazłam w swoim sercu chęć działania. Poczułam się wolna w podejmowaniu decyzji, bo to tylko w mojej głowie rodzą się ograniczenia. Bo nikt nie może być odpowiedzialny za to, co tam się dzieje, tylko ja sama.
Potem przyszła propozycja i w konsekwencji został podjęty pierwszy krok.

Co więc było tym kluczem do podjęcia działania.

100% WOLNOŚĆ

"WIELKIE MYŚLI RODZĄ SIĘ W SERCU"


Przekładając to na relację z moimi dziećmi, to czasami się zdarza, że w mojej głowie są myśli, które wyrażają zgodę na odmowę. One są TYLKO W GŁOWIE, nie w sercu. Wiem, że warto założyć, że ktoś nie chce zrobić tego, co ja akurat teraz chcę. Jednocześnie wiem, że w sercu nie zawsze daję im zgodę na odmowę. Nie daję im więc wolności. Moje serce tak bardzo chce ich skłonić, bo ja potrzebuję ich pomocy, bo nie widzę innej drogi, innego sposobu, bo są myśli typu "warto by pomagali, by to zrobili, bo to jest ważne, bo chcę im coś przekazać, czegoś nauczyć, bo chcę by wykorzystywali swoje talenty itp.Bo mam już gotowy obraz na to jacy inni mają być. I to powoduje, że intencja przekazu jest inna niż komunikat.

Mówię im: "jak chcesz to pomóż" i na poziomie świadomym daję im wolną rękę.
Moja intencja jest jednak inna. Nie potrafię jej ukryć. W głębi serca chcę czegoś zupełnie innego. Sama siebie oszukuję, a oni to wyczuwają, instynktownie, podświadomie i nie spełniają mojej prośby.

BO W SERCU NIE BYŁO WOLNOŚCI i zgody na odmowę. Nie zrobiłam tego świadomie. Uświadomiłam sobie to po fakcie. Niestety często mi się to zdarza. Widzę to zazwyczaj wtedy, kiedy brakuje współpracy, kiedy kontakt się sypie, kiedy dziecko mówi "nie chce", zatyka uszy i zamyka serca. Odpowiada tym, co dostał ode mnie. To ja zamknęłam swoje serce, nie będąc szczerą wobec siebie, nie zaglądając w prawdzie w to, czego potrzebuję i udając coś. No bo jak tu nie udawać, skoro się nie wie, o co nam chodzi.

Takie sytuacje są dla mnie po to, by się ZATRZYMAĆ, pomyśleć, pobyć z samą sobą. Oczywiście stawanie w prawdzie nie jest przyjemne.Zobaczenie swojej drogi, która nie doprowadziła mnie tam, gdzie zdążałam powoduje smutek. To,co mi pomaga nie utonąć w poczuciu winy, to myśl, że to doświadczenie jest darem, który mnie wzbogaca i sprawia, że życie staje się lepsze, zarówno dla mnie jak i ludzi będących obok mnie. Mogę się więc, po chwili refleksji, czasami otoczonej smutkiem i łzami, na prawdę cieszyć i iść dalej do przodu z zaufaniem i wiarą na lepsze jutro. I to nie koniec mojej zmiany. Życie trwa i czeka mnie mnóstwo niespodzianek pod tytułem: jest inaczej niż myślisz. Może nawet pisząc to też jestem w błędzie. Jeśli tak, to ok, to mam nadzieję, że będzie okazja to kiedyś zobaczyć i zmienić.

Dzięki wdzięczności i radości z trudnych doświadczeń uczę się ufności. Ona daje mi wewnętrzny pokój i wiarę w to, że cokolwiek się stanie dzieje się w ostateczności dla mojego najwyższego dobra.

Jeśli mam w sobie zaufanie, że znajdę sposób, że znajdę inne rozwiązanie, wówczas mogę dać WOLNOŚĆ sobie i drugiemu.

I dzieciom też rodzą się W SERCU WIELKIE MYŚLI jeśli tylko obdarzymy ich Z SERCA WOLNOŚCIĄ! 

Jeśli one czują tą wolność w swoim sercu, bo mnie się może wydawać, że daję wolność, a odbiór może być inny. Ja mogę oczywiście powiedzieć trudno, nie mam na to wpływu. Mogę też podjąć rozmowę z dzieckiem. Mogę się o niego zatroszczyć, dostrzec to, co dziecko czuje, zastanowić się dlaczego wybrał takie a nie inne zachowanie. Bo odmowa, bo "NIE", wcale nie oznacza końca. To może być dla mnie początek dialogu, jeśli chcę, mam siłę, czas i przestrzeń do wejścia w dialog. Nie zawsze jest to możliwe. Czasami po prostu wybieram coś innego, co też zaspakaja jakieś potrzeby. Dziś coraz częściej mam w sobie zaufanie, że znajdę jakieś inne rozwiązanie i dzięki temu łatwiej jest mi z serca z siebie na jakiś czas zrezygnować, odłożyć to, czego potrzebuję na później i nie bać się, że to jest całkowita rezygnacja. Nie muszę się już denerwować, że jestem na samym końcu.

Myślę sobie jednocześnie, że to nie jest takie łatwe, że czasami się zdarz, że ludzie miewają tak trudne sytuacje, że zwyczajnie nie mają już na nic siły, nie widzą nadziei i ogarnia ich bezsilność. Takie więc moje pisanie i dzielenie się tym, jak ja to widzę może bywać denerwujące.

Czasami sobie myślę, że pewno nie mam pojęcia o tym, jak to innym może być niesamowicie ciężko. I czuję smutek, bo zwyczajnie fajnie by było, by każdy znalazł pomoc, mógł odzyskać nadzieję i czuć się wspieranym. By nikt nie czuł się samotnym. Hmmm....

środa, 22 października 2014

Zgoda na autentyczność

Szpital, ból, strach, niepewność, z dala od rodziny, od bliskich - czy z takich rzeczy można się cieszyć, czy można czuć wdzięczność i radość???

No może nie tak od razu, no może nie w chwili bólu, bo wtedy to człowiek się zastanawia jak długo jeszcze będzie boleć, kiedy i czy w ogóle zaczną działać leki przeciwbólowe. Kłębią się w głowie myśli "dlaczego mnie to spotyka", "dlaczego znowu".
Ból sprawia, że tchu brakuje, a sił na rozmowę zwyczajnie nie ma. Ja, żywa, energiczna, "Zosia Samosia" nie ma siły ust otworzyć. Trochę łzy do oczy się cisną, trochę ból zniewala. Więc nie mówię, bo łzy ściskają gardło. I zdarza się coś, co nagle sprawia, że radość wypełnia serce.

Jedno pytanie:
"smutno Ci?"

"yhy" i łzy i czujesz, że możesz sobie popłakać, że kogoś to obchodzi, że ten ktoś przyjmuje Twój smutek, łzy i ból, a Ty możesz być prawdziwa i autentyczna. Nie musisz udawać twardzielki, która doskonale znosi ból, niczego się nie boi i w ogóle jest bezproblemową, super pacjentką, która tylko zasługuje na pochwały.

Na prawdę nie musisz, nie rób tego. Warto wybrać prawdziwość, być autentyczną, pozwolić sobie na to, co czujesz.

Chcesz, by ktoś Cię odwiedził, pomimo, że musi do Ciebie jechać ponad 2 godziny-powiedz to sobie samej w sercu, pozwól sobie a Oni sami przyjdą, wyczują, że Ty tego chcesz, zapytają czy przyjechać. Więc kiedy będą pytać, powiedz to, co czujesz, czego chcesz i nie myśl, czy oni mają czas, czy to nie za daleko. Ty jesteś tego warta, by Cię kochać i się o Ciebie troszczyć. To poprzez drugiego człowieka sam Bóg się o Mnie troszczy-pozwalam mu na to zapraszam Go do swojego życia.

Czuję więc wdzięczność za wszystko, co mnie spotyka: za radość, a także za smutek i ból. Dzięki tym uczuciom i doświadczeniom bardziej poznaję siebie samą i widzę, że to JA stwarzam świat wokół mnie. Widzę, że miewałam błędne wyobrażenia na różne sprawy i to ode mnie zależy czy zechcę coś zobaczyć, czegoś się nauczyć, coś zmienić, obudzić się i zacząć żyć.

I znowu człowiek się czegoś uczy. Poprzez to doświadczenie widzę, że o miłość warto dbać: pozwolić sobie samej i drugiemu człowiekowi wejść w to, co trudne, tak w pełni, bez udawania, bez oszczędzania siebie i innych. Czasami nie chce się robić przykrości czy "dodawać zmartwień" i nie mówi się wszystkiego tym, którym się kocha. Tym samym otaczamy swoje serce szczelnym murem, do którego nie mają dostępu ani nasi bliscy ani my sami.

A jeśli chodzi o dzieci, to właśnie one potrzebują najbardziej naszej autentyczności. Potrzebują widzieć nasz ból, cierpienie, łzy, radość, zadowolenie, szczęście, bo tylko w ten sposób uczą się siebie samych.

Zgoda na autentyczność daje uczucie spokoju. Ten wewnętrzny pokój serca towarzyszy mi już od kilku dni. Ta zgoda na wszystko, czego doświadczam i chęć zobaczenia w tym głębi pozwala mi na zobaczenie siebie w prawdzie, co daje mi ufność i wewnętrzny
spokój.

środa, 18 czerwca 2014

Pokochać siebie

Jeszcze całkiem niedawno wiele rzeczy w sobie zwyczajnie nie lubiłam. Dostrzegałam je i za wszelką cenę chciałam zmienić, począwszy od swojego wyglądu zewnętrznego, aż po swój sposób zachowywania się, reagowania na pojawiające się w moim życiu emocje, traktowania bliskich i siebie samej. No i teraz mogę powiedzieć, że to moje nielubienie pchnęło mnie do zmiany, do rozwoju. Najbardziej nie lubiłam się za to, że krzyczałam na dzieci. To był motor moich zmian. Z okazji wszelakich świąt słyszałam życzenia kierowane do mnie: "życzę Ci więcej cierpliwości". O Boże! Jak ciężko było mi przyjąć te życzenia. W mojej głowie pojawiała się ocena, osąd, że jestem beznadziejną matką, której brakuje cierpliwości. Choć tak bardzo byłam tego świadoma, to w chwilach trudnych, a jak się ma troje malutkich dzieci i masę "muszę i powinnam" w głowie, to wcale nie jest to takie łatwe, by ten stan rzeczy zmienić. Próbuje się, a nie wychodzi.

W końcu jednak wyszło! Nastąpiła zmiana, rozwój i samopoznanie. Teraz potrafię się wsłuchać w to, co czuję i szukać swoich potrzeb. Dziś potrafię zobaczyć w człowieku jego uczucia i potrzeby. Wcześniej też widziałam, ale jakby za mgłą tego, co wypada, co się powinno, jak należy się zachowywać. Było trudniej dotrzeć do swojego serca, a kiedy nie wiem co jest w moim sercu, ciężko usłyszeć drugiego. Pokochałam swoje uczucia: każde! One są mi potrzebne jak woda, chleb i powietrze. Pokochałam to, czego do życia mi potrzeba. Kocham życie, a więc i siebie i innych, tak po prostu bo życie jest. ŻYCIE JEST we mnie, w Tobie, w Dzieciach.

Wszystko zawsze zależy tylko ode mnie. To jest moje życie, ja jestem za nie w 100% odpowiedzialna. Mogę choć każdego dnia znajduję przy najmniej kilka wymówek, by iść starymi utartymi i dobrze znanymi ścieżkami i nawet wiem, dokąd one mnie doprowadzą i co będę czuła na końcu tej drogi. Czasami to robię, bo zwyczajnie wybieram bezpieczeństwo i to też jest OK. Jednocześnie czuję smutek, bo kilka innych ważnych potrzeb nie jest zaspokojonych. I to też jest OK. To jest nam po prostu potrzebne, to uczucie smutku, żalu, niezadowolenia, frustracji czy złości.

Po co??? Dla mnie po to, by je dostrzec i pójść za nimi. Idę za złością w sposób konstruktywny uświadamiając ją sobie. Ok, czasami się powściekam, ponarzekam, przy okazji wysprzątam pół domu. To jednak daje mi czas do namysłu, do refleksji nad tym co się dzieje i właściwie o co mi chodzi. A tak a pro po, by zbytnio nie przynudzać, to właśnie pojawiło się w mojej głowie takie zdanie, które czasami żony słyszą od mężów: "ale o co właściwe kobieto Ci chodzi?". No dokładnie, na prawdę czasami za cholerę nie wiem o co mi chodzi! Czasami idę sobie z tą niewiedzą spać. Innym razem rozmyślam i zgaduję i wpadam na genialne odkrycia, znajduję potrzebę rozwoju i kiedy za nią biegnę, czuję radość, bo coś się dzieje, bo jest lepiej, bo w końcu potrafię samą SIEBIE POKOCHAĆ.

Czasami warto otworzyć swoje uszy i serce na to, co ma do powiedzenia drugi człowiek: mąż, dzieci, rodzice, rodzeństwo, teściowie, znajomi, przyjaciele. Nie chodzi o to, by od razu iść za nimi. Chodzi o to, by słuchać, zastanawiać się jak się to ma dla mnie, czy to mnie wzbogaci, może czasami wypróbować, albo zwyczajnie jednak iść za głosem serca.

No więc jak POKOCHAĆ SIEBIE?

Stać się świadomym tego, że:

każde UCZUCIE po prostu JEST (nie ma negatywnych czy pozytywnych). Jest nam dane po to, by życie trwało, by się rozwijało i wzbogacało człowieka i cały świat

każdy działa kierowany POTRZEBAMI, które są identyczne dla wszystkich i małych i dużych i to jest OK, bo to tak samo jak potrzeby jest zupełnie naturalny proces wspierający życie

każdy ma INNE SPOSOBY (STRATEGIE) na zaspakajanie potrzeb i nie warto ich oceniać, tylko WARTO WYBIERAĆ TAKIE, które WSPIERAJĄ ŻYCIE moje własne i ludzi obok mnie

NIE MA POCZUCIA WINY jest tylko OBECNA ŚWIADOMOŚĆ tego, że moje działanie wspiera moje życie i jest bezpieczne, konstruktywne i nie raniące, ani mnie, ani drugiego człowieka

WYRZUTY SUMIENIA???? Powiedziałabym raczej, że jest SMUTEK, ŻAL, bo odkrywam, że moje dawne działanie nie wzbogacało, nie podtrzymywało życia, było raniące dla mnie samej i moich bliskich. BYŁO, bo nie potrafiłam postępować inaczej, bo nie byłam świadoma, nie miałam takiej wiedzy i doświadczenia, jakie mam teraz. Jeśli ten smutek jest nadal, to być może POTRZEBUJĘ ODŻAŁOWAĆ to, co się stało, pogadać z kimś, zastanowić się nad tym w swoim sercu, pomyśleć, jak mogłabym coś zrobić inaczej, tak by na przyszłość już być przygotowaną. Co mogę zrobić teraz? Teraz już wiem, że mogę inaczej, wiem co wybrać i następnym razem to zrobię. Jeśli znów coś nie wyjdzie, to jestem spokojna, bo wiem, że na pewno znajdę inne rozwiązanie, bo mam ŚWIADOMOŚĆ, że jest MILION SPOSOBÓW na to, by zaspokoić swoje potrzeby, by O SIEBIE ZADBAĆ. Wiem, że dbając o siebie samą - dbam o drugiego człowieka.

Będąc odpowiedzialną za swoje uczucia i potrzeby nie mówię:

to Twoja wina
bo Ty zawsze
Ty znowu
bo przez Ciebie

Będąc odpowiedzialną za swoje uczucia i potrzeby MÓWIĘ do siebie

Czuję żal, bo ja czegoś potrzebuję. Mogę poprosić Cię o pomoc lub poszukać innego rozwiązania.
OK czasami wpadam w panikę, bo wydaje mi się, że sama sobie nie poradzę, bo potrzebuję widzieć nadzieję i mieć pewność, że się uda, że są te sposoby, że dam radę. Są chwile, kiedy robię coś sama, są chwile, kiedy proszę o pomoc.

DBAM O SIEBIE:

Obdarzam siebie samą zaufanie, pozwalam sobie na to, by drugi człowiek wszedł do mojego życia i mi pomógł, by zobaczył moje uczucia, moje serce, czasami strach, bezsilność innym razem entuzjazm i radość.

Dbam o siebie, kiedy obdarzam drugiego zaufaniem. Kiedy wierzę, że i on może zrobić coś za mnie, dla mnie, może zupełnie inaczej niż ja, a jednocześnie będzie to wzbogacające, będzie mi i jemu dzięki temu żyło się lepiej. To wymaga ode mnie zaufania do siebie samej, że dam radę zmierzyć się być może z jakimś rozczarowaniem, smutkiem, a może z ogromną radością, wdzięcznością. Mam odwagę przyjąć każde uczucie. To wymaga ode mnie zaufania do drugiego. Wydaje mi się jednak, że to zaufanie to i tak dotyczy mnie samej, czyli tego co ja zrobię z tą pomocą od drugiego, jak ta pomoc się na mnie odbije, jakie uczucia wywoła i czy ja chcę się z nim zmierzyć, czy ma siłę, czy mam do siebie zaufanie? A jeśli nie, to też OK, to być może jeszcze to nie jest ten czas.

WSZYSTKO CO ROBIĘ wynika z troski i odpowiedzialności za siebie samego. I w każdej chwili mogę wybierać co i jak chcę robić.


Zawsze mam wybór. Zawsze jest mnóstwo sposobów, czasami warto zaczekać, ochłonąć, przespać się, pomyśleć: "ok, teraz nie widzę rozwiązania i jednocześnie wierzę, że wkrótce na nie wpadnę. Może wtedy, gdy będę gotowa!"

I mam prawo:

odpocząć i bezmyślnie pogapić się w telewizor
nie chcieć dziś gotować obiadu (albo w ogóle tego nie robić)
chcieć czasami pobyć w samotności (choć 2 dni w SPA, tylko JA)
pogadać spokojnie przez telefon (nie słysząc obok "mamo, mamo")
wyjść na imprezę i świetni się bawić
spać do 10-tej
mieć nieposprzątany dom już od kilku miesięcy : D
spędzić weekend tylko z mężem
bronić swoich wartości
słuchać tylko siebie

i jednocześnie mam prawo:

pomagać innym z pełni serca
dbać o porządek w domu
codziennie gotować obiady
troszczyć się o rodzinę
słuchać rad
pomagać dzieciakom
robić kanapki do szkoły
bawić się z dziećmi
przytulać

Mam prawo wyboru. Jestem WOLNA.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Jak dobrze wyrwać się z domu.

Jeszcze czuję ogromne zadowolenie, które wynika z zaspokojenia wielu moich potrzeb.

W sobotę po południu pojechałam do siostry. Sama. Wsiadłam w autobus, tak by delektować się spokojem jazdy, nie patrząc na znaki drogowe, nie słuchając nawigacji, by w ciszy i bez wysiłku dojechać do Krakowa.

Spędziłam z moją siostrą kilka godzin. Pogadałyśmy sobie, jak to przystało na kochające się rodzeństwo, pośmiałyśmy się oglądając film, zjadłyśmy pyszne i zdrowe kanapki z kiełkami (i nie tylko). Rano moja siostra zrobiła mi śniadanie. Przyznam się, że to nie nowość, bo ilekroć u niej jestem to dba o mnie. Znam to przyjemne uczucie radości na widok śniadania, również z własnego domu. Mój mąż często przygotowuje nam śniadania. Ostatnio nawet nasza 8-latka zaskoczyła nas sobotnim śniadaniem z odpowiednim przystrojeniem.

Ale wracam do tego, co wyzwoliło we mnie to błogie uczucie. Otóż, ten sobotni wieczór i niedzielny poranek u siostry to był czas tylko dla mnie i dla niej. Czas cieszenia się sobą, czas rozmowy, empatii, zabawy i śmiechu

Dla mnie jako mamy - czas pobycia w innej sferze niż rodzicielskiej. Mogłam stęsknić się za dziećmi i mężem, który został w Sferze Taty ze swoimi dziećmi. Mogłam, chciałam i zrobiłam coś tylko dla siebie. Jest to dla mnie taki zdrowy egoizm, który mówi, że jeżeli zadbasz o siebie samego, to będziesz miał z czego dawać innym. Napełniam więc swój kubek po to, by potem z niego odlać innym.

No bo jak "(...) miłować bliźniego, jak siebie samego" skoro dla siebie tak mało się robi, tak czasami mało siebie samą darzy uznaniem, szacunkiem, prawie wcale nie zauważa, może nawet nie akceptuje, i czy w ogóle kocha?

No więc w odpowiedzi na to powyższe pytanie "jak?" odpowiadam, że ja to robię właśnie tak, że czasami jadę do siostry sama. Pomyślałam, że na co dzień warto by było dbać o siebie w drobnych sprawach. Poczytać ulubioną książkę, wyjść na spacer, zapisać się na, tak teraz modną, "zumbę" lub wodny aerobik. A może jeszcze coś zupełnie innego. Wiem jedno: dbanie o siebie pomaga i wróciłam wypoczęta.

To co mi pomogło, to również świadomość odpowiedzialności za siebie samą i zadbałam o siebie. Jadąc wiedziałam, że mój mąż sobie poradzi, że na pewno znajdzie sposób, by głodnym nie chodzić i dzieciom umrzeć z głodu nie da ;) Po prostu zdjęłam ze swoich ramion ten ciężar bycia idealną we wszystkim i odpowiedzialną za wszystko i każdego. Pomyślałam, że wcale nie muszę im wszystkiego przygotowywać, gotować obiadu na czas, kiedy mnie nie będzie, przypominać o wszystkim. Dadzą radę. I tak się też stało. Nawet po powrocie czekał na mnie rosół. Wyjeżdżając, wychodząc, "zostawiając" na chwilę tatę i dzieci daję im przestrzeń do bycia razem. Nie dzwonię by zapytać czy mają obiad, czy wiedzą gdzie są ubrania, by przypomnieć o zadaniu domowym. Dzwonię by powiedzieć, że dojechałam, że idę na warsztaty, że wracam. Dzwonię by powiedzieć, że ich kocham. To jest ta moja odpowiedzialność za siebie, która wyraża się w uwolnieniu innych ode mnie, od mojej idealności i nieomylności. Daję też sobie pozwolenie na to by inni, tata mógł zrobić to co chce, sam beze mnie.

A co oni beze mnie robili? Robili domowy makaron. Mój mąż jest w tym mistrzem. Ja nie wiem jak to się robi, choć jestem przekonana, że gdybym chciała, to bym zrobiła. No ale daję wykazać się tacie. Dzieci oczywiście mu pomagały. Uwielbiają to robić i to właściwie one o tym przypomniały. I tu mi przychodzi taka refleksja, że znam takich facetów, co to kuchni się nie boją i takie kobietki, które wolą do kuchni nie zaglądać. Chodzi chyba o to, by robić to co się chce i co wzbogaca życie danej rodziny i pasuje wszystkim jej członkom.

A co ja jeszcze dla siebie w niedzielę zrobiłam?

No bo "mój czas" nie skończył się na wizycie u siostry. Ciąg dalszy miał miejsce tu: FIGA
Tam odbyły się warsztaty na temat samodzielności u dzieci, które poprowadził psycholog wychowawczy Jarek Żyliński.
To był czas rozwoju, spotkania się z innymi rodzicami, bycie wśród ludzi o podobnych wartościach, czas dzielenia się tym, co dla mnie i innych ważne. Czas wspierania rodzicielstwa.
Spotkanie się z ludźmi tam obecnymi wzbogaciło moje życie i za to jestem wdzięczna i sobie, że zdecydowałam się tam być i innym, że byli i chcieli się dzielić swoimi wartościami, doświadczeniami i wiedzą.

Polecam to miejsce.

Zachęcam do dbania o siebie. Zachęcam do znalezienia swojego miejsca, czasu i przestrzeni dla siebie, by móc dawać innym.

PS. nie zawsze miałam świadomość, że warto o siebie dbać, dbać o zaspakajanie potrzeb. Raczej wpojono mi, że należy się poświęcać, co prowadzi do frustracji i stresu, który odbija się na relacji z bliskimi.
Cieszę się, że to się zmienia, że świadomość mam teraz inną, co nie znaczy, że nie dbam o bliskich.
Teraz dbanie i dawanie innym ma inny wymiar, jest to dawanie z serca, a nie z powinności.