środa, 29 stycznia 2014

Czas głębokiej refleksji

Dany mi był czas wyciszenia, refleksji i modlitwy. W takim czasie można wiele zobaczyć:

tego, co chciałoby się zmienić w sobie samej
tego, co już udało się w sobie rozwinąć
i co warto pielęgnować
to co mamy jeszcze do odkrycia

Wszystko to, co do tej pory zdarzyło się w moim życiu, każde doświadczenie trudne i smutne bądź lekkie i radosne, doprowadziło mnie do tego momentu mojego życia, w którym teraz jestem. JESTEM WDZIĘCZNA za każde moje doświadczenie, bo one wiele mi o sobie samej mówią.

Teraz wiem, że jestem w 100% odpowiedzialna za siebie i nie ma się co kryć za wymówkami, a uwierzcie jest ich sporo. A to takie, że jak ferie to się pobyczę, poleżę dłużej w łóżku (choć od dawna czuję, że chcę coś zmienić z tym porannym rozleniwieniem), a to takie, że nie mogę zrobić czegoś, co odmieni moje życie, bo muszę (samo słowo muszę jest już tu mocnym manipulowaniem samym sobą) najpierw posprzątać po śniadaniu, nastawić obiad, wyprasować, wyprać, pozbierać milion rzeczy po dzieciach. Mało tych wymówek??? No to proszę więcej:

ja się do tego nie nadaję
to za drogie
nie mam na to czasu
sama sobie poradzę
nic nie muszę robić (ok, tylko pytanie czego chcę, czego potrzebuję)
to się nie uda
to tylko marzenie
innym się udało, ale mnie nie
to bez sensu

Takie wymówki mogą dotyczyć każdej sfery życia i co ciekawe, czasami dotyczą kilku. I tak tkwię w martwym punkcie.

Postanawiam podjąć wyzwanie i zmienić swoje życie. Wymówki oczywiście wracają. Codziennie, ba nawet kilkanaście razy dziennie. Ogarnia mnie strach, nieufność, lęk.

Zapominam, że w miłości nie ma lęku.

Po pierwsze więc miłość. Do samej siebie, która powoduje, że mam silną wiarę w to, że się uda wszystko cokolwiek zamierzam. Miłość do Boga, który prowadzi mnie swoimi ścieżkami. Zawierzenie, zaufanie, że wszystko, co mnie spotyka ma sens. Szukam tego sensu, zwłaszcza w trudnych chwilach i one otwierają mi oczy na to, co ważne, na to, co chcę zmienić.

Bóg do mnie mówi poprzez ludzi obok mnie. Posyła do mnie swoich aniołów, którzy przynoszą mi książki do poczytania, piszą blogi, w których odczytuję JEGO słowa. Spotykam GO  w ludziach, którzy są obok mnie. Wystarczy otworzyć swoje serce na miłość. Zaufać i wierzyć, choć nie jest łatwo, kiedy ma się w sobie stare nawyki.

Zrozumiałam to dziś wyraźnie, kiedy moja dziesięcioletnia córka zapytała mnie:

"Mamo, dlaczego od razu zakładasz najgorsze?"
"Ja czuję, że Ty wrócisz do domu. Pomyśl, że tak będzie, to tak się stanie"

Po czym zapytał mnie mąż:
"A Ty - jak czujesz"
"Hmmm, chciałabym mieć tak głęboką wiarę jak dziecko"

Uczę się tego zawierzenia, a moja córka to już ma! Gdzie ja tą wiarę po drodze straciłam??? To nie tak, że nie wierzyłam, że badanie wyjdzie ok i wrócę z nimi do domu. Ta moja dorosła głowa podpowiada już, że jest 50% szans na to, że będzie ok, tak samo, jak 50% na to, że może jednak zostanę w szpitalu. Koleżanka mówi, że będzie ok, a tam gdzieś w środku pojawiają się stare przyzwyczajenia niedowiarstwa.

No i jestem w domu.

A kiedy mnie nie było, to uczyłam się pozytywnego myślenia, wyciszenia, odganiania starych nawyków myślowych. Takie nastawienie od rana, po medytacji, po modlitwie otwiera moje serca na to, co mnie spotka. Otwiera moje serce na miłość do siebie i drugiego człowieka. Otwiera moje oczy na to, czego wcześniej nie widziałam w sobie samej. Mogłabym teraz mieć wyrzuty sumienia i ogromne poczucie winy, że tak wiele zaprzepaściłam, że wielu rzeczy nie da się już zmienić naprawić. Nie chcę ich mieć. Mam świadomość, że to, co było, zdarzyło się po to, bym czegoś się mogła nauczyć, zmienić na lepsze, rozwijać się i sprawiać, że życie moje i moich bliskich będzie z dnia na dzień wspanialsze.

Teraz to wiem. Mogę iść do przodu i czynić mój własny mały świat doskonalszym. Nie ma co siedzieć w przeszłości i się zamartwiać. To, co mogę zrobić to wybaczyć samej sobie i innym. Każdy z nas robił to, na co mu pozwalała jego świadomość, wiedza i doświadczenie. Teraz mam inną świadomość i widzę, że zmiany dają nieoczekiwane rezultaty, widzę, że warto iść swoją drogą - drogą, którą prowadzi mnie BÓG.


"PAN moim światłem i zbawieniem moim
Kogo więc mam się lękać?"

Psalm 27 - Wspólnota z Bogiem

sobota, 18 stycznia 2014

To, co we mnie żywe i poruszające

Tak wiele żywych emocji jest tu i teraz, o których chcę pamiętać, bo są dla mnie ważne i pokazują mi świat jakiego dotąd nie znałam.

Świat młodych ludzi, widziany oczami dorosłej kobiety. Spontaniczny, radosny i pełny energii. Grupa teatralna "Arbat" z ZS w Pietrzykowicach. Młodzież gimnazjalna jedzie do Domu Opieki Społecznej ze swoim Noworocznym przesłani, z programem artystycznym, z kolędą i radością. Mieszkańcy DPSu, osoby potrzebujące opieki, niektóre nakarmienia, a wszystkie rozmowy i bliskości drugiego. Widziałam jak ta młodzież się cieszy z tego, że tam jest, że daje z serca i z własnej woli. Słyszałam słowa radości takie jak te:

Angelika:

"naprawdę ten wyjazd, miejsce, ludzie będący tam oraz atmosfera sprawiła na mnie naprawdę niesamowite wrażenie. Jestem człowiekiem młodym i tak na prawdę nie wiele wiem o życiu, natomiast ludzie tam znajdujący się, pokazują jak mimo chorób, jakie ich spotkały oraz brak miejsca wśród rodzin, bliskich potrafią być mega szczęśliwi i mimo tego nie opuszcza ich poczucie humoru co jest naprawdę wspaniałe.
Ten wyjazd na pewno na długo utkwi w mojej głowie i polecam każdemu, kto ma wahania przed tym, czy wybrać się w takie miejsce, bo na prawdę warto. Serce rośnie patrząc na tak miłych i sympatycznych ludzi !:)"

Zapraszajmy więc nasze dzieci i młodzież do naszego życia, dzielmy się z nimi tym co dla nas ważne, tak jak Pani Ewa, opiekunka tej grupy, dla której wspieranie potrzebujących jest wielką pasją. To ona swoim życie pokazuje młodym co jest ważne, poruszające i żyw tu i teraz.
To dzięki niej i ja się ostatnio duchowo wzbogaciłam. Uwielbiam to, co razem robimy i jestem mega wdzięczna, że to po prostu JEST!

Radość na twarzy osób z DPSu zaspakaja moją potrzebę wzbogacania życia innych.

Uśmiech mojej chorej babci, kiedy poczuła mój uścisk dłoni, lodowatej dłoni (bo takie zwykle mam: zimne ręce, a gorące serce;-) ) dał mi sił i nadzieję.

Żarty i szczerość moich dzieci.

Uśmiech na twarzy grupy Arbat i rozmowy z nimi.

To wszystko mnie uszczęśliwia.

A i prezent od męża: Biblia na telefon, teraz się przydaje, kiedy nie ma mnie w domu, kiedy jestem w obcym miejscu. To, że on to ściągnął, daje mi poczucie, że kocha mnie, bo jestem.

Fajnie, że jestem i tego wszystkiego doświadczam!

środa, 15 stycznia 2014

Empatia dla dzieci i siebie samej. Warsztaty Gliwice.

Przychodzę do mojego syna kiedy płacze i pytam:
"Smutno Ci?"
"tak, bo...." i cierpliwie słucham jego opowieści, słucham, przytakuję i nic więcej
pytam go znowu:
"Przytulić Cię?"
zwykle odpowiada, że tak, biorę go wtedy w ramiona, albo najczęściej na kolana i siedzimy tak długo, aż mu się zrobi lepiej.

Przy ostatniej takiej sytuacji, Krzychu powiedział
"mamo, to jest tak jak z Martyną (1,5 roczna kuzynka), kiedy płacze, ciocia ją przytula, tak jak Ty teraz mnie i od razu się uspakaja"

Aż łzy wzruszenia mi napłynęły, kiedy to usłyszałam. Nic więcej mi nie potrzeba!

Uwielbiam takie chwile bliskości, czy to pod wpływem smutku, czy radości, zabawy, czy nauki. Chcę z nimi być, choć nie zawsze udaje mi się, tak jakbym chciała, choć czasami robię coś, czego potem żałuję, to jednak wiem, że warto za każdym razem na nowo próbować budować z nimi bliskie, pełne miłości i szacunku relacje, poprzez zrozumienie, wysłuchanie, akceptację.

Taką akceptacją obdarzyłam wczoraj moje córki.

Czasem bezsilność jest doradcą.

Kiedy wczoraj usłyszałam, jak jedno dziecko krzyczy na drugie, stanęłam w drzwiach, zobaczyłam na twarzy obojga dzieci bezsilność i ja też osobiście, przez moment, nie miałam pojęcia co zrobić. Po ułamku sekundy przypomniało mi się, że chcę dać empatię i zrozumieć oboje z nich. Korciło mnie, by upomnieć to starsze i wtedy przebiegło mi przed oczami moje dzieciństwo "najstarszej", moje uczucia i potrzeby. I nagle CUD! Starsza, bez słowa, bez wstała i poszła po papier kolorowy, który potrzebowała młodsza. A ta młodsza zapytała co się stało jej siostrze. Powiedziałam, że chyba jest jej smutno i nie może się doczekać, aż skończysz robić serduszko, bo chce się z Tobą bawić, więc poszła po papier dla Ciebie. Nagle wszystkie czarne chmury się rozpierzchły. Uściskałam jedną i drugą i wyszłam spokojna.

Warto pracować nad byciem świadomym rodzicem. Warto się nie poddawać i iść do przodu, zwłaszcza wtedy, kiedy takich chwil brakuje, bo one przyjdą i nas zaskoczą, dadzą nam radość i zadowolenie.

Jak i gdzie pracować?

Przede wszystkim będąc z dzieckiem.
To, co mi pomogło, to stos przeczytanych książek (polecam je w zakładkach) oraz warsztaty i szkolenia  dla rodziców. Dlatego polecam, choć oczywiście każdy człowiek jest inny, to co działa u mnie, nie musi się sprawdzać u Was. Na pewno znajdziecie swoją drogę, która będzie bliska dziecku.

Jeśli szukacie warsztatów, to na bieżąco będę informować. Teraz polecam 4 godzinne spotkanie 15 lutego, które poprowadzi moja przyjaciółka Marzena. Zaglądnijcie do Fabryki Szczęśliwości
Warsztaty będą w Gliwicach. Ja będę tam się bawić z Waszymi dziećmi, więc zabierzcie je ze sobą, będą mieli zapewnioną opiekę!


poniedziałek, 13 stycznia 2014

Agresja u małych i dużych

Nawet sobie nie zdawałam sprawy z tego, jak żywy to temat "AGRESJA". Każdy o tym mówi, chyba każdy, chociażby raz, miał z tym "problem".
Kiedy w zeszłym roku prowadziłam na ten temat warsztaty, to nie spodziewałam się, że będzie to aż tak żywy temat, że braknie nam czasu i okaże się, że potrzeba więcej podobnych spotkań i rozmów, choć nie tylko na temat agresji.

Spotkania będą. Już wkrótce, bo i ja sama wiele z nich wynoszę i są mi bardzo potrzebne.

Póki co, poczytajcie o tym co napisałam dla portalu www.beskidzkamama.pl

czwartek, 9 stycznia 2014

Dawać z serca. Dzielić się radością i wdzięcznością.

To był owocny czas, czas adwentu i Bożego Narodzenia, pełny refleksji, wyciszenia, ale też okres dawania z serca.

Byłam blisko dzieci, byłam razem z nimi prawie codziennie na roratach, które są prowadzone specjalnie z myślą o dzieciach, które aktywnie biorą udział w tym co się dzieje, o czym jest mowa. Same dużo mówią, są uważne i spostrzegawcze - jak to dzieci. I tyle w nich prostoty, szczerości, otwartości i miłości.

Ten czas spędzony z nimi, wieczorną porą w Kościele dał mi dużo wyciszenia. To było takie zatrzymanie się i złapanie oddechu w codziennym pędzie. Jak już się zatrzymują, to dostrzegam wokół siebie ludzi, ich uśmiechy i troski, ich radości i smutki i jakoś łatwiej mi, nie spiesząc się, być z tymi ludźmi. Właśnie naszła mnie refleksja, że wdzięczna jestem, tak po prostu, że jestem i że doświadczam tego wszystkiego, co spotyka mnie każdego dnia. Jestem wdzięczna wszystkim ludziom, których spotykam na swojej drodze i dzięki którym jestem duchowo ubogacona.

Był to tak owocny czas, że nadal czuję energię, siłę i chęć do życia. Jestem pełna wiary i nadziei i to, jak na razie, codziennie sprawia mi radość.

Ogromną radość, już chyba od ośmiu czy dziewięciu lat sprawia mi pieczenie z dziećmi i mężem Bożonarodzeniowych pierniczków. W tym roku zorganizowaliśmy wspólne dekorowanie pierników z Łodygowickim Klubem Rodzica. Jeszcze w moim domu, ale myślę, że za rok będzie to już wspólnie ze Stowarzyszeniem dla Rozwoju "Drogowskaz" w ich siedzibie. Bardzo mnie to cieszy, bo moja prywatna
 tradycja "wchodzi na salony" ;)
Pierniczki te udekorowane trafiają do bliskich jako wyraz naszej pamięci i miłości. W taki sposób wieść o pysznościach roznosi się po coraz szerszym gronie i coraz więcej osób każdego roku prosi o przepis. I w tym roku też kolejne osoby dostały przepis i wiem, że upiekły. To było bardzo miłe usłyszeć i zobaczyć radość na twarzy osoby, która je z mojego przepisu upiekła. Ta Pani jest codziennie blisko szkolnych dzieci darzę ją uznaniem, tylko dlatego, że jest i że każde dziecko ma możliwość do niej podejść i poprosić o pomoc. Takich Pań jest kilka, każda bardzo potrzebna. Wczoraj mój syn jedną z nich poprosił o chusteczkę higieniczną, bo zapomniał z domu, a ma katar. Dostał. Powiedział mi, że poprosił Panią, która myła podłogę. DZIĘKUJĘ!

Wracając do tematu grudniowego....

W tym roku, tzn. w 2103 otwarło się moje serce i na innych, na osoby, których w ogóle wcześniej nie znałam. I okazuje się, że są to ludzie otwarci, chętni do działania, pragnący wzbogacać życie innych. No to wręcz oczywiste, bo każdy człowiek ma w sobie tę potrzebę-potrzebę ubogacania życia innych, wystarczy ją tylko zaspokoić, znaleźć w sobie odrobinę odwagi i radości, dać się ponieść pragnieniom serca i gotowe.

I okazuje się, że to, co otrzymujemy, kiedy dajemy jest cenniejsze od wszystkich materialnych prezentów.
Oczywiście nie pomniejszam wagi prezentów, nie, nie! One przecież są wyrazem miłości do drugiego człowieka i troski o niego. Kiedy więc coś znajduję pod choinką to wiem, że osoba, która daje mówi mi "KOCHAM CIĘ".

Tak więc dziękuję wszystkim, którzy spotykając mnie mówią mi cześć, dzień dobry, co słychać. Cieszę się, że zaprosili mnie do swojego życia. Cieszę się, że w tym roku razem z Grupą Teatralną z ZS w Pietrzykowicach i z ich opiekunką Panią Ewą oraz kilkoma innymi zaangażowanymi osobami byłam w Domu Dziecka w Żywcu. To były niesamowite chwile, o których do dziś pamiętam. Dziękuję Pani Ewie za prowadzenie biblioteki szkolnej i otwarte serce dla każdego człowieka, również dla dzieci.

Dziękuję również za wypożyczenie mi książki "Balsam dla Duszy na Boże Narodzenie". W czasie świąt przeczytałam zaledwie początek, teraz kontynuuję i prawie za każdym razem tak mocno się wzruszam, że z trudem łzy opanowuję. Generalnie to nie ma co łez opanowywać, tyle, że trudno się czyta z zlanymi oczami ;)

Dziękuję Marzenie, że do mnie zadzwoniła i sprawiła, że spędziłam z nią przed świętami 2 serdeczne godziny na rozmowie.

Cudownie było się spotkać z rodziną, z moimi sistrami, szwagrem, kuzynem i jego dzieciakami. To cudownie patrzeć na nich jak przez tyle już lat znajdują wspólny język między sobą. 

Cieszę się, że bliskość moich sióstr jest jak balsam dla mojej duszy. Takim balsamem są też spotkania z moją koleżanką z sąsiedztwa, a w tym roku okazało się, że takich ludzi wokół mnie jest dużo więcej. Wystarczy tylko otworzyć serce, oczy i uszy i chcieć ich dostrzec, usłyszeć, zaprosić ich do swojego życia. Nie ma co uciekać w wirtualny świat, choć i one jest pomocny i dzięki niemu bardzo się rozwijam. To jednak, co jest obok mnie, w moich najbliższym środowisku, w mojej wsi, w szkole moich dzieci, wśród znajomych i ludzi, z którymi współpracuję, jest bezcenne.

Bezcenne okazało się też dla mnie przeczytanie "Potęgi Podświadomości" Josepha Murphy. To, co do tej pory było mi znane, zasłyszane, nabrało nowej siły i wartości. WIARA, to coś co pozwala żyć i być szczęśliwym człowiekiem. Tak więc dzięki kuzyn, że pożyczyłeś mi tą książkę. Wzbogaciła ona moje życie i jestem przekonana, że pomogłaby każdemu :)

A obecnie rozpoczęłam również czytanie "Wychowanie bez nagród i kar. Rodzicielstwo bezwarunkowe" Alfiego Kohna no i wtapia się ona w moje odczucia z poprzednich książek, które przeczytała, jak również tych wymienionych powyżej. To co najważniejsze, to miłość bezwarunkowa, taka, która kocha drugiego tak po prostu, bo ten ktoś jest i kocha takim jaki jest, a nie za to co robi. Proste, choć okazuje się, że wcale nie takie łatwe. Jak taka miłość ma się do naszych oczekiwań i wyobrażeń? Nijak! Lepiej pozbyć się oczekiwań i wyobrażeń na rzecz bycia z dzieckiem, nawet w trudnych chwilach takich jak okazywanie przez dziecko złości czy smutku.
To nie znaczy, że zgadzam się na wszystko, że popieram tzw. "bezstresowe wychowanie".

Chodzi o to, by najpierw być przy dziecku, kiedy płacze i pozwolić mu się wypłakać, wyzłościć (w bezpieczny dla niego samego i otoczenia sposób) i nie mówić mu np.

 "duzi chłopcy nie płaczą" czy "to nie ładnie się złościć" 
a dopiero później porozmawiać i powiedzieć, że chcesz by złościło się uderzając o poduszkę (można nawet tą poduszkę trzymać, tak by dziecko wiedziało, że nadal się z nim jest).

No ale trochę odchodzę od myśli przewodniej tego postu, jaką jest WDZIĘCZNOŚĆ, tak więc kończę, a więcej o relacjach z drugim człowiekiem, z dzieckiem będzie już niebawem.

Pisząc cały czas przychodzą mi na myśl osoby, którym jestem wdzięczna:
nauczycielom moich dzieci i wszystkim osobom z ich szkoły, księżom, Pani Oli z Grupy Misyjnej, ciociom i wujkom, również tym przyszywanym, moim siostrom, szwagrom, szwagierkom, mojej teściowej, mojemu mężowi, moim znajomym i tym, których poznałam i poznaję każdego dnia, i wszystkim dzieciom, zwłaszcza tym, które znam, autorom książek, które przeczytałam, wszystkim, za to że są i ubogacają moje życie. WSZYSTKIM dziękuję!


Życzę Wszystkim na każdy dzień nowego roku spokoju, uważności, otwartości i odwagi a także dużo chwil refleksji i wyciszenia, chwili tylko dla siebie, czasu dla swojej ukochanej połówki, czasu zabawy i bycia z dzieckiem. Życzę Wam życia w miłości i nadziei, pełnego wiary we własne siły i w ludzkie dobro, wiary w Boga. Życzę Wam pomyślności, a całemu światu pokoju! I dodam, że życzę też tego samego sobie i mocno wierzę, że tak będzie :)