Jeszcze całkiem niedawno wiele rzeczy w sobie zwyczajnie nie lubiłam. Dostrzegałam je i za wszelką cenę chciałam zmienić, począwszy od swojego wyglądu zewnętrznego, aż po swój sposób zachowywania się, reagowania na pojawiające się w moim życiu emocje, traktowania bliskich i siebie samej. No i teraz mogę powiedzieć, że to moje nielubienie pchnęło mnie do zmiany, do rozwoju. Najbardziej nie lubiłam się za to, że krzyczałam na dzieci. To był motor moich zmian. Z okazji wszelakich świąt słyszałam życzenia kierowane do mnie: "życzę Ci więcej cierpliwości". O Boże! Jak ciężko było mi przyjąć te życzenia. W mojej głowie pojawiała się ocena, osąd, że jestem beznadziejną matką, której brakuje cierpliwości. Choć tak bardzo byłam tego świadoma, to w chwilach trudnych, a jak się ma troje malutkich dzieci i masę "muszę i powinnam" w głowie, to wcale nie jest to takie łatwe, by ten stan rzeczy zmienić. Próbuje się, a nie wychodzi.
W końcu jednak wyszło! Nastąpiła zmiana, rozwój i samopoznanie. Teraz potrafię się wsłuchać w to, co czuję i szukać swoich potrzeb. Dziś potrafię zobaczyć w człowieku jego uczucia i potrzeby. Wcześniej też widziałam, ale jakby za mgłą tego, co wypada, co się powinno, jak należy się zachowywać. Było trudniej dotrzeć do swojego serca, a kiedy nie wiem co jest w moim sercu, ciężko usłyszeć drugiego. Pokochałam swoje uczucia: każde! One są mi potrzebne jak woda, chleb i powietrze. Pokochałam to, czego do życia mi potrzeba. Kocham życie, a więc i siebie i innych, tak po prostu bo życie jest. ŻYCIE JEST we mnie, w Tobie, w Dzieciach.
Wszystko zawsze zależy tylko ode mnie. To jest moje życie, ja jestem za nie w 100% odpowiedzialna. Mogę choć każdego dnia znajduję przy najmniej kilka wymówek, by iść starymi utartymi i dobrze znanymi ścieżkami i nawet wiem, dokąd one mnie doprowadzą i co będę czuła na końcu tej drogi. Czasami to robię, bo zwyczajnie wybieram bezpieczeństwo i to też jest OK. Jednocześnie czuję smutek, bo kilka innych ważnych potrzeb nie jest zaspokojonych. I to też jest OK. To jest nam po prostu potrzebne, to uczucie smutku, żalu, niezadowolenia, frustracji czy złości.
Po co??? Dla mnie po to, by je dostrzec i pójść za nimi. Idę za złością w sposób konstruktywny uświadamiając ją sobie. Ok, czasami się powściekam, ponarzekam, przy okazji wysprzątam pół domu. To jednak daje mi czas do namysłu, do refleksji nad tym co się dzieje i właściwie o co mi chodzi. A tak a pro po, by zbytnio nie przynudzać, to właśnie pojawiło się w mojej głowie takie zdanie, które czasami żony słyszą od mężów: "ale o co właściwe kobieto Ci chodzi?". No dokładnie, na prawdę czasami za cholerę nie wiem o co mi chodzi! Czasami idę sobie z tą niewiedzą spać. Innym razem rozmyślam i zgaduję i wpadam na genialne odkrycia, znajduję potrzebę rozwoju i kiedy za nią biegnę, czuję radość, bo coś się dzieje, bo jest lepiej, bo w końcu potrafię samą SIEBIE POKOCHAĆ.
Czasami warto otworzyć swoje uszy i serce na to, co ma do powiedzenia drugi człowiek: mąż, dzieci, rodzice, rodzeństwo, teściowie, znajomi, przyjaciele. Nie chodzi o to, by od razu iść za nimi. Chodzi o to, by słuchać, zastanawiać się jak się to ma dla mnie, czy to mnie wzbogaci, może czasami wypróbować, albo zwyczajnie jednak iść za głosem serca.
No więc jak POKOCHAĆ SIEBIE?
Stać się świadomym tego, że:
każde UCZUCIE po prostu JEST (nie ma negatywnych czy pozytywnych). Jest nam dane po to, by życie trwało, by się rozwijało i wzbogacało człowieka i cały świat
każdy działa kierowany POTRZEBAMI, które są identyczne dla wszystkich i małych i dużych i to jest OK, bo to tak samo jak potrzeby jest zupełnie naturalny proces wspierający życie
każdy ma INNE SPOSOBY (STRATEGIE) na zaspakajanie potrzeb i nie warto ich oceniać, tylko WARTO WYBIERAĆ TAKIE, które WSPIERAJĄ ŻYCIE moje własne i ludzi obok mnie
NIE MA POCZUCIA WINY jest tylko OBECNA ŚWIADOMOŚĆ tego, że moje działanie wspiera moje życie i jest bezpieczne, konstruktywne i nie raniące, ani mnie, ani drugiego człowieka
WYRZUTY SUMIENIA???? Powiedziałabym raczej, że jest SMUTEK, ŻAL, bo odkrywam, że moje dawne działanie nie wzbogacało, nie podtrzymywało życia, było raniące dla mnie samej i moich bliskich. BYŁO, bo nie potrafiłam postępować inaczej, bo nie byłam świadoma, nie miałam takiej wiedzy i doświadczenia, jakie mam teraz. Jeśli ten smutek jest nadal, to być może POTRZEBUJĘ ODŻAŁOWAĆ to, co się stało, pogadać z kimś, zastanowić się nad tym w swoim sercu, pomyśleć, jak mogłabym coś zrobić inaczej, tak by na przyszłość już być przygotowaną. Co mogę zrobić teraz? Teraz już wiem, że mogę inaczej, wiem co wybrać i następnym razem to zrobię. Jeśli znów coś nie wyjdzie, to jestem spokojna, bo wiem, że na pewno znajdę inne rozwiązanie, bo mam ŚWIADOMOŚĆ, że jest MILION SPOSOBÓW na to, by zaspokoić swoje potrzeby, by O SIEBIE ZADBAĆ. Wiem, że dbając o siebie samą - dbam o drugiego człowieka.
Będąc odpowiedzialną za swoje uczucia i potrzeby nie mówię:
to Twoja wina
bo Ty zawsze
Ty znowu
bo przez Ciebie
Będąc odpowiedzialną za swoje uczucia i potrzeby MÓWIĘ do siebie
Czuję żal, bo ja czegoś potrzebuję. Mogę poprosić Cię o pomoc lub poszukać innego rozwiązania.
OK czasami wpadam w panikę, bo wydaje mi się, że sama sobie nie poradzę, bo potrzebuję widzieć nadzieję i mieć pewność, że się uda, że są te sposoby, że dam radę. Są chwile, kiedy robię coś sama, są chwile, kiedy proszę o pomoc.
DBAM O SIEBIE:
Obdarzam siebie samą zaufanie, pozwalam sobie na to, by drugi człowiek wszedł do mojego życia i mi pomógł, by zobaczył moje uczucia, moje serce, czasami strach, bezsilność innym razem entuzjazm i radość.
Dbam o siebie, kiedy obdarzam drugiego zaufaniem. Kiedy wierzę, że i on może zrobić coś za mnie, dla mnie, może zupełnie inaczej niż ja, a jednocześnie będzie to wzbogacające, będzie mi i jemu dzięki temu żyło się lepiej. To wymaga ode mnie zaufania do siebie samej, że dam radę zmierzyć się być może z jakimś rozczarowaniem, smutkiem, a może z ogromną radością, wdzięcznością. Mam odwagę przyjąć każde uczucie. To wymaga ode mnie zaufania do drugiego. Wydaje mi się jednak, że to zaufanie to i tak dotyczy mnie samej, czyli tego co ja zrobię z tą pomocą od drugiego, jak ta pomoc się na mnie odbije, jakie uczucia wywoła i czy ja chcę się z nim zmierzyć, czy ma siłę, czy mam do siebie zaufanie? A jeśli nie, to też OK, to być może jeszcze to nie jest ten czas.
WSZYSTKO CO ROBIĘ wynika z troski i odpowiedzialności za siebie samego. I w każdej chwili mogę wybierać co i jak chcę robić.
Zawsze mam wybór. Zawsze jest mnóstwo sposobów, czasami warto zaczekać, ochłonąć, przespać się, pomyśleć: "ok, teraz nie widzę rozwiązania i jednocześnie wierzę, że wkrótce na nie wpadnę. Może wtedy, gdy będę gotowa!"
I mam prawo:
odpocząć i bezmyślnie pogapić się w telewizor
nie chcieć dziś gotować obiadu (albo w ogóle tego nie robić)
chcieć czasami pobyć w samotności (choć 2 dni w SPA, tylko JA)
pogadać spokojnie przez telefon (nie słysząc obok "mamo, mamo")
wyjść na imprezę i świetni się bawić
spać do 10-tej
mieć nieposprzątany dom już od kilku miesięcy : D
spędzić weekend tylko z mężem
bronić swoich wartości
słuchać tylko siebie
i jednocześnie mam prawo:
pomagać innym z pełni serca
dbać o porządek w domu
codziennie gotować obiady
troszczyć się o rodzinę
słuchać rad
pomagać dzieciakom
robić kanapki do szkoły
bawić się z dziećmi
przytulać
Mam prawo wyboru. Jestem WOLNA.
środa, 18 czerwca 2014
wtorek, 17 czerwca 2014
Empatia dla siebie. Relacja z Treningu Wspierający Rodzic. Część Dziesiąta.
Empatia dla siebie...hmmm, czasami wydaje mi się, że jest to coś, na co rzadko sobie pozwalamy, co w naszej kulturze wydaje się być kojarzone z egoizmem i zwyczajnie nam tego nie wypada robić. Jeśli chodzi o matki to pokutuje taki
stereotyp, że ONA MUSI i POWINNA:
zostać w domu i wychowywać dzieci
gotować dwudaniowy obiady z deserem i to koniecznie na 13-stą!
sprzątać, prać, prasować
zaprawiać kompociki na zimę
uprawiać własne jarzyny
robić zakupy
dopilnować zadań domowych swoich dzieci
mieć prawo jazdy - oczywiście po to by samej wszystko załatwić
dopilnować budowy domu
pamiętać o urodzinach rodziców, teściów, cioć, wujków i przyjaciół i zawsze mieć gdzieś w szafie ukryty prezent w razie gdyby się okazało, że jednak o kimś się zapomniało
zawozić dzieci na basen, angielski i piłkę nożną
codziennie uczestniczyć z dzieckiem w nabożeństwach przygotowujących do ważnych sakramentów św.
i jeśli jeszcze o czymś zapomniałam, to na pewno każda z nas sobie już tu sama coś dopowie
a no i oczywiście ZAWSZE BYĆ UŚMIECHNIĘTĄ I ZADOWOLONĄ Z ŻYCIA I NIGDY SIĘ NIE ZŁOŚCIĆ!!!
Nie podoba Ci się powyższa lista?!
OK, masz do tego prawo. Masz PRAWO SIĘ O SIEBIE ZATROSZCZYĆ, ZADBAĆ, DAĆ SOBIE EMPATIĘ, nie zgadzać się z innymi, chcieć siebie wyrazić, to co czuję i to jakie wartości Ci przyświecają i głośno powiedzieć:
TAK czuję np. ZŁOŚĆ, bo potrzebuję SZACUNKU, WSPÓŁDZIELENIA, WSPÓŁODPOWIEDZIALNOŚCI, WOLNOŚCI, SPOKOJU, ODPOCZYNKU, ZABAWY, PORZĄDKU, HARMONII i miliona różnych innych rzeczy.
DAJĘ SOBIE EMPATIĘ kiedy skupiam się na tym, co teraz czuję
wyrażam te uczucia:
w bezpieczny dla mnie i moich bliskich sposób, dlatego, kiedy czuję, że za chwilę "wyjdę z siebie" i powiem coś raniącego, wychodzę z domu, wychodzę do drugiego pomieszczenia i zastanawiam się O CO MI CHODZI, co ja czuję, czego potrzebuję. Mówię głośno o tym, co się stało i co ja w związku z tym czuję, MÓWIĘ DO SIEBIE (przed lustrem lub zwyczajnie w "eter"), może krzyczę (nie na kogoś, lecz tak po prostu-ja na przykład idę sobie pogadać sama do siebie na strych-bardzo pomaga, a jak frustracja jest duża to przy okazji zawsze coś jeszcze posprzątam z tych złości)
kiedy już uczucia są wyrażone, zastanawiam się O CO MI CHODZI,czego ja POTRZEBUJĘ i też najlepiej głośno o tym powiedzieć, czasami nie wystarczy powiedzieć samej sobie, wówczas warto mieć kogoś, kto będzie gotowy nas wysłuchać bez oceniania, kto nas obdarzy tą empatią. Biorę za siebie odpowiedzialność i jeśli potrzebuję EMPATII DLA SIEBIE, a nie potrafię jej teraz sobie okazać, proszę o pomoc.
EMPATIA DLA SIEBIE to dla mnie takie dbanie o siebie, dostrzeganie uczuć i tego co się dzieje w moim ciele, szukanie niezaspokojonych (lub zaspokojonych) potrzeb i zatroszczenie się o te potrzeby. To szukanie rozwiązania, strategii i sposobu na wzbogacenie własnego życia.
Jeśli mój kubek empatii jest pełny, jeśli troszczę się o siebie i swoje potrzeby i mam w nadmiarze, to naturalnie mam ochotę komuś odlać, podzielić się swoją pełnią. Mam nalane do swego kubka "od serca", jest przepełnione, wylewa się z niego i zalewa miłością wszystkich dookoła mnie, świat wydaje się być piękny, przyjazny, cudowny. Jest tak tylko wtedy, KIEDY JA SAMA DBAM O SIEBIE I BIORĘ ZA SIEBIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Jeśli coś z powyższej listy wyraźnie mi nie odpowiada, czegoś bardzo nie lubię robić, nie ma we mnie na coś zgody, to nie robię tego! Daję sobie empatię poprzez szczere się do tego przyznanie i odklejenie etykietki "JA MUSZĘ". Daję sobie prawo do zmiany.
Nie muszę domu sprzątać sama. W ogóle nie muszę tego robić. Ja nie mam potrzeby porządku-ktoś mi ją tylko wdrukował ;-) Mogę co tydzień w sobotę spędzać czas z rodziną lub jechać na warsztaty. Dom,w którym na podłodze leżą skarpetki, buty znajdują się i w łazience i w pokoju czy kuchni, dom, w którym zamiast obiadu są kanapki, to też dom. A może to dom w którym każdy jest wolny, szczęśliwy i uśmiechnięty? I nagle się okazuje, że inni też mogą robić pewne rzeczy, które do tej pory robiłam tylko ja?
Kiedy patrzę na siebie i w konsekwencji na innych z perspektywy potrzeb, to nie ma we mnie oceniania, osądzania i oczekiwań. Robię wszystko tak jak potrafię, na tyle na ile pozwala mi moja aktualna wiedza i doświadczenia a więc nie ma we mnie poczucia winy. Mogę bolesne czy raniące zdarzenie przerobić przez pryzmat uczuć, potrzeb, dostępnych mi sposobów ich zaspakajania i sprawdzić, co mi i innym to dało, co mogłabym zrobić dziś inaczej, tak by było dla mnie/innych wzbogacające.
OK zrobiłam to, co zrobiłam, bo tak umiałam.
OK teraz mogę to zrobić inaczej.
Nie przepraszam! Zamiast tego mówię, co teraz czuję (może smutek), bo potrzebuję (być w kontakcie z osobą z tego zdarzenia) i mam prośbę (proszę Cię powiedz mi jak Ty to widzisz?)
To więcej niż przepraszam! To gotowość na przyjęcie uczuć (być może intensywnych) i potrzeb drugiego człowieka. To czas na odbudowywanie relacji, bo być może mamy teraz potrzebę budowania kontaktu i bliskości.
Do mnie to bardziej przemawia niż PRZEPRASZAM
Nie ma za co przepraszać, bo nie ma winy, są tylko zdarzenia, zachowania, reakcje odpowiednie do stanu świadomości danego człowieka. Gdybym wiedziała to, co wiem teraz, zachowałabym się inaczej.
Padło słowo PRZEPRASZAM, bo czuję smutek, bo potrzebuję.....
a więc w moim nowym języku mówię:
"Wiesz, teraz kiedy moje emocje opadły (obserwacja), to czuję wielki smutek (uczucie), bo potrzebuję być z Tobą w kontakcie (potrzeba), możemy pogadać (prośba)?"
Kocham ten mój nowy język! :-) I dzielę się z Wami tym co, kocham, bo wierzę, że to bardzo wzbogaca życie (moje na pewno), a może i Wasze wzbogaci.
stereotyp, że ONA MUSI i POWINNA:
zostać w domu i wychowywać dzieci
gotować dwudaniowy obiady z deserem i to koniecznie na 13-stą!
sprzątać, prać, prasować
zaprawiać kompociki na zimę
uprawiać własne jarzyny
robić zakupy
dopilnować zadań domowych swoich dzieci
mieć prawo jazdy - oczywiście po to by samej wszystko załatwić
dopilnować budowy domu
pamiętać o urodzinach rodziców, teściów, cioć, wujków i przyjaciół i zawsze mieć gdzieś w szafie ukryty prezent w razie gdyby się okazało, że jednak o kimś się zapomniało
zawozić dzieci na basen, angielski i piłkę nożną
codziennie uczestniczyć z dzieckiem w nabożeństwach przygotowujących do ważnych sakramentów św.
i jeśli jeszcze o czymś zapomniałam, to na pewno każda z nas sobie już tu sama coś dopowie
a no i oczywiście ZAWSZE BYĆ UŚMIECHNIĘTĄ I ZADOWOLONĄ Z ŻYCIA I NIGDY SIĘ NIE ZŁOŚCIĆ!!!
Nie podoba Ci się powyższa lista?!
OK, masz do tego prawo. Masz PRAWO SIĘ O SIEBIE ZATROSZCZYĆ, ZADBAĆ, DAĆ SOBIE EMPATIĘ, nie zgadzać się z innymi, chcieć siebie wyrazić, to co czuję i to jakie wartości Ci przyświecają i głośno powiedzieć:
TAK czuję np. ZŁOŚĆ, bo potrzebuję SZACUNKU, WSPÓŁDZIELENIA, WSPÓŁODPOWIEDZIALNOŚCI, WOLNOŚCI, SPOKOJU, ODPOCZYNKU, ZABAWY, PORZĄDKU, HARMONII i miliona różnych innych rzeczy.
EMPATIA DLA SIEBIE
DAJĘ SOBIE EMPATIĘ kiedy skupiam się na tym, co teraz czuję
wyrażam te uczucia:
w bezpieczny dla mnie i moich bliskich sposób, dlatego, kiedy czuję, że za chwilę "wyjdę z siebie" i powiem coś raniącego, wychodzę z domu, wychodzę do drugiego pomieszczenia i zastanawiam się O CO MI CHODZI, co ja czuję, czego potrzebuję. Mówię głośno o tym, co się stało i co ja w związku z tym czuję, MÓWIĘ DO SIEBIE (przed lustrem lub zwyczajnie w "eter"), może krzyczę (nie na kogoś, lecz tak po prostu-ja na przykład idę sobie pogadać sama do siebie na strych-bardzo pomaga, a jak frustracja jest duża to przy okazji zawsze coś jeszcze posprzątam z tych złości)
kiedy już uczucia są wyrażone, zastanawiam się O CO MI CHODZI,czego ja POTRZEBUJĘ i też najlepiej głośno o tym powiedzieć, czasami nie wystarczy powiedzieć samej sobie, wówczas warto mieć kogoś, kto będzie gotowy nas wysłuchać bez oceniania, kto nas obdarzy tą empatią. Biorę za siebie odpowiedzialność i jeśli potrzebuję EMPATII DLA SIEBIE, a nie potrafię jej teraz sobie okazać, proszę o pomoc.
EMPATIA DLA SIEBIE to dla mnie takie dbanie o siebie, dostrzeganie uczuć i tego co się dzieje w moim ciele, szukanie niezaspokojonych (lub zaspokojonych) potrzeb i zatroszczenie się o te potrzeby. To szukanie rozwiązania, strategii i sposobu na wzbogacenie własnego życia.
Zdjęcie pochodzi z: potworywozkowe.pl |
Jeśli mój kubek empatii jest pełny, jeśli troszczę się o siebie i swoje potrzeby i mam w nadmiarze, to naturalnie mam ochotę komuś odlać, podzielić się swoją pełnią. Mam nalane do swego kubka "od serca", jest przepełnione, wylewa się z niego i zalewa miłością wszystkich dookoła mnie, świat wydaje się być piękny, przyjazny, cudowny. Jest tak tylko wtedy, KIEDY JA SAMA DBAM O SIEBIE I BIORĘ ZA SIEBIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Jeśli coś z powyższej listy wyraźnie mi nie odpowiada, czegoś bardzo nie lubię robić, nie ma we mnie na coś zgody, to nie robię tego! Daję sobie empatię poprzez szczere się do tego przyznanie i odklejenie etykietki "JA MUSZĘ". Daję sobie prawo do zmiany.
Nie muszę domu sprzątać sama. W ogóle nie muszę tego robić. Ja nie mam potrzeby porządku-ktoś mi ją tylko wdrukował ;-) Mogę co tydzień w sobotę spędzać czas z rodziną lub jechać na warsztaty. Dom,w którym na podłodze leżą skarpetki, buty znajdują się i w łazience i w pokoju czy kuchni, dom, w którym zamiast obiadu są kanapki, to też dom. A może to dom w którym każdy jest wolny, szczęśliwy i uśmiechnięty? I nagle się okazuje, że inni też mogą robić pewne rzeczy, które do tej pory robiłam tylko ja?
Kiedy patrzę na siebie i w konsekwencji na innych z perspektywy potrzeb, to nie ma we mnie oceniania, osądzania i oczekiwań. Robię wszystko tak jak potrafię, na tyle na ile pozwala mi moja aktualna wiedza i doświadczenia a więc nie ma we mnie poczucia winy. Mogę bolesne czy raniące zdarzenie przerobić przez pryzmat uczuć, potrzeb, dostępnych mi sposobów ich zaspakajania i sprawdzić, co mi i innym to dało, co mogłabym zrobić dziś inaczej, tak by było dla mnie/innych wzbogacające.
OK zrobiłam to, co zrobiłam, bo tak umiałam.
OK teraz mogę to zrobić inaczej.
Nie przepraszam! Zamiast tego mówię, co teraz czuję (może smutek), bo potrzebuję (być w kontakcie z osobą z tego zdarzenia) i mam prośbę (proszę Cię powiedz mi jak Ty to widzisz?)
To więcej niż przepraszam! To gotowość na przyjęcie uczuć (być może intensywnych) i potrzeb drugiego człowieka. To czas na odbudowywanie relacji, bo być może mamy teraz potrzebę budowania kontaktu i bliskości.
Do mnie to bardziej przemawia niż PRZEPRASZAM
Nie ma za co przepraszać, bo nie ma winy, są tylko zdarzenia, zachowania, reakcje odpowiednie do stanu świadomości danego człowieka. Gdybym wiedziała to, co wiem teraz, zachowałabym się inaczej.
Padło słowo PRZEPRASZAM, bo czuję smutek, bo potrzebuję.....
a więc w moim nowym języku mówię:
"Wiesz, teraz kiedy moje emocje opadły (obserwacja), to czuję wielki smutek (uczucie), bo potrzebuję być z Tobą w kontakcie (potrzeba), możemy pogadać (prośba)?"
Kocham ten mój nowy język! :-) I dzielę się z Wami tym co, kocham, bo wierzę, że to bardzo wzbogaca życie (moje na pewno), a może i Wasze wzbogaci.
środa, 11 czerwca 2014
Empatia: Relacja z Treningu Wspierająy Rodzic. Część Dziewiąta.
Empatia - co to takiego, z czym Ci się kojarzy?
Mnie się kojarzy z byciem z drugim człowiekiem w taki sposób, by zobaczyć świat tej drugiej osoby, bez oceniania, zobaczyć go oczami tego drugiego.
EMPATIA DLA DRUGIEGO
Kiedy słucham mojego dziecka lub kogoś innego dorosłego, kto potrzebuje być wysłuchany w pełni, kto potrzebuje właśnie empatii, to zapominam o sobie, o tym co ja czuję, jak ja bym się zachowała,czego ja potrzebuję. Zapominam o doradzaniu, o mówieniu o sobie, o pomniejszaniu np. bólu. To nie takie proste zapomnieć o sobie, wycofać się, zamknąć usta, uciszyć myśli piętrzące się w głowie. Kiedy ktoś zaczyna opowiadać swoją historię już się ma ochotę powiedzieć: "tak znam to, ja też tak mam" i wtrącić się ze swoją historię nie czekając na dokończenie opowieści mówiącego.
Całkiem niedawno miałam właśnie taka sytuację. Bliska osoba opowiadała mi swoją bardzo poruszającą historię o chorobie. Już miałam ochotę wtrącić się ze swoją opowieścią. Poczułam ogromną radość, kiedy pojawiła się okazja do podzielenia się tym, co czuję. I nagle LAMPKA ostrzegawcza w mojej głowie:
"uwaga nie teraz, daj dokończyć" i kolejne myśli: "ok, Ty też tego bardzo potrzebujesz, ok mogę poczekać, znajdę kogoś innego"
WYCOFAŁAM się, poczekałam, dałam EMPATIĘ, wysłuchałam i widziałam radość na twarzy mówiącego.
Teraz czuję radość, bo wiem, że DAŁAM Z SERCA i tym samym zaspokoiłam też jedną ze swoich potrzeb (wzbogaciłam życie drugiego) sprawiłam, że ktoś poczuł ulgę, radość, bo został wysłuchany.
EMPATIA:
słucham w milczeniu
przytakuję
krótko powtarzam
odrywam się od obowiązków
jestem w pełni dla drugiego
czasami tylko jestem obok
czasami tylko albo aż przytulam
siedzę w ciszy
nie oceniam
nie wartościuję
nie puszczam tego przez własny pryzmat (ok moje doświadczenia i wiedza mogą mi pomóc w usłyszeniu, w odnalezieniu uczuć czy potrzeb, jednak warto mieć w sobie pokorę, by pamiętać, że każdy człowiek jest inny i przeżywa wszystko na swój własny i niepowtarzalny sposób)
nie doradzam
nie użalam się (o jaka Ty jesteś biedna)
nie pouczam
nie mówię o sobie (bo ja w Twoim wieku, bo w mojej rodzinie)
nie uspokajam
nie pocieszam
nie moralizuję i nie tłumaczę
To co robię??? Właściwie NIC wielkiego po prostu JESTEM i SŁUCHAM (aktywnie i w pełni, choć w milczeniu-dozwolone tylko: "hmmm, aha, lub krótkie parafrazowania)
PROSTE!choć nie takie łatwe, bo nie każdy miał z empatią do czynienia od urodzenia! :-)
A więc co mi pomaga usłyszeć i widzieć drugiego?
EMPATIA DLA SIEBIE
Jeśli mój "kubek"- moje serce jest puste, a moje potrzeby dopraszają się o zatroszczenie, nici z empatii dla drugiego człowieka. Zauważyłam, że już sam fakt, że ja w swojej głowie słyszę tą prośbę o zatroszczenie się o siebie samą, wsłuchuję się w swoje uczucia, z uwagę traktuję sygnały z ciała, pozwala mi wrócić do słuchania, do bycia z drugim. Myślę sobie tak:
"Ok, słyszę, czuję, że i ja potrzebuję być wysłuchaną, zatroszczoną, potrzebuję empatii i wiem, że mogę to zrobić za chwilę, później, jutro, z kimś innym, albo z tą samą osoba, choć najpierw chcę dać się jej wygadać, bo wiem, że wtedy łatwiej jej będzie mnie usłyszeć"
Czasami to pomaga. Jeśli nie, jeśli moje potrzeby od dawna były odkładane na półkę, to warto się najpierw zatroszczyć o siebie. Wiem, że nie jet to łatwe w relacji z dzieckiem, bo dzieci, zwłaszcza małe nie potrafią jeszcze z siebie rezygnować. I ta wiedza też daje mi empatię. Mogę poprosić o pomoc kogoś dorosłego i wiem, że to zrobię, bo troszczę się o siebie. Mogę znaleźć jakiś inny sposób wyrażenia siebie. Mam w sobie ufność, że to jest możliwe, że potrafię, że dam radę.
Mogę też po prostu empatii drugiemu człowiekowi nie dawać, bo sama jej bardzo potrzebuję. To też jest OK. Jeśli nie mam siły słuchać, to znaczy, że mam w sobie jakąś ważną niezaspokojoną potrzebę, o którą trzeba się zatroszczyć. To też jest OK. Ja jestem OK i drugi człowiek jest OK. Potrzeby każdego SĄ i już i każdy ma prawo je zaspakajać a nawet warto by to robił, bo one będą się tak długo upominać o zaspokojenie, aż w końcu się o nie zatroszczę. Lepiej wcześniej, zanim zaczną "krzyczeć" o uwagę! Jeśli jednak potrzeby bardzo krzyczą, to jest to najwyższy czas, by w końcu zadbać o siebie, bo tylko zatroszczona o siebie, możesz dać coś drugiemu człowiekowi. Ot i zdrowy egoizm i bardzo potrzebny! Najpierw JA, po to, by DRUGI dostał w pełni.
Mnie się kojarzy z byciem z drugim człowiekiem w taki sposób, by zobaczyć świat tej drugiej osoby, bez oceniania, zobaczyć go oczami tego drugiego.
EMPATIA DLA DRUGIEGO
Kiedy słucham mojego dziecka lub kogoś innego dorosłego, kto potrzebuje być wysłuchany w pełni, kto potrzebuje właśnie empatii, to zapominam o sobie, o tym co ja czuję, jak ja bym się zachowała,czego ja potrzebuję. Zapominam o doradzaniu, o mówieniu o sobie, o pomniejszaniu np. bólu. To nie takie proste zapomnieć o sobie, wycofać się, zamknąć usta, uciszyć myśli piętrzące się w głowie. Kiedy ktoś zaczyna opowiadać swoją historię już się ma ochotę powiedzieć: "tak znam to, ja też tak mam" i wtrącić się ze swoją historię nie czekając na dokończenie opowieści mówiącego.
Całkiem niedawno miałam właśnie taka sytuację. Bliska osoba opowiadała mi swoją bardzo poruszającą historię o chorobie. Już miałam ochotę wtrącić się ze swoją opowieścią. Poczułam ogromną radość, kiedy pojawiła się okazja do podzielenia się tym, co czuję. I nagle LAMPKA ostrzegawcza w mojej głowie:
"uwaga nie teraz, daj dokończyć" i kolejne myśli: "ok, Ty też tego bardzo potrzebujesz, ok mogę poczekać, znajdę kogoś innego"
WYCOFAŁAM się, poczekałam, dałam EMPATIĘ, wysłuchałam i widziałam radość na twarzy mówiącego.
Teraz czuję radość, bo wiem, że DAŁAM Z SERCA i tym samym zaspokoiłam też jedną ze swoich potrzeb (wzbogaciłam życie drugiego) sprawiłam, że ktoś poczuł ulgę, radość, bo został wysłuchany.
EMPATIA:
słucham w milczeniu
przytakuję
krótko powtarzam
odrywam się od obowiązków
jestem w pełni dla drugiego
czasami tylko jestem obok
czasami tylko albo aż przytulam
siedzę w ciszy
nie oceniam
nie wartościuję
nie puszczam tego przez własny pryzmat (ok moje doświadczenia i wiedza mogą mi pomóc w usłyszeniu, w odnalezieniu uczuć czy potrzeb, jednak warto mieć w sobie pokorę, by pamiętać, że każdy człowiek jest inny i przeżywa wszystko na swój własny i niepowtarzalny sposób)
nie doradzam
nie użalam się (o jaka Ty jesteś biedna)
nie pouczam
nie mówię o sobie (bo ja w Twoim wieku, bo w mojej rodzinie)
nie uspokajam
nie pocieszam
nie moralizuję i nie tłumaczę
To co robię??? Właściwie NIC wielkiego po prostu JESTEM i SŁUCHAM (aktywnie i w pełni, choć w milczeniu-dozwolone tylko: "hmmm, aha, lub krótkie parafrazowania)
PROSTE!choć nie takie łatwe, bo nie każdy miał z empatią do czynienia od urodzenia! :-)
A więc co mi pomaga usłyszeć i widzieć drugiego?
EMPATIA DLA SIEBIE
Jeśli mój "kubek"- moje serce jest puste, a moje potrzeby dopraszają się o zatroszczenie, nici z empatii dla drugiego człowieka. Zauważyłam, że już sam fakt, że ja w swojej głowie słyszę tą prośbę o zatroszczenie się o siebie samą, wsłuchuję się w swoje uczucia, z uwagę traktuję sygnały z ciała, pozwala mi wrócić do słuchania, do bycia z drugim. Myślę sobie tak:
"Ok, słyszę, czuję, że i ja potrzebuję być wysłuchaną, zatroszczoną, potrzebuję empatii i wiem, że mogę to zrobić za chwilę, później, jutro, z kimś innym, albo z tą samą osoba, choć najpierw chcę dać się jej wygadać, bo wiem, że wtedy łatwiej jej będzie mnie usłyszeć"
Czasami to pomaga. Jeśli nie, jeśli moje potrzeby od dawna były odkładane na półkę, to warto się najpierw zatroszczyć o siebie. Wiem, że nie jet to łatwe w relacji z dzieckiem, bo dzieci, zwłaszcza małe nie potrafią jeszcze z siebie rezygnować. I ta wiedza też daje mi empatię. Mogę poprosić o pomoc kogoś dorosłego i wiem, że to zrobię, bo troszczę się o siebie. Mogę znaleźć jakiś inny sposób wyrażenia siebie. Mam w sobie ufność, że to jest możliwe, że potrafię, że dam radę.
Mogę też po prostu empatii drugiemu człowiekowi nie dawać, bo sama jej bardzo potrzebuję. To też jest OK. Jeśli nie mam siły słuchać, to znaczy, że mam w sobie jakąś ważną niezaspokojoną potrzebę, o którą trzeba się zatroszczyć. To też jest OK. Ja jestem OK i drugi człowiek jest OK. Potrzeby każdego SĄ i już i każdy ma prawo je zaspakajać a nawet warto by to robił, bo one będą się tak długo upominać o zaspokojenie, aż w końcu się o nie zatroszczę. Lepiej wcześniej, zanim zaczną "krzyczeć" o uwagę! Jeśli jednak potrzeby bardzo krzyczą, to jest to najwyższy czas, by w końcu zadbać o siebie, bo tylko zatroszczona o siebie, możesz dać coś drugiemu człowiekowi. Ot i zdrowy egoizm i bardzo potrzebny! Najpierw JA, po to, by DRUGI dostał w pełni.
poniedziałek, 2 czerwca 2014
OBSERWACJA I PROŚBY: Relacja z Treningu Wspierający Rodzic. Część Ósma.
Dziś czuję radość, bo moja potrzeba rozwoju została zaspokojona.
Czuję entuzjazm, bo potrzebuję świętować. Świętuję, bo moje życie zostało wzbogacone inspirującym dialogiem z Marzeną Kopta. Czuję wdzięczność.
Jedną z rozwojowych rzeczy jaka dziś mnie spotkała to jak już wcześniej wspomniałam wzbogacająca rozmowa na temat uczuć, potrzeb i strategii.
JUŻ
np. w zdaniu Dzisiaj JUŻ dwa razy prosiłam Cię, żebyś się ubrała (JUŻ, czyli ileż mnożna prosić, czy Ty dzieciaku nie słyszysz?)
przecież mogę użyć czystej obserwacji:
np. Dzisiaj dwa razy prosiłam Cię, żebyś się ubrała (i już mam inną intencję w sercu-bez pretensji, bez żądań)
zamiast mówić do dziecka: "Ty nigdy mnie nie słuchasz"
Wkradają się właśnie takie oceniające wyrazy jak: ZAWSZE, NIGDY
okazuje się, że nawet JUŻ, CZASAMI, SPORADYCZNIE jest oceną. Dla mnie jest, bo nie mówi nic o faktach. Fakty to: dwa razy w tygodniu, 5 razy w ciągu minuty (dziecko nie marudzi, ale mówi do mnie "mamo, mamo kup mi lizaka 20 razy w ciągu minuty"
Jest różnica, jest. NIE MA OCENY, są fakty i nadal jest relacja i kontakt.
Co zauważyłam (po faktach): na 8 ćwiczeń dotyczących obserwacji prawidłowo wykonałam 2. Mogłabym powiedzieć, że obserwacja jest trudna i zapewne każdy wiedziałby co mam na myśli, bo dzięki temu słowu "trudna", dzięki tej ocenie łatwiej się nam komunikować. Czy aby na pewno? Czy to nie jest za mało precyzyjne (tak wiem, "mało" to też ocena)? A może to jest tak, że dla jednego "trudne" to będzie znaczyć zupełnie coś innego niż dla drugiego. Może więc warto iść w fakty, w OBSERWACJĘ?
Teraz uważam, że warto i warto jest też skupić się na PROŚBACH, które prośbami zostają tak długo, jak długo pozwalamy drugiej osobie (również dziecku na odmowę). To wcale nie znaczy, że gdy usłyszę NIE, to już koniec rozmowy, koniec dialogu, że teraz to już mam liczyć tylko na siebie - NIE! To jest początek dialogu z drugim człowiekiem i z samym sobą. Ja zastanawiam się, co takiego dzieje się w drugim, że odmawia, co jest dla niego ważne i jak możemy zadbać o niego i siebie. To ja tak formułuję zdania, by nadal brały pod uwagę drugą stronę, by w mojej głowie była INTENCJA szacunku dla potrzeb obu stron. Nie muszę się poddać i odpuścić. Warto być uważnym. Kiedy widzę, czuję, intuicja mi podpowiada, że po piątej prośbie już nie ma sensu dalej prosić, albo w międzyczasie wpadłam na inny sposób zadbania o siebie, to idę za głosem serca.
STRATEGII JEST MNÓSTWO
Kiedy mam w głowie i sercu zgodę na odmowę, to mam też spokój, że znajdę najlepszy sposób na zatroszczenie się o OBIE STRONY!
Czuję spokój, bo wiem, że mam wybór sposobów reagowania, zachowywania się, troszczenia się o swoje potrzeby. Mogę prosić (na wiele szanujących drugiego sposoby), nie muszę być "Zosią samosią" i nie muszę też truchleć ze strachu, że sama sobie nie poradzę.
Żyjemy we wspólnocie, wśród ludzi, jesteśmy powiązani ze sobą jak w sieci, każdy nasz krok ma znaczenie.
Możemy na sobie polegać, umieć prosić i umieć dbać o siebie samego.
Czuję entuzjazm, bo potrzebuję świętować. Świętuję, bo moje życie zostało wzbogacone inspirującym dialogiem z Marzeną Kopta. Czuję wdzięczność.
Jedną z rozwojowych rzeczy jaka dziś mnie spotkała to jak już wcześniej wspomniałam wzbogacająca rozmowa na temat uczuć, potrzeb i strategii.
Moje ponowne odkrycie:
OBSERWACJA
Niby dużo już o niej wiem, niby ją na co dzień praktykuję, a konkretnie język, który staram się by był obserwacją a nie oceną a jednak nawyki się wkradają. Co nóż używam słów zakrawających o ocenę tj.:JUŻ
np. w zdaniu Dzisiaj JUŻ dwa razy prosiłam Cię, żebyś się ubrała (JUŻ, czyli ileż mnożna prosić, czy Ty dzieciaku nie słyszysz?)
przecież mogę użyć czystej obserwacji:
np. Dzisiaj dwa razy prosiłam Cię, żebyś się ubrała (i już mam inną intencję w sercu-bez pretensji, bez żądań)
zamiast mówić do dziecka: "Ty nigdy mnie nie słuchasz"
Wkradają się właśnie takie oceniające wyrazy jak: ZAWSZE, NIGDY
okazuje się, że nawet JUŻ, CZASAMI, SPORADYCZNIE jest oceną. Dla mnie jest, bo nie mówi nic o faktach. Fakty to: dwa razy w tygodniu, 5 razy w ciągu minuty (dziecko nie marudzi, ale mówi do mnie "mamo, mamo kup mi lizaka 20 razy w ciągu minuty"
Jest różnica, jest. NIE MA OCENY, są fakty i nadal jest relacja i kontakt.
Co zauważyłam (po faktach): na 8 ćwiczeń dotyczących obserwacji prawidłowo wykonałam 2. Mogłabym powiedzieć, że obserwacja jest trudna i zapewne każdy wiedziałby co mam na myśli, bo dzięki temu słowu "trudna", dzięki tej ocenie łatwiej się nam komunikować. Czy aby na pewno? Czy to nie jest za mało precyzyjne (tak wiem, "mało" to też ocena)? A może to jest tak, że dla jednego "trudne" to będzie znaczyć zupełnie coś innego niż dla drugiego. Może więc warto iść w fakty, w OBSERWACJĘ?
PROŚBA
Teraz uważam, że warto i warto jest też skupić się na PROŚBACH, które prośbami zostają tak długo, jak długo pozwalamy drugiej osobie (również dziecku na odmowę). To wcale nie znaczy, że gdy usłyszę NIE, to już koniec rozmowy, koniec dialogu, że teraz to już mam liczyć tylko na siebie - NIE! To jest początek dialogu z drugim człowiekiem i z samym sobą. Ja zastanawiam się, co takiego dzieje się w drugim, że odmawia, co jest dla niego ważne i jak możemy zadbać o niego i siebie. To ja tak formułuję zdania, by nadal brały pod uwagę drugą stronę, by w mojej głowie była INTENCJA szacunku dla potrzeb obu stron. Nie muszę się poddać i odpuścić. Warto być uważnym. Kiedy widzę, czuję, intuicja mi podpowiada, że po piątej prośbie już nie ma sensu dalej prosić, albo w międzyczasie wpadłam na inny sposób zadbania o siebie, to idę za głosem serca.
STRATEGII JEST MNÓSTWO
Kiedy mam w głowie i sercu zgodę na odmowę, to mam też spokój, że znajdę najlepszy sposób na zatroszczenie się o OBIE STRONY!
Czuję spokój, bo wiem, że mam wybór sposobów reagowania, zachowywania się, troszczenia się o swoje potrzeby. Mogę prosić (na wiele szanujących drugiego sposoby), nie muszę być "Zosią samosią" i nie muszę też truchleć ze strachu, że sama sobie nie poradzę.
Żyjemy we wspólnocie, wśród ludzi, jesteśmy powiązani ze sobą jak w sieci, każdy nasz krok ma znaczenie.
Możemy na sobie polegać, umieć prosić i umieć dbać o siebie samego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)