środa, 30 października 2013

Warsztaty na temat Agresji

Czasami jest tak, że czuję złość, bo...
Czasami dziecko czuje złość, bo...
Czasami w przedszkolu, szkole, domu stajemy przed sytuacją, w której pojawia się złość, agresja, przezwiska, zdania, które lepiej by nie były wypowiedziane.

Jak sobie z tym wszystkim radzić?
Co robić? Czego unikać? Jak sprawić, by żyło nam się lepiej?
Jak zadbać o swoje granice i szanować granice dziecka, drugiego człowieka?

Spróbujemy znaleźć odpowiedzi na te pytania na warsztatach organizowanych przez:


w:


8 listopada (piątek) o godz. 17-stej

ZAPRASZAM SERDECZNIE NA:

"czasami jest tak, że czuję złość, bo..."


Zacytuję tu słowa zaczerpnięte z bloga Klub Rodzica:

„Czasami jest tak, że nasze dziecko nas złości. I krzykniemy, obrazimy, uderzymy. Czasami jest tak, że nasze dziecko się zezłości. I popchnie, ugryzie, uderzy. Czasami jest tak, że to nasze dziecko zostanie popchnięte, ugryzione, uderzone.” 

A ja dodam od siebie, że czasami jest tak, że to my dorośli, czasami niezamierzenie i nieświadomie krzywdzimy nasze dzieci i uważamy, że robimy to dla ich dobra.

Padają zdania w stylu: 

„no Ty zawsze musisz go bić, no wiesz jesteś po prostu złośliwy/a”
„no nie przesadzaj, nic się nie stało, nie bądź beksą”
„no jak zwykle, nie zrobiłeś zadania domowego. No to jest już szczyt lenistwa”

Może komuś te zdania wcale nie wydają się krzywdzące.

Może ktoś gdyby usłyszał:

„Ty matole, Ty głupku, ośle” to dopiero wtedy uznałby to za przemoc słowną.

Dla mnie taka przemoc ubrana w piękne słowa i delikatne zwroty jest jak najbardziej krzywdząca, zwłaszcza dla dziecka, które się obwinia, któremu w ten sposób zaniżamy poczucie własnej wartości, które ranimy. Dziecko bierze całą winę na siebie. 

Czy to na prawdę tak musi być, by dziecko stało się wartościowym człowiekiem, to najpierw musimy sprawić by poczuło się bezwartościowe?

Każde takie przezwisko, etykieta, ocena krzywdzi, czy to pada z ust dorosłego, czy tez dziecka.
Kiedy dziecko słyszy to od mamy, najczęściej stoi cicho i słucha lub zaczyna się bronić, bo czuje się zagrożone, bo się boi. Więc jeśli nie ma kontaktu, dziecko spuszcza wzrok, ucieka się to obrony czy ataku i mówi: „to nie tak było…”, „to on zaczął”, „będę płakać” to jest to dla nas znak, że warto poszukać innej drogi dotarcia do dziecka, do tego co ono czuje i dlaczego postąpiło tak jak postąpiło.

To są oznaki, że tracimy z dzieckiem kontakt, że relacja z nim jest krzywdząca, może i nawet my sami czujemy się podle, więc skoro jest krzywda, to jest i przemoc. Jest relacja z pozycji władzy, jest słabszy i silniejszy, a może lepiej by było, gdyby były dwie równe strony konfliktu, zrozumienie, empatia i szukanie tego, co czujemy i czego potrzebujemy i rozmowa tylko o tym.

No więc, kiedy u mnie w domu, między rodzeństwem pojawia się przemoc, mówię, a raczej pytam: 

„widzę, że strasznie Cię zezłościło to, że siostra przebiegła po Twoim łóżku??” 

Nie skupiam się na tym, by prawić mu kazania, że siostry się nie bije. Kiedyś, kiedy jego emocje opadały to mówiłam mu, że chcę by i on i jego siostry były bezpieczne, dlatego chcę by walnął poduszkę, rzucił poduszką, krzyknął.
On mówi, „tak mamo wiem, nie mów mi tego”. To jest dla mnie ok. Staram się już nie mówić, bo lepsze jest pokazać i żyć prawdziwie niż prawić morały. Szanuję to, czego on potrzebuje. Potrzebuje być zauważonym, nawet w złości, potrzebuje bym ja widziała, że jest mu ciężko, że targają nim silne emocje, z którymi sobie nie radzi. Nie potrzebuje mojego osądu i moralizowania. On wie, że ja potrzebuję bezpieczeństwa dla każdego w naszym domu, że chcę, by bezpiecznie wyrażał złość, dlatego daję mu siebie, przyjmuję jego cios, zatrzymuję jego rękę skierowaną na drugą osobę i tylko krótkim zdaniem potwierdzam, że widzę jak się zezłościł. Słucham go bez przerywania i oceniania czy napominania, że „tak nie wolno” lub po prostu siedzę obok. Potem przychodzi czas przytulenia, uścisków i powrót do zabawy.

Czasami dosłownie wkraczam między bijące się dzieci i osłaniam ataki swoim ciałem. Zdarzyło się też niedawno, że zaproponowałam synowi, by zamiast uderzyć siostrę uderzył mnie. Nie jest to mój pomysł. Zapożyczony od Moniki Żyrafy. Jeden raz zadziałało. Powiedziałam mu wtedy:
"o! ale się wściekłeś". I złość nagle mu przeszła. Innym razem nie miał na to ochoty. Schował się przede mną, więc nie napierałam, byłam obok. On chyba wtedy po prostu potrzebował chwilę pobyć sam ze sobą. Sam wybrał taką strategię. Nie był w odosobnieniu, bo ja go tam wysłałam. Czekałam obok, zresztą często to robię, kiedy widzę, że dzieciaki nie są gotowe na kontakt ze mną. Siedzę na łóżku, na którym oni leżą. Idę obok do kuchni i mówię, że jakby co to jestem obok. 

Po chwili mnie wołają, przytulają się i życie toczy się dalej.

Przy tej okazji polecam książki duńskiego terapeuty, Jespera Julla:


czwartek, 24 października 2013

Warsztaty ceramiczne

No i druga tura warsztatów ceramicznych, już w ten piątek

25 października godz 17

w Liceum Ogólnokształcącym w Łodygowicach Górnych

Koszt 15 zł (rodzic + dzieci)

Zapraszamy na twórcze lepienie ozdób z gliny! Wspólna zabawa rodzica z dzieckiem, a jeśli dziecku się znudzi, nie ma problemu, jest kącik, w którym dzieciaki mają okazję bawić się swobodnie.

Masz małe dziecko, które może nie zainteresuje się lepieniem i masz starsze, które tym będzie zachwycone. Przyjdź z obojgiem, znajdzie się przestrzeń do zabawy dla każdego.

zdjęcie pochodzi z http://klubrodzica.blogspot.com/

Warsztaty dla rodziców organizowane przez Żywiecka Strefa Mam

Polecam warsztaty organizowane przez Żywiecką Strefę Mam. Prowadzi je Monika Szczepanik, mama 2 dziewczynek, miłośniczka Porozumienia bez Przemocy, założycielka bloga W Świecie Żyrafy

PIKNIK RODZINNY

O Fundacji Sto Pociech pisał Łodygowicki Klub Rodzica (tu zobaczcie co napisano) i znów mają ciekawą informację o nich.
Tym razem odbędzie się piknik rodzinny, w najbliższą NIEDZIELĘ 27 października, w Korbielowie.
Zachęcam i polecam:

Dzień Dobry, Kocham Cię!

Dziś rano dostałam sms-a od siostry "Dzień Dobry :) Kocham Cię" i od razu nasunęło mi się skojarzenie: "Dzień Dobry, kocham Cię już posmarowałem Tobą chleb"

no i za chwilę na FB pojawił się link z utworem Strachy na Lachy - od mojej siostry. Dzięki siostra! 



Miałam napisać, że słowa tego utworu są świetne i bardzo w duchu NVC. Ale nie! Napiszę, że JA SŁYSZĘ zdania w duchu NVC, czyli porozumienia bez przemocy. Czyli słyszę w nim empatyczne zdania takie jak:

"by to pierwsze chciało słuchać, co mu to drugie powiedzieć chce do ucha"   ...

a od siebie dodam, że słuchanie to podstawa empatii i warto słuchać:
  1. siebie samego
  2. drugiego człowieka (też tego małego)
  3. siebie na wzajem

"że po mej głowie, czasem się ich boję, 
chodzą słowa nie do powiedzenia, nie do powiedzenia"...

oj chodzą, chodzą ... a kiedy chodzą to, chcę pamiętać, by zwolnić, pomyślę, czego potrzebuję i znaleźć taką strategię, która będzie wzbogacała moje życie i życie drugiego człowieka. Tak łatwo mi się teraz pisze. Nie jest to jednak takie proste w realu, choć czasami się udaje, a trening czyni mistrza, więc ja się nie poddaję i próbuję. I chodzi tu o każdą sferę życia matki, o każdą relację, która wpływa na moje życie, czy to z dużym czy małym człowiekiem, z samym sobą, czy z drugim.

"bo gdy siedzi człek samemu z czarnymi myślami
człowiek rzuca słuchawkami, rzuca słuchawkami"...


no czasami ma się ochotę rzucać słuchawkami i boimy się zadzwonić do bliskiej osoby, "by jej nie martwić". A może by tak nie zakładać od razu, że wiemy, co ta osoba pomyśli i czego chce. A może właśnie poczuje się wyjątkowa, bo my chcemy podzielić się kawałkiem swojego życia właśnie z nią, może w ten sposób pokażemy, że ta osoba jest dla nas ważna, że jej ufamy i zaspokoimy jej potrzebę wzbogacania naszego życia. Przy okazji dostaniemy wsparcie i zostaniemy wysłuchani. A jeśli nie, to ok, droga się nie kończy, szukajmy innej ścieżki.

TAK WIĘC CZUJĘ WDZIĘCZNOŚĆ, BO JESTEM I JEST DRUGI CZŁOWIEK


środa, 23 października 2013

Nie pamiętam kiedy ostatnio bawiłam się z dziećmi

A ja dziś znów o dziecięcej zabawie, swobodnej, radosnej i dającej dziecku możliwość "przepracowania" trudnych spraw.

To co radosne i swobodne:

"Patrz mamo, ściąłem to ogromne drzewo jednym uderzeniem patyczkiem"

Lepienie z gliny, ciasta drożdżowego (dziś podkradli mi ciasto na kluski) czy z masy solnej, to okazja do rozwoju przez zabawę:

Czy jazda taczką, czy innym gospodarczym pojazdem...


to okazje do zabawy z dzieckiem. A ja taka przemądrzała mama myślę, że od kilku dni się z nimi w ogóle nie bawię, bo każdą wolną chwilę spędzam, jak nie na porządkach jesiennych w moich rabatkach, to na zaprawianiu tego, co rabatka dała. A to, że ich taczkami wożę, to się nie liczy? A to, że razem ze mną w kuchni pichcą, to też nic? A to, że się wygłupiam? A to, że żartuję? A to, że razem na spacer po lesie się wybraliśmy i na warsztaty ceramiczne? To się nie liczy? Liczy! Wiem też, że potrzebuję czegoś więcej. Turlania się po łóżku, łaskotania, siłowania, odbijania piłką, skoków w pajaca, prasowania i udawani, że jestem babcią ich dzieci i może jeszcze coś by do głowy przyszło. Zapędziłam się w obowiązkach, tęsknię za bliskością przez zabawę!

No dobra, już wiem, czego potrzebuję, a w między czasie:

Eeee, chyba nie jest tak źle. No jeszcze razem rysujemy:

No i jak zgadniecie które drzewo narysowała matka, a które córcia?

A to co trudne, to:

czekają u nas w domu kule dla koleżanki, która złamała nogę. Dzieciaki biorą te kule i udają, że nogę mają złamaną i wczuwają się w rolę. Na szkoleniu z Rodzicielstwa przez zabawę Cohen o tym mówił:
dzieciaki bawiły się z niepełnosprawnym kolegą, udając go, naśladując. Mały nie tylko się nie obraził, tak jakby sobie mogli pomyśleć dorośli, a wręcz włączył się w zabawę i nawiązał z nimi bliski kontakt. Wszyscy się świetnie bawili i mieli okazję zrozumieć świat, w którym LUDZIE SĄ RÓŻNI i WYJĄTKOWI!A

Wspomnę tu jeszcze o szkolny ocenach i czarnych kropkach z przedszkola (które dzieci dostają za złe zachowanie). To też maluchy przepracowują poprzez zabawę. Swoje frustracje związane z nieustannym ocenianiem. Powstał więc rysunek dziewczynki, która dostaje czerwone kropki za DOBRO  i czarne za ZŁO, jakie wyrządzi. No matka sobie pomyślała, że no niby co to ma być, no halo???? Jak to jedna drugiej takie coś robi i to jeszcze używając własnych imion opisując dziewczynkę, no i zrobiły sobie normalnie tabelkę ocen! Na szczęście powstrzymała się od krytyki. No bo już w pierwszym odruchu myślała, że to jakaś złośliwość. Że jedna drugiej przykrość robi. Ohhh ta matka, duuużo się jeszcze nauczyć musi, o sorki, nie musi-CHCE!!!

Powiedziałam, że widzę ten rysunek i zastanawiam się, czy jednej z nich nie będzie smutno.

"Nie mamo, to tylko taka zabawa, siostra się zgodziła dostać czarne kropki.Bawimy się!"

Ok, kamień z serca! Skoro to zabawa, to są na bezpiecznym terenie!

piątek, 18 października 2013

Twórczo w glinie lepimy

Dziś po-warsztatowo!

Pierwszy krok w stronę świąt Bożego Narodzenia zrobiony. Ozdoby choinkowe z gliny ulepione, jadą do pieca do wypalania. Już niedługo spotkamy się ponownie, by je pomalować!

Było tak ciekawie, że zdjęcia żadnego niestety nie zrobiłam, za to Stowarzyszenie Drogowskaz z Łodygowic robiło, więc zapewne wkrótce się pojawią na ich stronie internetowej.

Mamy, a nawet jeden tatuś, świetnie się bawili ze swoimi pociechami.
Szept sali donosił, że takie lepienie daje potrzebną dawkę relaksu, wyciszenia, ukojenia skołatanych nerwów i przynosi odpoczynek rodzicom.

A dzieciom??? A dzieciom zaspakaja potrzebę rozwoju, zabawy, współpracy no i oczywiście rozwija umiejętności manualne, rozwija twórcze myślenie i kreatywność. Wyobraźnia miała spore pole do popisu u małych i dużych.

Zrobiono kilkanaście, ach nie, nawet kilkadziesiąt ozdób choinkowych, bałwanków, miseczek, kafli, a nawet umywalkę z kranem (mówiłam, że wyobraźnia szalała). Bo najważniejsza była zabawa, wolność, dowolność, kreatywność i twórczość.

Było bardzo przyjemnie, spokojnie i rozwojowo. Była to dla mnie czas pomagania dzieciom, tylko wtedy, kiedy o to prosiły. Nie wyręczałam ich, nie podpowiadania co mogą ulepić, każdy miał swoje pomysły.

Pani prowadząca podpowiadała, na co warto zwrócić uwagę, jak lepić, zdradziła kilka swoich sekretów i tak powstały: aniołki, bałwanki, gwiazdki, renifery etc. Prowadząca też stawia na dowolność, swobodną zabawę i kreatywność.

Dla mnie był to czas dla siebie i dzieci. Zostawiłam za drzwiami sali obowiązki, telefon, pracę. Była tylko glina, dzieci i rodzice. Była to jedna godzina tego, co lubimy razem robić. Godzina, w której byliśmy razem i to się dla nas liczyło najbardziej!

Cieszę się, że działa u nas lokalnie Klub Rodzica i organizuje takie zajęcia a i Drogowskaz też ma coraz więcej zajęć rozwojowych dla dzieci. Tego właśnie potrzeba w małych miejscowościach. Zawsze zazdrościłam takich twórczych warsztatów w dużych miastach. Jest więc chyba szansa i na takie zajęcia u nas w Pietrzykowicach lub bliskiej okolicy. Bardzo mnie to cieszy!

Ja na swej stronie, a Klub Rodzica, czy Drogowskaz na swojej, będzie Was na bieżąco informował o ciekawych wydarzeniach. Zapraszam więc do zaglądania do nas!

piątek, 11 października 2013

Wspierający rodzic - współpracujące dziecko

Oto kolejne warsztaty organizowane przez Fabrykę Szczęśliwości.

Więcej szczegółów na stronie: Fabryka Szczęśliwości

26 PAŹDZIERNIKA 2013

godz. 11-13

Katowice - MDK LIGOTA

ZAPISY, INFO: 605 153 100


środa, 9 października 2013

Kiedy dziecko ma problem...

Rodzicielstwo Bliskości cytat ze Zwierciałda:

"Filozofia rodzicielstwa bliskości bazuje na prostym, ale obecnie niemal zupełnie zapomnianym fakcie, że każda matka jest najlepszym ekspertem w sprawach dotyczących jej dziecka."

Polecam artykuł a od siebie piszę o moim rodzicielstwie bliskości z z dziećmi wczesnoszkolnymi:

Jako najlepszy ekspert w sprawach dotyczących mojego dziecka, stwierdzam, że od początku września coś jest nie tak. Dziecko przychodzi spać z rodzicami prawie co noc. Dziecko ma 8 lat i do tej pory zdarzało się to tylko od wielkiego dzwona, mega sporadycznie!
No więc matka byłą otwarta i jej łóżko też. No po pewnym czasie do łoża rodziców dołączył się i brat i siostra czasami, więc już w piątkę było ciężko. No ale tak, czy owak, zastanawiało to mamę, dlaczego ta, która prawie nigdy nie przychodzi, teraz śpi z rodzicami regularnie. Czyli według Rodzicielstwa Bliskości, byłam blisko. Kiedy mała potrzebowała spała z nami, słuchałam jej, pomagałam w trudnościach, rozmawiałyśmy, słuchałam jej, wiedziałam o co chodzi.

Dziś wydarzyło się coś niesamowitego.

Wrócił ten sam problem, który męczy moje dziecko i powoduje, że mała potrzebuje bliskości, bezpieczeństwa, kontaktu, wysłuchania. Dałam co mogła:

słuchałam
potwierdzałam, parafrazowałam
mówiłam: jest Ci smutno (uczucie), bo chcesz się czuć bezpiecznie (potrzeba), chcesz by w szkole było wesoło, radośnie, byś mogła się bawić z kim chcesz i by te osoby Cie lubiły i Cię szanowały.

"Tak, mamo, chcę by było tak jak kiedyś. Myślałam, że w tym roku będzie fajnie, że do końca roku szkolnego będzie fajnie." I wielki płacz. A tu zadanie domowe robimy. Więc mała mówi, koniec już, bo nie zrobię, za chwilę będę zmęczona. A była już prawie dwudziesta. Mówię, że Pani nauczycielka chce dbać o każde dziecko i jeśli ktoś źle się czuje i zadania nie zrobi, to jestem przekonana, że Pani to zrozumie i że jak córcia nie chcesz iść do szkoły (jej brat ma jutro ślubowanie i starsza chciała być na nim zamiast na swoich lekcjach) to ok. Była na prawdę w fatalnym stanie. Jeszcze jej takiej nie widziałam.

Zaakceptowałam to wszystko. Szukając rozwiązania (kiedy znam uczucia i potrzeby, szukam strategi i ich zaspakajania) okazało się, że to jeszcze za wcześnie. Znów wróciłyśmy więc do tego co ona czuje, czego potrzebuje i tak chyba ze trzy razy. Zapytałam, czy chce bym jej w czymś pomogła, czy może ona ma jakąś prośbę do mnie (prośba o pomoc). Może, nie była pewna. Pomysł przyszedł później i nie miała żadnych próśb. Sama znalazła rozwiązanie.

Potem chwila spokoju. Wcześniej dzwonił do mnie mąż, którego rozłączyłam, bo mała bardzo mnie potrzebowałam. Jak było jej już lepiej, to powiedziałam, że idę zadzwonić do taty. Poszłam w spokojne i ciche miejsce (łazienka). Rozmawialiśmy ponad 8 min. W tym czasie córka nabrała chęci, odrobiła do końca zadanie domowe (choć wcześniej ustaliłam, że jak nie da rady to ok) i jeszcze się do mnie przytuliła, ponownie. Widać było, że ma się lepiej, choć pewnego (takiego, które akceptowałaby i ona i ja) sposobu na rozwiązanie problemu nie było.Teraz i tak to nie jest najważniejsze. Prześpimy się, emocje się wyciszą, pomyślimy.

Po kąpieli mała była jak nowo-narodzona, pomimo iż była 21:30 (zwykle przed 20-stą ma już wyłączone baterie). Sama się umyła, choć czasami chce naszej pomocy. Śpiewała, tańczyła, uśmiechała się. Nawet nie bolało ją jak jej włosy rozczesuję. Kiedy ciągłam kołtuny, ona żartobliwie się śmiała i nagle powiedziała "dość to moje włosy" (miała już całe rozczesane, a łatwo nie było). Pomyślałam, że to dobry moment, by z uśmiechem zakończyć dzień.

No już dawno jej nie widziałam tak szczęśliwej.

Ot co! Zaspokojone potrzeby!

Dla mnie to jest właśnie Rodzicielstwo Bliskości. Być w kontakcie ze swoim dzieckiem, wtedy, kiedy ono jest obok, kiedy mnie potrzebuje. A kiedy mnie nie potrzebuje po prostu być otwartym, dostępnym, chętnym, ale umieć też zadbać o siebie, o swoje dorosłe potrzeby, znaleźć równowagę, umieć powiedzieć dziecku, czego się potrzebuje. To jest właśnie pokazywanie też swoich granic, to jest dla mnie ta "dyscyplina". To co dla mamy jest ważne, co rodzice lubią, co ich drażni, jakie wartości im przyświecają itp. Pokazuję, dbam o siebie i swoje granice i potrzeby.

I za to doświadczenie dzisiejsze jestem WDZIĘCZNA!!!

wtorek, 8 października 2013

WDZIĘCZNOŚĆ



Planowałam, że będę dziś na spotkaniu z Marthą i Williamem Sears w Katowicach.
Nie byłam.
Podzielę się moimi uczuciami na temat Rodzicielstwa Bliskości w innym poście.

Dziś mam potrzebę świętowania.

Czuję wdzięczność i chcę się nią cieszyć, bo kiedy skupiam się na tym, za co mogę być wdzięczna, to łapię kontakt z tym, czego potrzebuję i mogę dążyć do zaspakajania tych potrzeb.

Czuję więc wdzięczność za wszystkie moje uczucia, też te trudne i za ciężkie dni.

Jestem wdzięczna za "ból wzrastania", za to co trudne. Za silne i intensywne emocje i ich wyrażanie. Gdyby nie ten trudny czas i wszystkie uczucia tj. smutek, bezsilność, złość, wściekłość, to nie dowiedziałabym się o sobie wielu nowych rzeczy, nie odkryłabym swoich potrzeb.

To nasze uczucia informują nas o naszych potrzebach. Coś się wydarzyło, widzę, słyszę coś co mnie porusza i wyzwala we mnie uczucia.

Uczucia:

Radość, zadowolenie, euforia, entuzjazm, ekscytacja i inne podobne

dają sygnał, że POTRZEBY są zaspokojone.

Złość, wściekłość, smutek, rozżalenie, bezsilność

alarmują, że jakaś POTRZEBA/Y jest nie zaspokojona.

Czuję, bo potrzebuję. Staję się tego świadoma. Szukam sposobu jak wzbogacić swoje życie, jak uczynić je lepszym, jak zaspokoić swoje potrzeby, a może i potrzeby innych.

Jestem wdzięczna za:

uczucia
potrzeby
rozwój
życie

poniedziałek, 7 października 2013

Tydzień Bliskości. Spotkanie z Searsami w Katowicach

To już jutro!

W Katowicach będzie można posłuchać co o Rodzicielstwie Bliskości mówią twórcy tego pojęcia i książek "Księga dziecka" i "Księga Rodzicielstwa Bliskości"

Spotkanie zorganizowało wydawnictwo Mamania



W Warszawie odbyła się już na ten temat Konferencja. Tu można poczytać, co na ten temat zostało już napisane przez jedną z uczestniczek.

A oto co napisała na swoim blogu o Rodzicielstwie Bliskości Monika Żyrafa

A ja od siebie dodam, że jadę na to spotkanie i choć jestem mamą, która ma już starsze dzieci, powyżej 6 lat, to uważam, że warto! Jadę, bo chcę się rozwijać i budować bliską więź z dziećmi w każdym wieku.

Takie spotkania to dla mnie okazja do bycia w swoim klimacie, wśród moich wartości, to czas i przestrzeń dla inspiracji i refleksji.

czwartek, 3 października 2013

Warsztaty ceramiczne dla rodziców i dzieci

Mam ciekawą propozycję na spędzenie piątkowego popołudnia. Dla mnie rewelacja. Od dawna marzyły mi się warsztaty ceramiczne.
To, że będą dla rodziców z dziećmi to dosłownie atut. Będzie okazja do pobawienia się z dzieckiem i właśnie poprzez zabawę na budowanie więzi, na pokazanie dziecku co jest dla jego mamy wartościowe, co lubi robić, co jej się podoba, że być może odkrywa w sobie nową pasję. A może do tego odkryje jeszcze pasję u dziecka.

Będzie to czas przeznaczony w 100% na zabawę z dzieckiem. Na co dzień tak trudno znaleźć taką przestrzeń, w której się bawię z dziećmi i nikt nie dzwoni, nic nie robię innego, nie myślę o powieszeniu prania, gotowaniu, sprzątaniu czy innych obowiązkach. Bo w domu to dość trudne. Moje myśli biegają po pokojach, po kuchni i łazience, po ogrodzie i piwnicy i w każdym kącie jest coś, co błaga o załatwienie, co czeka już dość długo w kolejce do odhaczenia. Zawsze jest coś do zrobienia.

Więc rzucam wszystko, niech czeka, a ja biegnę z dziećmi na warsztaty. Ale się ucieszą. Od dawna chcieli pójść ze mną, na moje warsztaty organizowane tylko dla rodziców. Teraz coś dla nich i dla mnie.

Kiedy: Piątek 18 października 2013 r. o godz. 17-19

Gdzie: Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 2 im. Władysława Jagiełły w Łodygowicach

więcej informacji na stronie organizatorów:
Łodygowicki Klub Rodzica 
Stowarzyszenie Drogowskaz