sobota, 21 września 2013

Refleksje powarsztatowe. O szkole i nie tylko.

Jeszcze żywe mam w pamięci wspomnienie dzisiejszych warsztatów, jeszcze żywe są moje uczucia zadowolenia, radości, ekscytacji, bo po raz kolejny dzięki spotkaniu z czlowiekiem, odkrywam w sobie coś nowego. Coś, dzięki czemu, będę szła przez życie lżej, a może nawet polecę jak motyl na wietrze. Mam świadomość, że potrwa to chwilę i znów za moment zniżę loty, by kolejny raz coś zobaczyć i odkryć, by się rozwijać i unieść na wietrze.

Warsztaty, spotkania, rozmowy są dla mnie po to, by dzielić się swoim życiem i doświadczeniem. I mam taką nadzieję, że może ktoś z tego weźmie coś dla siebie, co sprawi, że choć na jakiś czas, jego życie będzie bogatsze. I ja zabieram sobie okruszki tych ważnych ludzkich spraw, to, czym dzielicie się ze mną, co dla Was jest ważne, a co mnie ubogaca.

Dziś wiele rzeczy mnie wzbogaciło. Jedna z nich jest mi dość bliska. To sprawy szkoły. Moje dzieciaki chodzą do szkoły podstawowej i czasami są chwile, kiedy to szkolne życie mnie uwiera. Wiem, że wtedy to nie SZKOŁA jest winna, to nie ludzie tam pracujący są powodem moich uczuć. To ja sama i tylko ja jestem odpowiedzialna za swoje uczucia. Zdarza się, że coś co się wydarzy w szkole, coś z czym przychodzą do domu dzieci, jest jakby iskrą, po które zaczyna płonąć ogień moich uczuć. Wiem, że za tymi uczuciami stoją moje potrzeby. Wiem, że po drugiej stronie, czyli w szkole są ludzie ze swoimi potrzebami, że tylko patrząc na nich, na ich uczucia i szukając potrzeb dochodzę do prawdy. Nie oceniam, nie krytykuję, tylko wtedy, gdy szukam potrzeb swoich i drugiej osoby. Wtedy też łatwiej jest mi znaleźć drogę do siebie i do drugiego, łatwiej nawiązać rozmowę, łatwiej budować kontakt, łatwiej jest mi być w dialogu.

Już wcześniej szukałam w sobie tego zrozumienia sytuacji szkolnych, a dziś się w nim utwierdziłam, otworzyłam na drugiego, usłyszałam, klapki mi z oczu spadły. Dziś już wiem, to nie ze szkołą buduję relacje a z człowiekiem, którego tam spotykam i chcę mu dawać empatię i też tego od innych potrzebuję, i współdziałania i obustronnego usłyszenia. Wiem, że inni mogą pomóc mi zaspokoić te potrzeby, tylko gdy proszę, a nie żądam, i przede wszystkim nie muszą!


2 komentarze:

  1. Ja już drugi raz na tych warsztatach i wiem, że było warto:) Było inaczej, bo byli inni (a właściwie inne) uczestniczki z innymi doświadczeniami. Dziękuję za przypomnienie mi po raz kolejny, że nie ma dzieci są ludzie. Że jeżeli chcemy budować zdrowe relacje z dzieckiem, tak samo jak i z dorosłym, to trzeba najpierw mieć uporządkowane relacje z samym sobą - a potem zacząć słuchać. Nie szukać rozwiązań, zanim poznamy przyczyny zachowań i uczuć. Pozwolić sobie i innym na złość, smutek, frustrację - tylko okazując je możemy pokazać światu, że coś jest nie tak, że potrzebujemy uwagi, pomocy, wsparcia. I tylko okazując te emocje możemy się od nich w końcu uwolnić. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jola to i ja dołączam się do podziękowań:
    mamą, które były i dzieliły się tym, co w nich żywe, za inspiracje i emocje jakie powstały, za czas wspólnie spędzony, za zaspokojone potrzeby (moje: rozwoju, wspólnoty, przyczynienie się do wzbogacenia życia swojego i innych mam, zaufania, zrozumienia, uwagi, docenienia, sensu i wartości)

    Czuję wdzięczność!

    OdpowiedzUsuń