wtorek, 29 kwietnia 2014

Gdzie dwóch się bije....

Gdzie dwóch się bije....ewentualnie kłóci, tam trzeci korzysta i tym trzecim byłam akurat ja. Skorzystałam na kłótniach w rodzeństwie moich dzieci w taki sposób, że wyciągnęłam z nich lekcję. Z resztą stale powtarzam, że DZIECI UCZĄ POKORY.


CO ROBIĆ KIEDY DZIECI SIĘ KŁÓCĄ?

Zastanawiałam się co robić, kiedy widzę/słyszę kłótnie dzieci. Na początku NIC, o ile nie dochodzi do rękoczynów, no bo wtedy, to trzeba kogucików zatrzymać! Sytuacja się komplikuje, kiedy dzieci przychodzą "na skargę". Wtedy warto wysłuchać, empatycznie słuchać, przytakiwać, broń borze nie usprawiedliwiać przeciwnika, nie doradzać. No trudna sztuka, no i ileż można słuchać??? No tak "77 razy" albo i więcej. Ok, jeśli się ma swój kubek pełny, czyli wcześniej się o siebie zadbało, wysłuchało się samego siebie, wiemy o co nam chodzi, czego potrzebujemy, to wtedy łatwiej jest słuchać innych. Pewno każdy, albo prawie każdy rodzic, włącznie ze mną, podniesie teraz larmo, że to nie takie proste. No pewno, że nie łatwe. Mega trudne, zwłaszcza, jeśli natężenie tych kłótni to przynajmniej z dziesięć dziennie. No to co robić??? No też się nad tym głowiłam. Wyjaśnię jeszcze, że jedno z dzieci, najczęściej to starsze, z większym doświadczeniem i wiedzą, atakuje słownie, a młodsze ręką, bo może czuje bezsilność, coć dodam jednocześnie, że nie jest to oczywiście reguła.

Kazania i morały nie przyniosły oczekiwanych efektów, czyli, powiem to z przymrużeniem oka, definitywnego ukrócenia kłótni. Z przymrużeniem ponieważ, choć bardzo tego pragnę, to jednocześnie wiem, że te kłótnie dzieciom są zwyczajnie potrzebne. No bo gdzie, jak nie w domu, na rodzeństwie, można w miarę bezpiecznie poćwiczyć negocjacje i nie tylko to?? No jeszcze można na rodzicach. Tak więc wiem, są im potrzebne! Tak samo jak lwom są potrzebne zabawowe walki.

A mnie czasami potrzebny jest spokój i Wam pewno też. Można wyjść-ale za często się nie da. Hahaha poza tym musiałabym być 12 godzin poza domem ;)

Tak więc, obmyślając plan, jakby sobie tu poradzić z kłótniami, wymyśliłam, przetestowałam i jest mi już lżej. Po prostu zajęłam się tym najstarszym.

RODZICIELSTWO PRZEZ ZABAWĘ....

Zaczęłam się z nią wygłupiać, śmiać, żartować. Zupełnie niezależnie od kłótni. Tak zwyczajnie, okazjonalnie i przypadkowo. A to jak zapomni odnieść talerz do zmywarki, żartuję sobie z niej, że jej "głowę urwę". Śmieje się więc i ochoczo głowę nadstawia. Przytulam ją, rzucam się na łóżko, figlujemy, siłujemy i śmiejemy.

Trwa to może 2 minutki, kilka razy dziennie i DZIAŁA!!! :-)

No może i ja czuję się, dzięki tej zabawie bardziej zrelaksowana, spokojna, wypoczęta. Na pewno zadbałam o siebie i dzieci poprzez danie nam okazji do bycia razem, do budowanie bliskości, a właśnie o to mi chodzi najbardziej. Dbam o swoją potrzebę życia w zgodzie i spokoju poprzez zabawę i czuję ulgę i zadowolenie, bo się udało.

Polecam podążanie za śmiechem. Wiele razy się to u nas sprawdziło. Uśmiech posłany nawet do koleżanek i kolegów moich dzieci zawsze łamał pierwsze lody między nami.

A ostatnio usłyszałam, że świeżo kanonizowany Św. Jan XXIII spotkał się we śnie z Aniołem, który mu podpowiedział, by nie traktował siebie samego zbyt poważnie. No i powiem Wam, że to jest to! Więcej luzu i uśmiechu.

Dziękuję Ci Boże, za to, że pokazujesz mi poprzez moje dzieci i ich zachowanie, którędy warto iść.

środa, 23 kwietnia 2014

Relacja z Treningu Wspierający Rodzic. Część Czwarta

Co ja czuję?
Teraz radość, zadowolenie.

A co czułam kilka dni temu, kiedy byłam świadkiem kłótni rodzeństwa?

No i najważniejsze pytanie: CZEGO JA POTRZEBUJĘ, kiedy czuję RADOŚĆ, ZŁOŚĆ, SMUTEK, NIEPEWNOŚĆ????

Co jakiś czas piszę, co czuję i to na prawdę mi pomaga i przynosi ulgę. Siadam przy komputerze, albo spisuję odręcznie to, co czuję. Piszę wszystko, co na myśl przychodzi, każde uczucie i myśl. A kiedy kończę czuję spokój, ulgę, mam jasność, co do tego O CO MI CHODZI.

I dziś na treningu właśnie o tym sobie przypomniałam. Właśnie to Marzena proponuje robić. Spisywać swoje uczucia. To co ważne, to warto to robić od razu jak tylko się pojawią, bo pamięć bywa zawodna a emocje do wieczora mogą opaść. Takie spisanie uczuć odblokowuje myślenie, wentyluje, daje moment na złapanie dystansu i refleksji, no i jest zupełnie nieszkodliwe i nieraniące drugiego człowieka.

W trakcie spisywania uczuć łapię dystans do tego, co się dzieje, dostaję olśnienia O CO WŁAŚCIWIE MI CHODZI, czyli znajduję potrzeby jakie, się próbują wydostać spod uczuć.

Dlatego polecam pisanie o tym, co się czuje i szukanie odpowiedzi na pytanie DLACZEGO to czuję, jakie potrzeby chcą być zaspokojone.

Tabela uczuć i potrzeb może w tym odrobinę pomóc i nadal  mam ją zawsze pod ręką: na biurku, na nocnej szafce, w kuchni, w torebce - BO WARTO, warto MIEĆ ZE SOBĄ KONTAKT, by umieć W PEŁNI DAWAĆ Z SERCA!

Tak więc znów czuję potrzebę kontaktu z samą sobą i chyba zacznę spisywać swoje uczucia i potrzeby.

Dziennik uczuć i potrzeb.
Dziennik wdzięczności.

Wracam do pisania-może znów dowiem się czegoś zupełnie nowego o sobie samej.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Relacja z Treningu Wspierający Rodzic. Część Trzecia.

No to uwaga, można się zderzyć z własnymi oczekiwaniami, powinnościami, z tym co wypada, co MUSZĘ, czego nie muszę wobec siebie i swojego dziecka.
Można zobaczyć, że JEST SIĘ RODZICEM który......
że MOJE DZIECKO MA BYĆ.....
każdy sobie już sam dopowie. A jak już odpowie, to może zobaczy, czego się pragnie, czego potrzebuje i czy idzie się właściwą ścieżką, która zbliża nas do celu, a może oddala.

Czy zawsze jest tak, że robimy coś, bo musimy, czy może mamy wybór?

Trzecie spotkanie z Marzeną przypomniało mi także o najważniejszej prawdzie, o tym, że się JEST i że dziecko też JEST i to właśnie jest najważniejsze. Po prostu BYĆ jest wartością samą w sobie. Jak często nie jest to oczywiste, jak często czegoś oczekujemy? Zapominamy, że można się cieszyć z tego, że dziecko po prostu JEST. A czy ktokolwiek cieszy się z tego, że SIĘ JEST, że jestem JA jako JA? Hmmmm???

Jakim się jest to już zupełnie inna bajka. To bajka OCEN, której ja chcę unikać - co, jak się okazuje, wcale nie jest takie łatwe. Sama wpadłam w tą pułapkę patrzenia na siebie poprzez pryzmat ocen. Czasami patrzę tak na swoje dzieci. A przecież tak bardzo tego nie chcę, nie chcę osądzać, oceniać. A jednak-zdarza się. Na szczęście szybko potrafię się zorientować, że nie zawsze się jest takim czy innym, a raczej zawsze się coś robi, po to, by zaspokoić swoje potrzeby. Takie patrzenie na ludzi bardzo ułatwia mi życie. Zwłaszcza, kiedy zalewają nas intensywne emocje, które utrudniają słuchanie.

Wiem więc, że kiedy ktoś mówi: "nie chcę Cię teraz słuchać", to znaczy, że potrzebuje czasu, aby dojść do siebie, uspokoić się, potrzebuje zadbać o swoje bezpieczeństwo emocjonalne, psychiczne. Jest to dla mnie ok. Jestem w stanie poczekać, bo przecież wiem, że i tak mnie nie usłyszy, kiedy targają nim emocje.

Dbając o siebie, bardzo chcę wrócić do tej rozmowy wtedy, kiedy mój rozmówca (również dziecko) jest już gotowy, gdy emocje opadną. Wtedy mówię, że to dla mnie ważne, by porozmawiać, że potrzebuję powiedzieć, o co mi chodzi. Chcę przekazać swoje wartości i to, co jest dla mnie w życiu istotne. W ten sposób dbam o swoje granice, ja je pokazuję. Nie wyznaczam ich sztucznie, ale mówię, że chcę by np. dziecko, kiedy się uspokoi wróciło i mnie usłyszało, bo teraz jest już na to gotowe. To jest dbanie o potrzeby wszystkich, to buduje relacje i kontakt. W ten sposób o sobie nie zapominam, nie odkładam swoich potrzeb na później, bo wiem, że nagromadzone upomną się o swoje ze zdwojoną siłą.

A dzieci chcą wiedzieć, kim są ich rodzice, jakie są ich wartości i granice. Dlatego ja dbam o wyrażanie siebie i robię to w sposób szanujący dziecko:

słucham siebie
słucham dziecka
mówię, co jest dla mnie ważne, czego potrzebuję, co lubię, co mi przeszkadza, proszę....

wtorek, 8 kwietnia 2014

Relacja z Treningu Wspierający Rodzic. Część Druga.


Opowiem o tym, co jest we mnie teraz żywe i poruszające po rozmowie z Marzeną.

Wiem, jak ważne jest dla córek, ale również dla synów, bycie ważnym i akceptowanym dla taty i mamy również w sferze fizyczności. Spotkałam się ze stwierdzeniem, że trzeba dziewczynkom mówić, że są ładne, a chłopcom, że są przystojni. Każdy z rodziców chce, by ich dziecko kochało siebie samego w pełni, by się akceptowało. Gdy więc słyszymy, że nasza córka mówi nam, że jest brzydka to najczęściej mamy ochotę powiedzieć:
"no co Ty mówisz? Przecież jesteś piękna." U mnie wyglądało to raczej tak, że pomyślałam, że uprzedzę takie myśli i będę mówić swoim dzieciom, że są ładne. Kiedy tego spróbowałam, wydawało się mi to bardzo sztuczne i wymuszone. Moja intuicja podpowiadała mi, że nie tędy droga. Coś mi nie pasowało.

Podzieliłam się więc wczoraj moimi obawami z Marzeną. Powiedziałam jej, że to do mnie nie pasuje, ale nie mam na ten moment (wczoraj nie miałam) pojęcia co w zamian. Jakie konkretne zdanie mogłoby to zastąpić?

Wyniosłam z rozmowy z nią przekonanie, co do tego, że NIE MA SENSU TWORZYĆ SZTUCZNYCH SYTUACJI ani ZDAŃ.

Warto zastanowić się PO CO JA TO MÓWIĘ?

Bo troszczę się o dzieci.
Bo chcę budować ich poczucie własnej wartości.
Bo w ten sposób buduję obraz samej siebie jako troskliwej mamy. Tylko czy aby na pewno? Czy nie ma innego sposobu? Tym bardziej, że te zdania jakoś mi zwyczajnie nie siadają? Nie mówię tu o zupełnie spontanicznym stwierdzeniu tylko o takim "to warto mówić"

Warto zastanowić się i zapytać CZY TO DZIECKU SŁUŻY, CZY ONO TEGO POTRZEBUJE?

I to jest to, co mi pasuje. Ja właściwie też się zastanawiałam niejednokrotnie, czy takie zdanie "jesteś ładna" jest dziecku potrzebne. Wolę więc zapytać wprost o szczegóły np:

"Wiesz zastanawiam się, czy podobają Ci się Twoje włosy?" 
Posłuchać odpowiedzi, a jeśli jej nie ma to zapytać ponownie:

"A czy Ty w ogóle chcesz bym się o to pytała?" 
Może nie chce dziś być pytana. A może w ogóle. Warto mieć jasność, warto pytać.

No i na tym mogłabym zakończyć, ale! Marzena dodała jeszcze coś, o czym ja w ogóle nie pomyślałam. Może warto dziecku powiedzieć, po co ja to robię, czyli jaka potrzeba mną kieruje. Może warto zrobić to po to, by dziecku dać okazję do zaspokojenia tej potrzeby. O ile to nie narusza granic dziecka!!!

Ok zaspakajam tym swoją potrzebę, a więc mówię do dziecka:

"Wiesz mówię, to bo wydaje mi się, że w ten sposób się o Ciebie troszczę. To ja tego potrzebuję."
Cały czas mam jednak świadomość, że dziecko może nie chcieć słuchać tego, że jest ładne - nie chce komentarzy. Być może tego nie potrzebuje, a my tym zdaniem (jesteś ładna) zagarniamy jego przestrzeń. Szanuję więc jego potrzeby i nie mówię tego, czego ono nie potrzebuje. Szanuję też swoje potrzeby i troszczę się o dziecko inaczej, dbam o budowanie jego poczucia własnej wartości (z czym wiąże się również akceptacja swojej fizyczności) w inny sposób np.:
  • jestem z nim, przytulam je, słucham, rozmawiam, bawię się, żartuję, pozwalam dziecku decydować o sobie np. co ubierze -podążam za dzieckiem
  • opowiadam o sobie i wyjaśniam, co jest dla mnie ważne i dlaczego to robię (moje zasady nie są z księżyca, one coś mi dają i ja to mówię dziecku zamiast powtarzać np. mówi się "Dzień Dobry", "tak nie wolno" czy "tak się nie robi") To też jest dla mnie troska o dziecko i jednocześnie o siebie samą
Tak więc po raz kolejny potwierdza się zasada:

Słuchaj Siebie i podążaj za swoim sercem.

Rozmowa z Marzeną dała mi jasność, że idę drogą wspierającą i budującą relacje z dzieckiem (bliskimi), samą sobą i innymi ludźmi (nawet zupełnie obcymi).
No na prawdę zaspakajam swoją potrzebę rozwoju i pewno jeszcze kilka innych.

środa, 2 kwietnia 2014

Relacja z Treningu Wspierający Rodzic. Część Pierwsza.



Podjęłam decyzję i rozpoczęłam indywidualny „Trening Wspierający Rodzic” u Marzeny Kopty w Fabryce Szczęśliwości, ponieważ czuję, że potrzebuję rozwoju i wsparcia. Byłam już kilka razy na warsztatach u Marzeny i zawsze wiele z nich wynosiłam. Była to dla mnie okazja do zdobycia cennej wiedzy, którą później wykorzystywałam w swoim życiu poprawiając jakość swoich relacji z bliskimi, a także z zupełnie obcymi ludźmi. Bycie u Marzeny na treningu, to tak jakby bycie w swoim świecie-w świecie swoich wartości i poglądów. Czerpię z tych spotkań mnóstwo energii, ale także konkretnych wskazówek i inspiracji do zmiany i rozwoju. Po prostu wierzę, że w ten sposób poprawię relacje i komunikację z samą sobą i ze swoim otoczeniem, nauczę się jeszcze głębiej wyrażać swoje pragnienia, wartości i potrzeby z jednoczesnym poszanowaniem potrzeb i wartości drugiego człowieka: dziecka, męża, znajomych, klientów, współpracowników.

Po pierwszym spotkaniu treningu indywidualnego u Marzeny Kopty w Fabryce Szczęśliwości, czuję ogromną energię do zmiany i wiarę w to, że można inaczej, że możliwe jest pełne wyrażenie siebie i jednoczesne poszanowanie granic drugiego człowieka. Choć jest to trening dla rodziców i dotyczący relacji z dzieckiem, to ja, akurat po pierwszej rozmowie, najwięcej wyniosłam informacji o tym, jak budować bezpieczny dialog z dorosłym człowiekiem. Choć od razu przychodzi mi też do głowy rozmowa odbyta chwilę po szkoleniu z moimi dziećmi, gdzie udało się z poszanowaniem samej siebie i córki oraz syna dojść z nimi do porozumienia. Po prostu to, co wcześniej napawało mnie strachem, a mianowicie to, że mnie nie usłyszą, dziś zakończyło się sukcesem. Wystarczyło tylko wypróbować:
Złapać z nimi kontakt wzrokowy (a grali na komputerze) mówić, co się chce, jaką się ma intencję i bach! Od razu słyszą i co więcej ONI WSPÓŁPRACUJĄ!

Wrócę teraz do tego, co czuję, że akurat TU i TERAZ jest mi najpilniej potrzebne i wzbogaci mnie najbardziej – do wyrażania siebie, do dbania o intencje, do dbania o odbiór moich słów i intencji. To niesamowite, ale wystarczyło, że Marzena powiedziała jak można by się wyrazić, dała konkretny przykład, który trafił do mnie w 100%. Poczułam, że rozmowa jest możliwa, że mogę powiedzieć w sposób, który mnie w 100% wyrazi i jednocześnie w 100% szanuje drugiego

Taki dialog, takie porozumienie i obustronne usłyszenie się jest możliwe i ja za tym chcę iść. 

Zamierzam codziennie ćwiczyć, zmieniać swoje słowa, wyrażać siebie, słuchać i dopytywać się. Zamierzam pracować nad swoim osobistym rozwojem, który, jak wierzę, wpłynie na prawdziwe i bliskie relacje z drugim człowiekiem.

Wow, aż chce się żyć!

Chcę zachować w pamięci te chwile, tą pracę nad sobą i pomyślałam, że będzie to okazja do spisywania tego co czuję i co mnie porusza w tych spotkaniach i w tym moim rozwoju. 

Będę pisać i dzielić się tym na swoim blogu za każdym razem.

To jest pierwsze spotkanie a będzie takich jeszcze więcej, na pewno szesnaście. 

Dlaczego chcę się tym podzielić?

Bo być może ktoś z tego skorzysta, wzbogaci swoje życie, zapragnie zmiany, znajdzie tu inspirację do rozwoju, do wyjścia ze strefy komfortu. Zatem, kto chce niech korzysta. Nikogo do niczego nie zmuszam, dzielę się sobą ku inspiracji, dla tych, którzy potrzebują.