piątek, 28 czerwca 2013

Koniec roku szkolnego

Pewna mama, mama zadumana, błądzi myślami daleko, codziennie przypala mleko....
Dziś poszła z dziećmi do szkoły, usiadła na szkolnej ławeczce, zgarbiła się i siedzi cichutko i słucha, ogląda i błądzi myślami daleko. Przechodzi obok jej koleżanka i nie zauważa mamy w ogóle. Bo mama jest malutka, drobniutka i siada z dziećmi na podłodze, na ławeczkach, zagląda do ich świata i czasem czuje się w nim lepiej, niż w tym świecie dla dorosłych.

A co dziś dzieciom zaoferował świat dorosłych?

Dziś koniec roku szkolnego.
Świadectwa
Dyplomy
Nagrody
Wywołanie na środek prymusów. "Patrzcie, oto dwie najlepsze uczennice w całej szkole. Bieżcie z nich przykład. To wzory do naśladowania."
W klasach szóstych najlepszych jest po 3,4 osoby. W klasach pierwszych prawie wszyscy.
Ci, którzy nie wyszli szepcą pod nosem etykiety pod adresem najlepszych typu "kujony".

Moja refleksja:

To musi być trudne, dla tych, którzy nagrody nie dostali.

Co oni czują?
Smutek?
Żal?
Złość?
Rozgoryczenie?

Jaka się kryje za tymi ich uczuciami potrzeba?

Potrzeba bycia zauważonym?
Potrzeba akceptacji takim, jakim się jest?
Potrzeba bycia ważnym dla innych, dla nauczyciela, rodzica?

Dzieciakom potrzebne jest wsparcie, uznanie za wysiłek włożony w całoroczne chodzenie do szkoły, poranne wstawanie, walkę o uznanie i bycie widzialnym. Może warto im powiedzieć, że czasem było im trudno a innym razem przyjemnie. Czasem coś przychodziło łatwo i sprawiało radość a innym razem wkładali wiele wysiłku i pracy w to, co robili, choć nie zawsze było to miłe. My dorośli to zauważamy. My też byliśmy dziećmi i wiem, jak to jest czasem trudno się czegoś nauczyć, a innym razem to łatwizna. Ba teraz też nauka bywa trudna, a może zwłaszcza teraz, kiedy jest się dorosłym.

Widzę i słyszę radość docenionych i smutek niezauważonych.

czwartek, 27 czerwca 2013

Szanujmy potrzeby wszystkich.

Zbliżają się wakacje, właściwie już są. Ten ostatni tydzień to zupełne wyluzowanie. Dziś dzieci są w domu, jutro idą tylko na chwilkę. Mama-społecznica, na własne życzenie "zatrudniona" w trzech trójkach klasowych od zeszłego tygodnia ma w głowie przygotowania niespodzianek dla Pań nauczycielek. Dziś jeszcze kwiaty, jutro je odebrać i rozdać dzieciom, które podziękują Paniom za 10 miesięcy pracy. My mamy, może nie tylko ja, ale i inna mama z trójki, też chce wyrazić swoją wdzięczność, więc będzie jutro co robić. Obowiązki domowe wiszą na kołku i czekają łaskawie na wykonanie. Moje potrzeby to już nawet kołka nie mają, zakopane są głęboko pod ziemią.A co się stanie jak zaczną kiełkować i dopraszać się o podlanie, o zadbanie o nie? Czy mama wtedy będzie wstanie to zrobić, czy też będzie jak zrzędliwy stary ogrodnik, który jest zły na swój ogród, który za szybko rośnie?

Ogrodniku szanowny, pamiętaj, Ty też jesteś człowiek, Ty też masz potrzeby, które warto sukcesywnie zaspokajać, tak jak dba się o roślinę. Jeśli się tego nie robi, wówczas zaczynają te potrzeby obrastać chwastami, zaczynają więdnąć, w końcu już ich w ogóle nie widać, choć są, tylko ukryte w gąszczu tego, co przeszkadza. Wyrwij chwasty, pozbądź się myśli oceniających, pozbądź się tego co się powinno, co wypada, zapomnij o tym, co inni pomyślą. Takie myśli to chwasty, które zasłaniają nasze potrzeby. Pomyśl co czujesz i zastanów się czego w związku z tym Ci potrzeba. Pooddychaj, weź do ręki lekturę Porozumienie bez przemocy Marshalla Rosenberga i znajdź tam listę potrzeb. Zobacz, która z nich zarosła, która chce się wydostać na powierzchnię i zadbaj o nią. Ty poczujesz się lepiej, a inni wokół Ciebie zobaczą w Tobie piękno, zarazisz ich swoim spokojem i chęcią dawania z serca.

Ty sam poczujesz siłę i energię życiową.

Już samo myślenie o swoich potrzebach i planowanie ich zaspakajania daje siłę i nadzieję. Człowiek ma energię i wierzy, że będąc w kontakcie z samym sobą, znajdzie wiele konstruktywnych strategii na zaspokajanie swoich potrzeb, nawet jeśli się ma mało czasu i dużo ludzi wokół siebie, którzy potrzebują naszej pomocy. Tacy najważniejsi ludzie potrzebujący obok nas, to nasze dzieci. One same swoich potrzeb nie zaspokoją. Potrzebują do tego dorosłych. Rodzice wiedzą, że czasem warto poczekać ze swoimi sprawami i dać dziecku to, czego potrzebują. Jednak kiedy odkłada się na później bardzo dużo, może okazać się, że za mało dba się o siebie. Wówczas człowiek zaczyna się bać, że ani on sam, ani nikt obok nie widzi, że on też jest tylko człowiekiem, który by żyć w pełni musi zaspokajać swoje potrzeby. To my sami, my dorośli jesteśmy odpowiedzialni za dbanie o to, by dostać to, czego nam w danym momencie bardzo potrzeba i co nas przez ten brak blokuje do dalszego działania. Niezaspokojone potrzeby chcą się wydostać na powierzchnię i chcą być zaspokojone. W przeciwnym razie dopada nas frustracja, strach, niepewność, lęk, niepokój. Gdy to narasta wpadamy we wściekłość i ogarnia nas agresja. Działamy z pozycji naszych emocji i cała logiczna część naszego życia jakby na chwilę odpada.

Mnie tak się właśnie zdarzyło wczoraj. Kilka spraw, które poszły nie tak jakbym chciała, dodatkowo mały człowiek, który jest chory i wymaga opieki, kilka zaległych obowiązków i jeszcze zapomnienie o sobie samej doprowadziło mnie do emocjonalnego zamrożenia. Logiczne myślenie wyszło na spacer i długo go nie było. Kiedy wróciłam do siebie zaczęłam małymi kroczkami odrabiać zaległości, potem zatrzymanie się nad samym sobą i szukanie odpowiedzi na pytanie: "o co właściwie mi chodzi?"Znalazłam odpowiedź i wymyśliłam co zrobić, by poczuć się lepiej.
Samo o tym myślenie było już uspakajające.

Warto szukać równowagi i pamiętać o tym, że potrzeby każdego są ważne, i dorosłego i dziecka i o każde warto dbać i je szanować.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rodzice potrzebują wsparcia. Łodygowicki Klub Rodzica.

Coraz więcej słyszy się o powstawaniu klubów dla rodziców, gdzie mogą dostać wsparcie, zostać wysłuchanym, poczuć, że nie są na świecie sami. Takie kluby to też miejsce rozwoju i edukacji dla starszych i młodszych.

Ostatnio poznałam osobę, która myśli o wspieraniu rodziców i już nawet poczyniła pierwsze kroki w kierunku tworzenia Klubu Rodzica. Chcę ją w tym wspierać, bo rodzice tego potrzebują a i dzieci z tego skorzystają, kiedy rodzice będą mieć swoje potrzeby zaspokojone.

Tak więc polecam:

Łodygowicki Klub Rodzica

Zaglądajcie tam czasem. Zapewne niedługo będzie więcej informacji o działalności Klubu.

piątek, 21 czerwca 2013

Kłótnie o wychowywanie dzieci

Mama i tata, to dwoje zupełnie różnych i niepowtarzalnych ludzi, pochodzących czasem z różnych kultur, na pewno z różnych środowisk i domów. To ludzie, którzy mają różne życiowe doświadczenia, odebrali odmienne wychowanie i z tym wszystkich wchodzą w związek, który wpływa na ich dzieci. Czasem wydaje się nam, że mamy ten sam styl wychowywania naszych dzieci, no może bardzo podobny, a chwilami chcielibyśmy zrobić coś innego niż nasz parter lub partnerka.

Jak dojść do porozumienia? A może niech każdy robi swoje? Czy lepiej być zgodnym, czy różnorodność jest nieunikniona? Takie pytania czasem pojawiają się, a to w mojej głowie, a to gdzieś je słyszę. Kiedy w zaczyna się kłótnia, rozmowa o to co zrobić wtedy nie doradzam tylko najpierw słucham, czyli daję empatię. Tego się nauczyłam, nie zawsze tak było, ale teraz wiem, że się da i że warto być cierpliwym i uczyć się każdego dnia i za to jestem sobie wdzięczna.
Jeśli czegoś nie jestem pewna to zadaję pytania, upewniam się, czy to, co słyszę, to rzeczywiście to samo, co mój rozmówca chciał powiedzieć. Zgaduję i szukam potwierdzenia.

Dam przykład:

Jeden z rodziców mówi:
"Bo Ty zawsze stajesz po jego stronie"
Słucham i zastanawiam się co mój rozmówca miał na myśli. Na ten czas staram się odsunąć na bok moje myśli, uczucia i dać moje słuchające serce rozmówcy. Kiedy dam mu empatię, potem on usłyszy mnie.
Pytam:
JA: "Czy to jest tak, że chcesz żebym zauważyła, że w tej sytuacji jest też ktoś inny kto potrzebuje mojej uwagi?"
- "Nie, to nawet nie o to chodzi. chcę by on zrozumiał, że źle zrobił i powinien ponieść konsekwencje"
JA: "Nie podoba Ci się to, że ktoś jest skrzywdzony?"
-"On czuje się słabszy i nie bije, ale wychodzi obrażony i wtedy jest zły i krzywdzi samego siebie, jest agresywny wobec siebie".
JA: "Tak, zauważyłam, że on nie uderzy rodzeństwa, ale za to jest bardzo smutny i zły, nawet obrażony, trudno do niego dotrzeć i też potrzebuję go z tego wyrwać, bo chcę by był bezpieczny i taka agresja do środka, do siebie samego jest gorsza niż ta na zewnątrz. Może warto by było go nauczyć tą agresję wyładowywać w bezpieczny sposób. Zastanawiam się, czy masz jakiś pomysł jak tą sytuację rozwiązać?"
-"Nie, Ty coś wymyśl"
JA" "Nie chcę Ci doradzać, bo nie mam patentu na to, czy to co robię, Tobie będzie odpowiadało, czy się sprawdzi. Mogę jedynie powiedzieć jak ja sobie radzę z trudnymi sytuacjami. Mogę też powiedzieć, że chyba wiem skąd się one biorą, jak ja czuję. A i jeszcze dodam, że wiem co zwykle u mnie działa, czasem, dopóki się nie "spierze", dopóki nie trzeba wymyślić czegoś nowego."

Każda sytuacja jest inna i jej uczestnicy są niepowtarzalni. To co działa u jednych u drugich może okazać się klapą.

To, o czym warto pamiętać i działa zawsze, to:

1. Zanim cokolwiek się powie, warto ochłonąć, wyjść i się uspokoić, pooddychać i wrócić do siebie. Pozwolić emocjom opaść, zwłaszcza jeśli sytuacja dotyczy relacji z dzieckiem. Dzieci zawsze obwiniają siebie za zaistniały problem, czy to błahy, czy poważny a w relacji rodzić-dziecko, to dorosły odpowiada za ich jakość.
2. Pozbyć się oceniających i osądzających myśli typu: "bo on jest złośliwy", "bo zrobił to specjalnie i jeszcze teraz kłamie", "bo to on zawsze zaczyna i bije a młodszy/słabszy/grzeczniejszy się wycofuje""bo mnie nie słucha, specjalnie to robi, na złość". POZBYĆ SIĘ KRYTYKI.
3. Zastanowić się, co tym "złym" lub "dobrym" zachowaniem dziecko próbuje powiedzieć, pokazać a dokładnie czego potrzebuje. Jaka kryje się za tym potrzeba, którą dziecko próbuje w tak zawiły dla nas dorosłych sposób zaspokoić.  Tak, to jest trudne, nawet bardzo, tyle, że tak już jest i jedynie co nam pozostaje to zapamiętać, że tak jest i nauczyć się reagować inaczej. To raczej my dorośli potrzebujemy się czegoś nauczyć i jeśli to się nie udaje to znaczy, że najwyraźniej nam nauka z trudem przychodzi.
4. Pomóc dziecku tą potrzebę zaspokoić, bo dorośli potrafią swoje potrzeby zaspokajać sami. Przy małych dzieciach od razu, bo one nie są zdolne zrobić tego same. Przy starszych można powiedzieć, czego my w danej chwili potrzebujemy i spróbować się dogadać. To czy się uda zależy od wielu czynników. Pamiętajmy, że to jednak my dorośli, a mam wrażenie, że zwłaszcza kobiety, potrafimy odstawiać na bok swoje potrzeby, dzieci nie.W tym wszystkim najważniejsze jest być prawdziwym.

Taki przykład na prawdziwość. Co wieczór mówię moim dzieciom, że jestem zmęczona i potrzebuję odpocząć, po czym widzą mnie jak chodzę i sprzątam talerze do zmywarki, jedzenie do lodówki i jeszcze inne sprawy załatwiam przez godzinę. I tak codziennie od roku. Wczoraj padłam. Siedzę w kuchni, łokcie na stole i nagle poczułam, że muszę to zrobić, że muszę położyć głowę na stół, na tą moją rękę, na łokieć.Położyłam Weszła córka i mówi: "mamo Ty leżysz na tym stole tak jak my czasami, jak jesteśmy zmęczeni". No byłam w szoku. Pomyślałam, no tak, w końcu widzą, że naprawdę jestem skonana. Po czym na jedną moją prośbę, samodzielnie pochowali i te talerze, i jedzenie, i jeszcze pralkę załadowali.

czwartek, 20 czerwca 2013

Rodzinne wakacje i warsztaty dla rodziców. Wczasy Rewal.

Mam potrzebę dzielenia się z innymi, tym co uważam za cenne. Może ktoś uzna, że warto z tego skorzystać.

Chcę się dziś podzielić z wami pomysłem na wakacje.

Jeśli czujecie, ze chcecie budować bliskie relacje z Waszym dzieckiem, umieć się z nim bawić, umieć go słuchać i być usłyszanym, to zapraszam Was do Rewala, gdzie będzie okazja i odpocząć i czegoś się dowiedzieć. Będzie tam Marzena, trenerka komunikacji rodzinnej, mama 5-letniej dziewczynki. Byłam kiedyś u niej na warsztatach dla rodziców. Był to czas, w którym dostałam wsparcie, empatię, zostałam usłyszana, zobaczyłam, że nie jestem na świecie sama, że inni rodzice też mają pewne obawy, trudności i niekończące się pytania na temat tego jak dbać o relacje w rodzinie. Takich warsztatów z Marzeną było wiele i na każdych rodzice otrzymują dużo empatii, wsparcia, a przede wszystkich otwiera się przed nimi nowa świadomość. Jest to okazja do budowania nowej jakości życia w rodzinie, do budowania swojego świadomego rodzicielstwa. Po warsztatach po prostu człowiek wie co buduje relacje z dzieckiem i innymi ludźmi, a co je niszczy i umie to wykorzystać w codziennym życiu.Takie wakacje to okazja do rozwoju osobistego i zdobywania umiejętności rodzicielskich.
Oczywiście trening czyni mistrza i czasem jedno krótkie spotkanie nie wystarczy. Teraz jednak macie okazję ćwiczyć codziennie i stać się mistrzem w budowaniu bliskich relacji rodzinnych.

Zapraszam na wczasy do Rewala. Więcej szczegółów tu:

Wczasy Rewal i jeszcze na wakacje z FABRYKA SZCZĘŚLIWOŚCI

W codziennym natłoku obowiązków brakuje nam czasu na odpoczynek, na zatrzymanie się, zwolnienie i refleksję. Brakuje czasu na zadbanie o siebie, więc może takie wakacje z warsztatami to dobry sposób na zrobienie czegoś wartościowego dla siebie i jednocześnie dla rodziny, bo to, czego się nauczycie wpłynie na wasze relacje. To o czym mówi i propaguje Marzena na swoich warsztatach jest mi bliskie. Takie podejście do rodziny bardzo mi odpowiada. Kiedy dowiedziałam się o tym, że z dziećmi można być zamiast je stale pouczać i poprawiać, wiele spraw stało się jaśniejsze, dużo więcej rozumiem. Przede wszystkim czuję, że jestem świadomym rodzicem, którego intuicja została potwierdzona przez wiedzę, którą mogę wykorzystać.

To czego ja sama się nauczyłam sprawiło, że potrafię teraz usłyszeć moje dzieci. Potrafię zadbać o swoje potrzeby, obronić swoje granice i autonomię w sposób, który nie krzywdzi innych. Teraz potrafię też bez wyrzutów sumienia odmówić czegoś innym. Nadal uwielbiam dawać od siebie i kiedy robię to z serca i bez przymusu jest to o sto razy lepsze niż z powinności. Wiecie co nawet moje błędy nie są już dla mnie pretekstem do obwiniania się lecz odbieram je jako okazję do wyciągania wniosków na przyszłość. Teraz moje błędy są po to by się rozwijać a nie użalać się nad sobą. Teraz prawdziwie umiem i chcę się bawić z dziećmi, mam o czym rozmawiać z mężem, realizuję swoją pasję i marzenia i dzielę się nimi z bliskimi. To jest dla mnie ważne.

Warsztaty to dla mnie okazja do przypomnienia sobie i utrwalenia tego co ważne i zawsze czuję się po nich taka lekka, jakby ktoś mi skrzydła doprawił. Taki trening połączony z urlopem wakacyjnym to idealny czas, by zrobić to na co codzienność czasem nie pozwala. W ten sposób pokazuję bliskim, że i ja mam potrzeby i uczę je szanować. Kiedy zadbam o siebie, to po warsztatach mam więcej energii i ochoty do dawania z siebie innym. Skąd ta energia??
Zrobiłam coś dla siebie: to jest moja decyzja na mój rozwój, na odkrywanie mojej świadomości bycia ważna osobą dla siebie i innych ludzi, tych najbliższych i najważniejszych dla mnie. Teraz już wiem jak mówić, myśleć i postępować. Czuję, że robię coś wyjątkowego. To jakim jestem człowiekiem, w co wierzę i czym żyję wpływa na mnie, na moje dzieci i męża. To ode mnie i moich relacji w rodzinie zależy kim staną się moje dzieci.Chcę by miały zdrowe poczucie własnej wartości, bo to jest gwarancją na bycie szczęśliwym. Dlatego warto zadbać o swój rozwój, warto się nauczyć jak mówić by budować bliskie relacji dbając jednocześnie o siebie samego.

Takie wakacje z czasem dla rodziny i czasem dla siebie to jest to, co może warto wypróbować.

czwartek, 13 czerwca 2013

Wakacje już tuż tuż

Moja Madzia pojechała na Zieloną Szkołę. Kiedy ja była w jej wieku, jeździłam na kolonie. Wspomnienia mam przyjemne, może dlatego kiedy ona jechała miałam w sercu spokój i radość. Spędziłyśmy razem wieczór przed wyjazdem, leżąc w łóżku i rozmawiając. Ja opowiadałam jak się czułam jadąc na kolonie.

Mam mówi swojej córce:

"Wiesz, ja byłam zupełnie sama wśród nowych, zupełnie nieznanych mi kolegów i koleżanek, nawet Pani, która się nami opiekowała była dla mnie nieznajomą. Pamiętam, że szybko się polubiłyśmy, że w autobusie poznałam kolegę, który się mną zaopiekował, czułam się wtedy zauważona. Miałam tam też koleżankę starszą od siebie, z którą się bardzo lubiłyśmy. Ty jedziesz z swoimi kolegami z klasy i z Panią, którą lubisz. Dla mnie byłoby to coś nowego."

Córka: "Mamo o bałaś się"
Mama: "wiesz, byłam trochę zaniepokojona, nie wiedziałam jak to będzie, choć byłam też bardzo ciekawa. Teraz też czasami się zastanawiam jak to będzie, kiedy spotyka mnie coś nowego i zwykle z tej ciekawości próbuję tych nowych rzeczy."

No cóż, chyba wątpliwości mama nie rozwiała, bo dziecko jeszcze zadawało pytania. Wkroczyła więc mama z zabawą. Wzięła całą ekipę Misiaków leżących tuż nad naszymi głowami, które kłóciły się o to kto ma z Madzią na Zieloną Szkołę jechać, inne się wykłócały o to, które zostaną, by być z mamą i tak aż do śmiechu i do decyzji, który z nich jedzie.

Pomogło. Dziecko spokojnie zasnęło a teraz już siódmy dzień samo na wakacjach i z rozmów telefonicznych wnioskuję, że jest radosne. To na teraz. A jak wróci to napiszę jakie emocje nam towarzyszyły przy powitaniu.


Póki co, w kwestii wakacji chętnie polecę coś wyjątkowego. Wakacje rodzinne i okazja do rozwoju osobistych umiejętności komunikacyjnych w relacji z dzieckiem. Coś dla duszy, coś dla siebie, co skutkuje też na innych, na dzieci, na relacje z bliskimi.

Polecam gorąco i zapraszam na stronę Fabryka Szczęśliwości

wtorek, 11 czerwca 2013

Pobaw się ze mną

Znam kilka osób, które uwielbiają się bawić z dziećmi, tzn. ja to tak odbieram. Widzę, że w różnych okolicznościach łapią kontakt z dzieckiem bawiąc się z nim, czasem coś do dziecka powiedzą, podejdą, zaczepią, dadzą delikatnego "kuksańca" pod żebra, połaskoczą i od tak subtelnego wstępu przechodzą, zupełnie naturalnie do poważniejszych zabaw siłowych z dzieckiem. Zawsze ich darzyłam wielkim uznaniem i lekką zazdrością myślałam sobie: "Jak oni to robią? Z taką lekkością i radością. Tyle frajdy czerpią z zabawy, zarówno dorośli jak i dzieci. Też bym tak chciała...znaleźć czas i chęć w natłoku codziennych spraw złapać oddech, zatrzymać się i zwyczajnie dobrze się bawić."



Dlatego pomyślałam, że warto kupić książkę bostońskiego doktora psychologii, specjalizującego się w terapii przez zabawę, Lawrenca J. Cohen'a "Rodzicielstwo przez zabawę". Po jej przeczytaniu utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że to jest to, co daje dorosłemu najbliższy kontakt z dzieckiem. Okazuje się, że jest to sposób na zaspokojenie wielu potrzeb dziecka i dorosłego. Jedną z nich jest potrzeba wzbogacania życia dziecka, czyli każdy rodzic chce, by jego dziecko miało zapewnione to, czego potrzebuje. Dzięki zabawie dbamy o to, by dziecko się prawidłowo rozwijało na wielu płaszczyznach.

W trakcie zabawy dziecko uczy się rozwiązywać konflikty, kłóci się z rówieśnikami o zasady, negocjuje, wchodzi w relacje, zastanawia się, co zrobić by osiągnąć cel tak, by być zadowolonym i jednocześnie nie stracić przyjaźni z kolegami, jak zachować autonomię i pozostać w grupie, czyli jak iść na kompromis bez straty dla siebie. Czasem może woli poświęcić coś z własnej woli dla dobra ogółu, czyli współpraca może okazać się ważniejsza niż to, czego w danym momencie się chce. To właśnie bawiąc się dziecko nabywa wiele umiejętności społecznych, na których rodzicom tak bardzo zależy, jak na przykład umiejętność dzielenia się z innymi i współpracy. Rodzice czasem nie są wstanie słuchać dziecięcych kłótni, a dzieciom jest to bardzo potrzebne, bo dzięki temu uczą się dbać o siebie i innych. Wygląda to mniej więcej tak, że mały człowiek chce czegoś, ale chce też by jego kolega pozostał jego przyjacielem. To jest szukanie równowagi i dbanie o swoją autonomię. Warto więc nie ingerować, nie być sędzią a raczej obserwatorem: "widzę, że oboje chcecie tą samą zabawkę, was jest dwóch a zabawka jest jedna, macie jakiś pomysł co zrobić?"

Ogromne znaczenie ma w życiu dziecka bliskość, którą można doskonale budować poprzez zabawy siłowe, przepychanki, turlanie, łaskotanie, podrzucanie i wiele jeszcze innych.

O tych zabawach pisze w swojej nowej książce "Siłowanki" Lawrence J. Cohen. Książka zawiera wiele przykładów na wspólną zabawę z dzieckiem, dostosowanych do wieku i umiejętności dziecka. O znaczeniu siłowanek można więcej poczytać tu: Warto siłować się z dzieckiem oraz oczywiście w samej książce, którą polecam.

Dla zainteresowanych tematem zabawy z dzieckiem zapraszam też na Warsztaty Pobaw się ze mną

czwartek, 6 czerwca 2013

Warsztaty dla rodziców i opiekunów w tematyce zabawy

Kolejne warsztaty dla rodziców i opiekunów, którzy chcą budować z dzieckiem bliskie relacje, tym razem za pomocą zabawy.

Jeśli chcemy pomóc dziecku w radzeniu sobie z trudnymi emocjami a już sami nie wiemy jak to warto pomyśleć o zabawie. Jeśli widzimy, że nasze dziecko jest nieśmiałe, dodajmy mu odwagi bawiąc się z nim. Jeśli słyszymy, widzimy, że nasze dziecko się złości czy jest agresywne, nie martwmy się zbytnio a pobawmy się z nim. Jeśli chcecie wiedzieć jak to się dzieje, skąd się to bierze, dlaczego dziecko przeżywa trudne emocje i sobie samo z nimi nie radzi, przyjdźcie na warsztaty.

Już 15 czerwca w sobotę, w Pietrzykowicach koło Żywca.

Dla dziecka zabawa to podstawowa forma doświadczania świata. Warto się do tego świata dołączyć i być jego czynnym uczestnikiem. Warto usiąść na podłodze i zwyczajnie się pobawić czy też zaprosić dziecko do wspólnego gotowania wprowadzając elementy zabawy. Może okazać się, że i dla nas ten czas będzie świetną zabawą.

Najciekawsze jest to, że wiele spraw z codziennego życia dorosłego można połączyć z zabawą i na pewno wielu rodzicom się to udaje, a nawet jest to normą i codziennością.
Zapewne nie przypuszczają, że się bawią.

Przyjdź i zobacz, że bawiąc się z dzieckiem wiele zyskujesz Ty i Twoje dziecko.

wtorek, 4 czerwca 2013

Warsztaty dla rodziców i opiekunów

Jeśli ktoś nie może lub nie chce jechać na warsztaty do Katowic to zapraszam do Łodygowic koło Żywca. W parku, w zamku, w Stowarzyszeniu Manufaktura Kultury-Laboratorium Emocji.eu.

Jeśli ktoś ma pod opieką dziecko, którym się w tym dniu opiekuje, to zapraszam z dzieckiem, które będzie miało zapewnioną opiekę i zabawę. Jedne warsztaty dla rodziców a obok, za drzwiami warsztaty dla dzieci. W razie potrzeby dziecko może wejść i przytulić się do mamy :)

Organizatorzy zapewniają kawę lub herbatę.


Uczestnicy warsztatów mówili, że były dla nich inspiracją i bodźcem do działania, zwłaszcza jeśli osiąga się małe sukcesy. Więcej komentarzy i opinii o warsztatach można znaleźć na:

http://www.fabrykaszczesliwosci.pl/


Warsztaty to okazja do zobaczenia, że z problemami nie jest się samemu, że są na świecie ludzie, którzy mają podobne kłopoty, że doświadczają podobnych trudności w kontaktach z dziećmi. Uczestnicy się otwierają i okazuje się, że rodzicielstwo to trudna praca, owiana radością, szczęściem ale i smutkiem, frustracją czy złością. Te uczucia doświadczają wszyscy rodzice i świadomość, że nie tylko ja tak mam jest pokrzepiające. Na warsztatach dowiadujemy się, że budowanie bliskich relacji z dzieckiem jest możliwe i wcale nie musimy z siebie rezygnować i poświęcać się.

ZAPRASZAM!