Pokazywanie postów oznaczonych etykietą DAR SERCA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą DAR SERCA. Pokaż wszystkie posty

piątek, 3 lipca 2020

W Strefie Mamy mamy Zmiany

Minęło już ponad dwa lata od ostatniego wpisu. Od tego czasu w moim życiu zawodowym wiele się zmieniło. W październiku 2018 rozpoczęłam pracę w Placówce Opiekuńczo - Wychowawczej w Żywcu. To miejsce, to po prostu dom dziecka, z tym, że akurat ten jest przystosowany dla dzieci powyżej 12 roku życia.

Kiedy otworzyłam się na zmianę, to zaczęło spływać na mnie mnóstwo okazji do zmian, z których częściowo korzystałam i nadal to robię. Jedna z nich to była decyzja o podjęciu nauki śpiewu w Chórze Ludowym Fundacji Braci Golec.

Dlaczego akurat tam?

Wybrałam Fundację Braci Golec, ponieważ:
  1. Otworzyli Chór ludowy
  2. Lubię śpiewać
  3. Podoba mi się to, w jaki sposób uczą
  4. Chciałam się zaangażować w ich działalność 
Przyszedł taki etap w życiu, że potrzeba zmiany była bardzo silna, a działania podjęto to odpowiedź na pragnienia. Jest jeszcze w tych wyborach jedna potrzeba. Powiedziałabym, że chodzi o poczucie wpływu, że to co robię ma sens i realnie widzę, że przynosi korzyść innym, przy jednoczesnym moim zadowoleniu. 

Byłam kiedyś w żywieckim domu dziecka jako wolontariusz. Pomyślałam wtedy, że chciałabym tu kiedyś pracować, coś od siebie dać, mieć wpływ na poprawę jakości życia innych. Dziś tu jestem. Staram się mieć wpływ i sprawiać, że na buziach innych pojawia się uśmiech. Zarażam ich swoimi pasjami, uczę szyć na maszynie, tworzyć z młodzieżą ozdoby choinkowe, maskotki i inne kreatywności. Na co dzień empatycznie słucham, śmieję się i żartuję, jeżdżę do lekarzy, a ostatnio pomagam w zdalnej nauce.

Miałam kiedyś też taką myśl, że fajnie by było pracować z ludźmi z Fundacji Braci Golec. Miałam i już się spełnia. Już powolutku się wdrażam, szkolę, spotykam z nimi i pracuję jako fundraiserka. 

Dlaczego to chcę robić?

Widzę jak pracują. Zachwyciło mnie ich podejście do ucznia. Widzę, że jest to takie indywidualne towarzyszenie w nauce, bez pośpiechu, w tempie jakie ma każdy z nich. Wiecie, takie w duchu Porozumienia bez Przemocy. Ktoś potrzebuje więcej czasu - proszę bardzo. Ktoś idzie szybciej z nauką i może przyspieszyć - da się zrobić. Nie ma schematów i sztywnych ram. Jest natomiast metodologia i kreatywność. Są egzaminy i przesłuchania - też takie kreatywne i takie, jak przystało na zdalne nauczanie w czasie pandemii. Po prostu wszystko gra.
Fundacja Braci Golec to przestrzeń, w której dobrze się czuję. Spotykam tu fantastycznych muzyków, instruktorów i młodych ludzi, który rozwijają swoje pasje i umiejętności. Spotkania z nimi i ich pomysły tj. wyjścia w góry, akcja Czyste Beskidy, czy Ultramaraton Chudy Wawrzyniec, to miejsc, gdzie można być blisko natury i blisko takich wartości jak dbanie o wspólne dobro. 

Zastanawiałam się, czy pisać i o czym pisać. Nie zamknęłam bloga, bo czekałam na inspirację. Dziś ją mam. Dziś się chcę podzielić z Wami radością, jaka płynie z tego, co robię i co jeszcze przede mną. Jeszcze nie mam decyzji, czy nadal być w tej przestrzeni Strefy Mamy. Zobaczę, czy znajdę czas i gotowość, a może chęci, a może moje potrzeby zaspokoję w innej formie, może już nie na blogu. Jeśli chcecie mnie znaleźć to zapraszam Was serdecznie na strony Fundacji Braci Golec, na ich konto Facebookowe lub do naszej Placówki opiekuńczo - Wychowawczej w Żywcu. Będzie nam miło jeśli nas będziecie wspierać: udostępniać nasze akcje, polubicie nas, zostaniecie częścią naszej społeczności np. w formie wolontariatu, a może okażecie dar serca w postaci przekazanego datku finansowego lub rzeczowego. Dbajmy o siebie, bądźmy hojni i życzliwi.

Zarówno młodzi ludzie z Fundacji Braci Golec jak i z Placówki opiekuńczo - Wychowawczej będą Wam niezmiernie wdzięczni za każdy dar serca. 

Jeśli chcecie wesprzeć POW Żywiec, to zachęcam do kontaktu bezpośredniego pod nr 
tel. 512 005 617

Jeśli chcecie wesprzeć FBG to zaglądnijcie na stronę Fundacji
Serdecznie pozdrawiam i życzę wszelkiego dobra dla Was wszystkich!!!

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Burza w mózgu nastolatka

Mam w sobie dużo radości i zadowolenia, bo kilka moich ważnych potrzeb dzisiaj zauważyłam i się o ni zatroszczyłam. Są też osoby, dzięki którym te potrzeby mogły zostać zaspokojone.

Cieszy mnie to, że są takie osób, dla których, podobnie jak dla mnie, ważne jest dobro wszystkich ludzi, a konkretnie, dzieci, rodziców i nauczycieli ze szkoły w Gilowicach. Tam dzisiaj byłam na zaproszenie dwóch Pań nauczycielek, będących wychowawczyniami pierwszych klas gimnazjalnych, a więc dzieciaków, a właściwie nastolatków. Tym Paniom zależy na trosce o potrzeby każdego, dlatego szukają sposobu na budowanie relacji z nastolatkiem, opartych na wzajemnym szacunku, w oparciu o innowacje pedagogiczne. W tym celu poprosiły mnie o przybliżenie idei Porozumienia bez Przemocy.

Zaczynają się spełniać moje marzenia. Pojawia się coraz więcej osób, które pragną żywych, opartych na empatii i Języku Serca relacji. Co więcej, te osoby wychodzą ze swoich stref komfortu, chcą usłyszeć o czymś nowym, innym niż to, do czego przywykły, co znane i jednocześnie może łatwiejsze. Pragną zmiany i rozwoju, a to czasami wymaga wysiłku i pracy, której wcale się nie boją.

Rodzice są coraz bardziej zainteresowani, otwarci na nowe propozycje, ciekawi i chętni. Sami podchodzą do mnie i pytają gdzie się można takiego języka nauczyć, co czytać, gdzie jeździć na szkolenia. To wszystko bardzo mnie cieszy, bo daje mi nadzieję na lepszy świat, w którym KAŻDY JEST WAŻNY I BRANY POD UWAGĘ

Spotkanie i kontakt z innymi rodzicami dzieci wchodzących w wiek nastoletni dało mi poczucie więzi i wspólnoty. To krótkie, lekko ponad godzinne spotkanie wystarczyło, by poczuć, że to w co wierzę ma sens, by dostrzec, że warto było się rozwijać i szukać innowacyjnych dróg. Co więcej, wiem, że nadal warto to robić i nie ma co mówić, że coś samo minie. Dla mnie lepiej jest szukać, aż znajdę takie sposoby, które dadzą mi i bliskim radość.

Cieszę się, że mogłam się podzielić swoim doświadczeniem i wiedzą o relacjach w rodzinie, o tym jak mnie udało się je poprawić, odnaleźć drogę do prawdziwej, głębokiej troski i życzliwość, do bycia obecnym i świadomym rodzicem. Cudownie, że mogłam o tym opowiedzieć i zachęcić kilka osób do poszukiwań, do wejścia na drogę zmiany, swojej własnej zmiany, bo zmiana zaczyna się od siebie samego.

Jak mawiał Marshall B. Rosneberg: wystarczy jedna osoba mówiąca językiem serca, by zmienić świat,najpierw ten własny, mały, prywatny, świat swojego serca, swojej rodziny, a potem i szerszych społeczności.

Dziś moja nadzieja w sercu rośnie.

Dziękuję więc jeszcze raz Paniom ze szkoły w Gilowicach za zaproszenie mnie na spotkanie pt.

"Jak budować relacje z nastolatkiem. Kilka słów o wzajemnym szacunku"

Było m.in. o uczuciach i potrzebach w duchu Porozumienia bez Przemocy, było o charakterystyce działania pod wpływem emocji i o tym jak działa wtedy mózg, o zmianach w mózgu nastolatkach i o tym co warto robić i jak, by bdować pełne szacunku relacje. W dużej mierze spotkanie było oparte o książkę 

"Burza w mózgu nastolatka. Potencjał okresu dorastania" Daniel J. Siegel

Bardzo ją polecam. Dla mnie jest ona wręcz odkrywcza. Pomaga zrozumieć zachowanie moich dorastających dzieci i zaakceptować je. Podpowiada co robić, by być szczęśliwym i jak pomóc to osiągnąć dzieciom. Wyjaśnia pracę mózgu dorastającego człowieka i nagle zachowania dzieci i moje reakcje stają się jasne. Jest w niej sporo ćwiczeń, z których można skorzystać, by poczuć się ze sobą lepiej. Książka warta do poczytania poczytania przez nastolatki, co potwierdza, zaraz na początku lektury, jeden z dorastających, młodych ludzi. No cóż, sami po nią sięgnijcie i oceńcie


 Jeśli uważacie, że warto polecić ten wpis komuś znajomemu, to super. Zróbcie to, będzie mi bardzo miło!

piątek, 15 kwietnia 2016

Ekologiczne torby szyte przez Strefę Mamy

Strefa Mamy realizuje kolejną pasję: SZYCIE

I takie oto powstają cuda. A to tylko część tego, co było, co jest i co, mam nadzieję jeszcze będzie.

I są sowy

I serca, które powędrowały już do pewnej uroczej Pani


I była kurka, która znalazła już nowy dom

I są flanelowe poduszeczki z serduchem

A dawno temu z recyklingu powstał taki oto komplet na dziecięcy prezent

I piórniki dla córek


A dla syna, na specjalne zamówienie, piórnik traktor



A wszystko okraszone miłością i troską o szczegóły, by cieszyło oczy i serca najbliższych.
Są i tacy, co od dawna namawiają mnie na szersze dzielenie się moimi dziełami, więc powolutku zaczynam to realizować. Jeśli więc chcecie mieć coś wyjątkowego dla siebie lub na prezent dla bliskich to obserwujcie bloga. Może znajdziecie coś dla siebie.

Zapraszam do kontaktu na kami@czarnota.eu


sobota, 24 października 2015

Wdzięczność

Czuję wdzięczność za kilka rzeczy i o nich chcę dziś pamiętać.

Chcę pamiętać o tym, że dzieci chcą spędzać czas z rodzicami

Dzieciaki uwielbiają jeździć z nami na wycieczki. Ostatnio o tym właśnie ze sobą rozmawiali: ż najfajniej jest wtedy kiedy jedziemy razem z rodzicami na wycieczkę, chociażby taką rowerową, po okolicznych łąkach i lasach.

Osobiście moje najlepsze wspomnienia z własnego dzieciństwa to:

narty z tatą
wyjazd do Zakopanego z całą rodziną
spacer w objęciach taty
wigilja z mamą, tatą i siostrami
roześmiana twarz mamy i taty
wakacyjna wyprawa nad rzeka z radosną babcią
spacer po lasie z dziadkiem i zbieranie grzybów

 

O tym, że nastolatki potrzebują naszej bliskości, przytulania i nie ma co im mówić "a Ty to taki duży kawaler/panna i nadal się przytulasz". Ja już zaczynam tęsknić za nieustannym oblepianiu mnie przez dzieciaki, a konkretnie przez to najstarsze, więc tym bardziej cenię sobie te chwilę, kiedy przychodzi ono do mnie samo i spontanicznie się przytula. Czasami chce obok mnie posiedzieć, posłuchać o czym rozmawiam z kimś bliskim, obejrzeć razem film, poleżeć ze mną wieczorem w łóżku, porozmawiać o szkole, właściwie posłuchać jak to było za "moich czasów". Właśnie dziś był dla mnie ten cenny czas - dobry dzień. Najpierw uściski ofiarowane mi zupełnie mimochodem w kuchni. Później żarty, bo moja prawie 12-latka na bujanym koniu gdzieś galopowała, a ja tą moją księżniczkę pytałam gdzie tak pędzi. Bez krytyki, że niby za duża, za to z dużą dozą humoru, dosiadłszy się do niej pocwałowałyśmy w świat fantazji i radości. Na koniec dnia leżała w moim łóżku, podczas, gdy ja pisałam opowiadanie o rowerzyście i jego rozbitej głowie. Leżała i czytała, aż w końcu zasnęła. I za ten czas z nią - dziękuję.

O tym, że śmiech i humor bardzo jest potrzeby

Młodsza od kilku dni urządza nam domowe koncerty. Dziś pod prysznicem była kocia muzyka i całe mnóstwo innych stworów i potworów, a publiczność biła brawo i wykrzykiwała zachwyty,ochy i achy. A w łazience był tylko jeden człowiek. Za drzwiami, w pokoju obok: ja i jej brat, z życzliwym i serdecznym uśmiechem na twarzy komentowaliśmy, że nasza artystka ma udany koncert. Weszliśmy więc oboje na łazienkowe salony, by ją uściskać.

O tym, że czas płynie, że się zmieniamy

O tym, że jak się ma dzieci w wieku powyżej 8 lat, to dzikie harce z siostrzenicą-trzylatką mogą sprawić frajdę, że zabawa z takim maluchem, to jakby wspominanie czasów, kiedy nasze maluszki miały te 2, 3, 4 lata. Z nostalgią, ciepłem na sercu i chęcią zabawy rozkładam puzzle, zjadam obiad na niby, buduję domek. Z radością nastawiam plecy, by siostrzenica mogła na nie wskoczyć. Robię to i czuję jak wielką frajdę mi to sprawia, jak dobrze jest czuć się kochanym i dawać miłość i ciepło. Każdemu tak jak tego potrzebuje. Inaczej trzylatce, inaczej tym starszym.



Już, po trochu, zapominam jak to jest mieć maluszki w domu. Dlatego uwielbiam, kiedy pojawiają się w nim jakieś siostrzane. Wspomnienia zaczynają się odświeżać, pojawia się wdzięczność i okazja, by docenić ten przeszły czas, by powspominać i dostrzec jak ważne jest TU i TERAZ - by znów dać na maxa i w 100% swego serca. By być z tym drugim mniejszym człowiekiem w pełni, bez telefonu, bez innych zajęć, bez rozmów z innymi. Dziś nawet trzylatka zamykała mi usta,gdy chciałam coś powiedzieć jej mamie, bo chwilę wcześniej rozpoczęłyśmy wspólne malowanie i ta rozmowa mnie od zabawy zwyczajnie odciągała. To było dla mnie jasna prośbą "ciociu! Pobaw się teraz tylko ze mną".

środa, 4 marca 2015

"Pierwszy raz w życiu"

Odbieram paczkę w kiosku Ruchu. Pierwszy raz w życiu.



Pani w okienku mówi: "Oj a ja pierwszy raz w życiu taką paczkę będę wydawać"
Ja: "o a ja pierwszy raz odbieram"
Pani: "a nie mogłaby Pani przyjść jutro"
Ja: "nie, proszę spróbować, pomogę Pani, poradzimy sobie"

Pani próbuje, trzy razy i się nie udaje. Minę ma kwaśną, choć ja zapewniam, że poczekam. Tłumaczy mi, że jej koleżanka, która zwykle to robi jest teraz z dzieckiem w domu i nie może tu przyjść wydać tej paczki. Po raz drugi pyta mnie, czy nie zechciałabym przyjść jutro. A ja w sercu mam takie zwykłe, łaskawe, pewne NIE. W końcu proponuję, by zadzwoniła do koleżanki i podpytała jak tą paczkę wydać.To jest jakiś system, coś tam należy kliknąć, zaakceptować, zeskanować...No więc Pani dzwoni. Koleżanka podpowiada, na twarzy Pani w okienku pojawia się uśmiech, padają słowa:

"aaaa. wiem"

coś wstukuje, drukuje, uśmiech coraz większy. Moje serce pęka z radości. Jej serce też. Obie mamy ochotę skakać. Ona, że dała sobie radę, ja, że się nie wycofałam, że posłuchałam swojego serca, które mówiło:
"Jutro nie możesz, nie chcesz przyjechać. Daj Pani szansę, podpowiedz, że sobie poradzi."

I tak zrobiłam, no i dałyśmy obie radę. Ja ze spokojem, cierpliwości i  życzliwością w sercu.

Nawet ani razu nie pomyślałam, że to jakaś porażka, zero oceny w myślach, że jak tak można. Co kiedyś się mi zdarzało. Dziś tylko wiara w to, że na pewno sobie poradzimy, że wystarczy poszukać jakiegoś rozwiązania dobrego dla obu stron.

Mam wrażenie, że ta Pani była dumna z siebie, z tego, że sobie poradziła!

Ja nadal mam w sobie moc wdzięczności, że uwierzyłam, że się da, że można, jeśli tylko się chce.

Powiedziałam jej na do widzenia:

"Strasznie, przeogromnie się cieszę. To, że się Pani postarała  włożyła tyle wysiłku w wydanie tej paczki jest dla mnie ogromnie ważne. Bardzo dziękuję i życzę miłego dnia".

Nie wiem czy mnie słyszała, to znaczy słyszała, ale chyba do niej nie dotarło, nadal była w skowronkach, kiedy odchodziłam. A za mną ustawiła się w międzyczasie kolejka 3 osób. Młoda kobieta stojąca tuż za moimi plecami serdecznie się uśmiechała.

Czyż życie nie bywa piękne!!!???

Czy da się to przełożyć na komunikację w rodzinie. Da się! Ja się właśnie takiego mówienia nauczyłam w swojej rodzinie: w rozmowach z mężem, dziećmi, siostrami, teściową. I nadal się uczę, codziennie, bo warto.

Bo to co czuję, kiedy sobie radzę i buduję relację, a nie udowadniam swoich racji, daje mi taką radość i energię, że nie da się tego z niczym innym porównać.

Poczułam jakby tą nieznajomą Panią z okienka kochała. I to się chyba nazywa "miłować bliźniego"

środa, 18 lutego 2015

Od serducha...na walentynki, właśnie dziś

Doświadczyła dziś bardzo nieoczekiwanej radości, ofiarowanej prosto od serca syna mego, już jutro 8-letniego! No i chcę się tą radością dzielić z Wami, świętować, wydłużyć to co czuję.

Pyta mnie rano syn:

"Mamo, a mogłem sobie zabrać złotówkę?"
Zabrał wczoraj a pyta, rzecz jasna, po fakcie, co akurat wcale mną nie wzruszyło. Mamy takie pudełko na drobniaczki, z którego w razie potrzeby można coś zabrać i dzieciaki zawsze pytają, czy mogą, choć, jak widać, czasami z opóźnieniem. No ale nie o tym chcę pisać.

Odpowiadam więc synowi:

"Jasne, że mogłeś. A chciałeś sobie coś kupić?"
Syn: "no tak, bo wiesz, kupiłem sobie coś na Walentynki" Ja wiem, że one były kilka dni temu, ale to nic, kupiłem dzisiaj"
Ja: "aha" ps. (ja usłyszałam, że on sobie coś kupił na Walentynki, a on powiedział "Tobie")
Syn: "a Ty lubisz lizaki"
Ja: "nie, nie bardzo"
Syn: "aha, no tak, to ja idę dać tego lizaka do Twojej szufladki, tam już masz jednego od taty"

I tu nastąpiło OLŚNIENIE "mało uważnej" matki ;)Przecież ten lizak jest DLA MNIE

Mówię więc:
"czekaj, czy Ty tego lizaka kupiłeś dla mnie?"
"Tak"

"aha, a to chodź tu do mnie, bo to jest dla mnie ważne, doceniam to i widzę, że to dla Ciebie też jest ważne! Ależ się wzruszyłam, aż łzy mi do oczy napłynęły. Dziękuję Ci bardzo! Ach, dając mi tego lizaka, chcesz, żebym wiedziała, że jestem dla Ciebie ważna?"

"Tak" i pojawił się na jego buzi taki błogi uśmiech.

"Wiesz, cieszę się, że mi go dałeś, bo on przypomina mi moje dzieciństwo. Kiedy ja byłam dzieckiem w sklepach były właśnie takie lizaki. Bardzo się wzruszyłam."

I były uściski, przytulaki i w ogóle milaśnie!!!


środa, 4 lutego 2015

Róbmy to, co kochamy

Mam taką refleksję, by skupię się na tym, co przynosi mi radość. Żadne w sumie odkrycie, już wcześniej takie się zdarzały, choć czasami w ferworze codzienności skupiam się dogłębnie na marudzeniu. To narzekanie potrafi wciągnąć jak trąba powietrzna i przynosi tylko zniszczenia. Oby wyrwać się z jej objęć jak najszybciej i choć krajobraz wydaje się zdewastowany, to małymi kroczkami zabieram się do porządkowania.

Pierwsze co przychodzi mi do głowy, to właśnie zrobić to, co daje zadowolenie, przynosi radość i wdzięczność. I tak się tego trzymać, robiąc tych rzeczy jak najwięcej.

Zdjęcie pochodzi z https:www.facebook.com/naturologia.blog

Teraz już wiem, że nie każdy jest gotowy na zmianę. Czasami bardzo chcę ludziom pokazać, że można spróbować inaczej, na przykład w relacjach z dziećmi, czy ze sobą samym. I widzę, że oni może nie chcą tego usłyszeć, może właśnie nie są gotowi. Kiedyś było mi smutno, bo bardzo chciałam zmieniać świat, mój własny (to akurat się udaje), moich znajomych, rodziny, przyjaciół, świat szkolny, kościelny, w sumie ten, w którym się obracam. Często słyszałam i sama sobie powtarzałam:

"świata nie zmienisz ale możesz zmienić swoje podejście, siebie samą"

no i tak też robię. Nieustannie, codziennie, po troszku, przyjmując chociażby konstruktywną krytykę, czy nawet tą, której niezbyt miło mi się słucha. Dziś nastawiam się na rozwój i z każdego słowa czerpię naukę, nawet z tego bolesnego. Słucham siebie, patrzę na uczucia, na to co się ze mną dzieje i odkrywam w tym dużo prawdy, widzę siebie. Pozwalam sobie też na to, by się do wielu rzeczy przyznać, by po prostu stanąć obok i popatrzeć na siebie z boku, w prawdzie i dystansie. To się udaje i to daje mi przestrzeń do szukania innych, nowych, niewypróbowanych jeszcze sposobów na lepsze dziś. No łatwo nie jest, al nie o to chodzi by było. Po prostu widzę, że warto, bo co dzień jest lepiej.

Dziś odkrywam sercem, że zgadzam się na to, by ludzie żyli po swojemu. Już nie chcę walczyć, pokazywać, zachęcać, motywować, zmieniać. Chcę być tam i dla tych, którzy tego chcą, są gotowi coś innego zobaczyć, spróbować, zmienić. Są zdecydowani podjąć wyzwanie własnej zmiany i rozwoju. Bo to zawsze jest praca nad sobą. Nie zmienię innych - mogę zmienić tylko siebie i swoje zachowanie. A jeśli ktoś chce czerpać inspirację to zapraszam. Wtedy taka relacja jest i inspiracją do rozwoju dla mnie samej. To jest też tak, że inne relacje tez mogą mnie prowadzić do zmiany, jeśli tylko chce to dostrzec.

Tak więc, po prostu robię swoje i tyle. I w tej rzeczywistości zdarzy się, że ktoś powie, że to, co ja mówię i robię jest mu bliskie i on też tak chce, a może nawet tak robi i chce byśmy coś robili razem. I wtedy ok, niech tak będzie, idziemy razem, robimy coś, co sprawia, że czuję radość.

poniedziałek, 24 listopada 2014

"Bogaty....kto daje"


Inspiracja do napisania tego tekstu powstała w wyniku doświadczeń weekendowych, złożonych, wielu i bardzo mnie wzbogacających. Bardzo się więc cieszę, że się pojawiły. Dzięki Ci Panie, że otworzyłeś moje oczy i serce. Dzięki, że posłałeś do mnie swoich "Aniołów."

Jedną z inspiracji było wydarzenie na FB, które zainicjowało DoM Dobre Miejsce. Dzięki niemu już teraz wiem, jak wykorzystam ten dar, który widać na moim zdjęciu powyżej. Będzie stał na kuchennym parapecie i przypominał mi, o tym, że warto dawać prosto z serca.

Dla mnie, te słowa Św. Jana Pawła II, mają znaczenie dużo głębsze, niż na pierwszy rzut oka by się wydawało. Myślę sobie, że nie chodzi tylko o dawanie prezentów, składanie jałmużny, czy coś w tym stylu, choć to oczywiście też, nie chcę temu umniejszać. Po prostu akurat teraz mam w sercu potrzebę bycia. Bycia z kimś, kto tego potrzebuje i dla kogo mogę = CHCĘ

CHCĘ ZMIENIĆ SWOJE PLANY


Chcę odłożyć swoje potrzeby i spotkać się z kimś, kto czuje się samotny

To może być moje dziecko, które akurat dziś nie potrafi samo zasnąć, a może, chce by mu poczytać, czy się z czegoś zwierzyć.
To może być ktoś, kto ucieszyłby się, gdybym zadzwoniła, nawet o 22-ej, jeśli wiem, że nie śpi.
A może znajdę w wirtualnym świecie samotnego przyjaciela, któremu rozmowa z drugim człowiekiem przyniesie odrobinę ciepła.

Chcę wyjść na przeciw tym, którzy sami prosić już nie potrafią. Odwiedzić, zadzwonić, zaprosić.

Chcę pójść za głosem serca i "Anioła" który podpowiada mi, że ktoś z kim może nie mam bliskiej więzi, potrzebuje rozmowy i zbudowania tej więzi. Nie chodzi o robienie czegoś na siłę, czy z powinności lub wyrzutów sumienia.Chodzi o to, że czasami warto pójść za intuicją, za myślą, która się pojawia: "że może ktoś czeka, a może ktoś by się ucieszył z zaproszenia na herbatę". Nie zawsze za tym idę. Uczę się, zmieniam to i coraz częściej słucham siebie. Odnajduję w sercu to, co go porusza, takie myśli, dzięki którym czuję, że chce się żyć, że warto coś zmienić, coś zrobić i idę za tym. Od razu. Nie czekam, bo potem mogę znaleźć milion wymówek, by się rozmyślić, a wtedy to już pozamiatane.

To czasami dzieje się wbrew naszej wygodzie. Burzy nasz komfortowy świat, w którym wszystko jest jasne i przewidywalne. Nagle może się okazać, że konieczne będzie odsłonięcie naszych uczuć i pokazanie prawdy o sobie. Co więcej, godząc się na wejście w świat drugiego, przyjmujemy jego uczucia i widzimy potrzeby, których czasami nie potrafimy przyjąć, zrozumieć, zaakceptować, czy zaspokoić. Nie umiemy podpowiedzieć jak to zrobić, albo zwyczajnie nie warto tego robić, bo w rozmowie nie o rady chodzi. To wymaga dużej elastyczności i przede wszystkich pozostawienia siebie na boku i otwarcia się na rozmówcę. Bo słuchanie i milczenie bywa sztuką.

To wszystko odnosi się zarówno do dzieci jak i dorosłych, zwłaszcza jeśli są w silnej potrzebie bycia wysłuchanym, jeśli potrzebują tylko empatii.

"Niewiarygodne, jak wiele można zdziałać samą empatią. Wprawdzie nie rozwiązuje ona problemów, ale sprawia, że proces poszukiwania rozwiązań staje się znośny"
Marshall B. Rosenberg "W świecie porozumienia bez przemocy."

Brak empatii powoduje, smutek, żal, a może nawet frustrację, złość. Pod wpływem takich uczuć, człowiek może sobie myśleć, że jest samotny, że tak się właśnie czuje, choć uczucia w rzeczywistości mogą być inne.

Za samotnością być może stoją takie potrzeby jak: bliskości, ciepła, miłości, bezpieczeństwa, wsparcia, współdzielenia (swych radości i trosk z kimś bliskim),
współodpowiedzialności (wiem, że mogę na tego swojego człowieka zawsze liczyć)
przynależności (mamy swoje wspólne miejsce, przestrzeń, mamy siebie)
wspólnoty, akceptacji, troski, zaufania...a może dużo, dużo więcej. Tak trudno jest żyć samemu i tak bardzo potrzebujemy siebie na wzajem.

Te moje słowa mają być rodzajem empatii dla wszystkich tych osób, które czują się samotne. Czasami samotnym można czuć się w tłumie ludzi. Można mieć rodzinę, dzieci, męża, a czasami lub nawet stale odczuwać samotność. Myślę, o wszystkich tych, którym jest ciężko, bo są rzeczywiście sami, nie mają znikąd wsparcia, a przynajmniej nie jest ono takie, jakiego potrzebują.

Usprawiedliwienie: jeśli empatii było za mało, to poniższego zdania nie warto czytać:

Wydaje mi się, że są osoby, które chętnie, by pomogły, choć nie robią tego, bo nie mają świadomości, że są potrzebne, bo nie potrafią lub robią to nieumiejętnie. A może pomagają, ale na znalezienie odpowiedniej strategii zaspakajania tak wielu potrzeb konieczny jest czas (zaspakajanie potrzeb to codzienność, to proces)

czwartek, 20 listopada 2014

Mieć czas dla kogoś to znaczy kochać go

Zdjęcie pochodzi z : http://facebog.deon.pl/masz-czas/


Mieć czas dla kogoś to znaczy kochać go. To zdanie dało mi do myślenia. Czy to znaczy, że kiedy gotuję obiad, prasuję, sprzątam, pracuję, wybieram szkolenie zamiast weekend z rodziną, to nie kocham?

Takie hasła, zdania, myśli czasami wymagają wyjaśnienia. Właściwie to ja chyba mam potrzebę podzielenia się swoją refleksją. 

Przychodzi mi do głowy zdanie "miłuj bliźniego swego jak siebie samego". Wydaje mi się, że nie kochając siebie trudniej może nam być pokochać drugiego. Kochać siebie: nie osądzać, nie krytykować, ale być bacznym obserwatorem i dawać sobie prawo zmiany, rozwoju, popełniania błędów. 

W kontekście ofiarowania swojego czasu drugiemu - jeśli ja sama okradam się z czasu dla siebie, na to co dla mnie ważne, na kontakt z samą sobą, na odpoczynek, na zaspokojenie swoich ważnych potrzeb, to czy będę w stanie dać drugiemu prawo do tego samego? Nie chodzi mi tu o to, by stać się egoistą. Raczej by brać pod uwagę zarówno swoje potrzeby jak i potrzeby drugiego. O ile to możliwe zaspakajać je jednocześnie, czy chociażby o nich mówić. Jeśli więc dziecko chce się ze
mną bawić w momencie, kiedy właśnie potrzebuję odpocząć to czy mam odłożyć siebie na półkę i zająć się dzieckiem ostatkiem sił? A co w sytuacji kiedy siedzę przy komputerze i próbuję napisać artykuł, którego napisanie odkładam już od miesiąca. To dla rodziców pracujących w domu odwieczny problem-odnaleźć się w hałasie i prośbach o 100% uwagę dzieciaków: a to głód potomkom doskwiera, a to baterie do zabawki potrzebne, a to posłuchaj mnie właśnie teraz, a już o spokojnej rozmowie przez telefon-zapomnij, no chyba, że zamkniesz się w łazience lub na strychu (o ile strych nie jest bawialnią)

Moje potrzeb są ważne. 

Są tak samo ważne jak potrzeby dzieci, męża czy kogokolwiek innego. To, o co chodzi to przede wszystkim i na dobry początek je sobie uświadomić, wsłuchać się w swoje uczucia i powiedzieć o tych potrzebach: albo sobie (o ile to wystarczy) albo głośno, nawet przy czy do dziecka, nie po to by obarczyć je odpowiedzialnością za ich zaspokojenie-nie, za to odpowiadam tylko ja sama. Innych mogę prosić o pomoc, najlepiej innych dorosłych. Owszem dzieci też czasami pomogą, ale nie można tego od nich wymagać. Póki co to oni potrzebują naszej pomocy w zaspakajaniu potrzeb. Samo powiedzenie o tym czego chcemy czasami pomaga, a czasami nie. Jeśli nie to mogę spróbować znaleźć taka strategie, która zaspokoi i moje potrzeby i dziecka. Nie warto stale z siebie rezygnować, bo potrzeby się o siebie upomną i to w najmniej odpowiednim momencie, a wtedy może to doprowadzić do raniących reakcji: do krzyku, kłótni, wyrzutów sumienia, a jeśli one się pojawiają to znaczy, że po drodze wybraliśmy coś co nam nie służy, co nie wzbogaciło ani naszego, ani dziecka życia. 

Dla mnie więc to zdanie ma wartość w sytuacji, kiedy darzymy miłością i ofiarujemy czas, uwagę, uważność na to, co się dzieje zarówno w nas samych jak i w drugim i to zazwyczaj dotyczy sytuacji które dzieją się jednocześnie. 

Ten czas ofiarowany to może być chwila na wgląd w siebie czy drugiego, w to co się czuje i co jest ważne tu i teraz.

Potem przychodzi czas na wybory. Czy widzę jakąś przestrzeń na jednoczesne zaspokojenie potrzeb, czy też mam w sobie zgodę na chwilową rezygnację z siebie na rzecz drugiego i dar serca dla niego. 

Między BODŹCEM a REAKCJĄ jest przestrzeń, w której dokonujesz WYBORU.  

środa, 19 listopada 2014

Kalendarz dla Kubusia




Fajnie jest dostawać prezenty. Wydaje się jednak, że znacznie więcej radości przynosi ich ofiarowanie.

Tak więc jeśli ktoś ma ochotę ofiarować odrobinę swojego serca, to polecam akcję Ani z Beskidzkiej Mamy

Anię poznałam w zeszłym roku na jarmarku świątecznym w Bielskiej Wyższej Szkole Tyszkiewicza. Pojechałam, spotkałam się z nią, zamieniłyśmy tylko kilka zdań. Byłam tam późno i jarmark już się zwijał. Nie było okazji do dłuższej rozmowy. Mimo to, nadal jesteśmy w kontakcie. Cieszę się, że wtedy tam pojechałam, bo teraz mogę się odrobinę zaangażować w to wspaniałe dzieło! Wyobrażam sobie, że Ania włożyła w to masę pracy i zaangażowania, bo wiecie, takie akcje pięknie wyglądają, ale same nie powstają. Za tym stoją ludzie.Jasne oni to chcą robić, to jest ich dar serca, a jednocześnie wiem, że:

"bez pracy nie ma kołaczy"

Tak więc WIELKIE UZNANIE i oby takich akcji PROSTO Z SERCA był coraz więcej

Rok temu też były kalendarze i w tym roku są. Zachęcam do zakupu. Zbieram zamówienia na mojego maila:

kasia@czarnota.eu

i dla osób z Żywca i najbliższej okolicy gwarantuję ich dowóz.

O CAŁEJ AKCJI I JEJ SZCZEGÓŁACH POCZYTAJCIE TUTAJ:


Kalendarz dla Kubusia