Po pierwsze:
Przyznałam się, że to może być dla mnie manipulacja. Skoro czuję niepokój, to coś jest nie tak.
Po drugie poszukam w sobie odpowiedzi na pytanie:
O CO MI CHODZI? Czego ja chcę?
Chcę zatroszczyć się o swoje potrzeby i to jest zupełnie naturalna sprawa. biorę za siebie 100% odpowiedzialność i wybieram taki sposób, który wydaje mi się najlepszy. Widzę jednocześnie, że troszcząc się o siebie, tracę kontakt z drugim człowiekiem. A więc jeszcze jakaś jedna ważna potrzeba, przy tej okazji, nie została zaspokojona. Jaka?
BYCIA W RELACJI z drugim, chcę go brać pod uwagę, chcę się troszczyć zarówno o siebie jak i o drugiego i dlatego szukam strategii zaspokojenia potrzeb obu stron.
Przykład:
ja:
"Dzieciaki, chcę tu teraz posprzątać. Proszę Was zabierzcie swoje ubrania z łazienki i zanieście je do szafy"
dzieciaki chórkiem:
"za chwilę"
Ja (z czystą ciekawością i zainteresowaniem oraz z zaufaniem, że oni na prawdę mi chcą pomóc i że ja też potrafię ich usłyszeć):
"to, co Wy teraz robicie?"
I idę zobaczyć co robią, by w ogóle sprawdzić, czy jest szansa na współpracę. I widzę, że właśnie przygotowują przedstawienie, więc mówię:
"Aha, macie teraz próbę i pewno chcecie ćwiczyć. Ja chcę teraz posprzątać, wy ćwiczyć - macie jakiś pomysł, co teraz zrobić?"
No i zaczyna się dialog, oni mają swoje pomysły, ja sprawdzam, czy dla mnie to jest ok, a może ja wpadnę na jakieś rozwiązanie, sprawdzę jak bardzo mi zależy na porządku, co stracę a co zyskam jeśli oni mi nie pomogą. Myślę nad tym na czym bardziej mi zależy, czyli która potrzeba jest ważniejsza:
porządku, czy bycia w relacji z dziećmi (prowadząc z nimi dialog jestem w relacji). Zmuszając ich (np. manipulacją) do pomocy zrywam relację. Mówiąc o sobie dbam o autentyczność. Biorąc ich pod uwagę, pytając o zdanie, pokazuję, że są dla mnie ważni, że akceptuję ich bezwarunkowo, też wtedy, gdy ja chcę sprzątać, a oni chcę robić coś innego. I to nie koniec ja się nie poddaję. To dla mnie początek - TO JEST RELACJA.
To, czym się kieruję, to troską o siebie. Głównie dbam o siebie, o swoje uczucia i potrzeby, a jedną z nich jest potrzeba troski o drugiego i chęć zbudowania z nimi relacji. A więc mogę być "zdrową egoistką", która z własnej potrzeby troszczy się o innych, bo to jest korzyć sama w sobie dla mnie. To co robię, wypływa z moich potrzeb.
Jasne, czasami nie mam siły na budowanie relacji i, albo zmuszam ich, albo siebie do czegoś, czego w gruncie rzeczy nie chcę. Takie działanie, wcale nie sprawia, że żyje mi się dobrze. Cóż...może to też jest potrzebne-do rozwoju, do zmiany. Tak postępując też coś wybrałam, za tym były jakieś moje ważne potrzeby. Tak, pewno, ja widzę, że to nie było najlepsze wyjście, nie udaję. Ta refleksja pozwoli mi na kontakt ze sobą, na przyjrzenie się temu, o co mi chodzi i znalezienie lepszego sposobu na raz następny. Użalanie się nad sobą, dla mnie, nie jest konstruktywne. Szukanie uczuć, potrzeb i strategii tak, nawet jeśli będą przynosiły korzyści w przyszłości. To jest dla mnie uczenie się przez doświadczenie. Takie podejście pozwala mi nie mieć niszczącego poczucia winy.