Temat trudnych emocji, a w tym głównie uczucia złości, budzi spore zainteresowanie.
Kiedy pojawia się we mnie uczucie złości, to staram się zatrzymać. Nic więcej nie robić, nie mówić, no może wyjść do drugiego pokoju, by tam pomyśleć, pooddychać. Czasami mówię, że bardzo się zdenerwowałam i potrzebuję się uspokoić. Mam wtedy na myśli to, że chcę ze sobą pobyć, poszukać oceniających myśli, które wywołały złość i zastanowić się, czego ja tak na prawdę chcę, jak ważna potrzeba doprasza się spełnienia???
Dla przykładu opowiem, jak wyglądał ten proces w praktyce.
Poranek przed wyjściem do szkoły.
Nastolatek pyta, gdzie jest jego bluzka, spodnie, skarpety. Na 365 dni w roku, takich dni przypada 300. Działając z automaty albo mówię, gdzie jest jeśli wiem, albo się wściekam, bo myślę sobie, że to już chyba najwyższy czas, by się nauczył dbać o swoje rzeczy, przygotowywać je wcześniej, albo zwyczajnie poszukać i nie zawracać głowy innym. Jeśli się nie zatrzymam, to myśli wprawię w czyn i już mam po dniu, a dziecko zapewne też radosne do szkoły nie wyjdzie.
Zatrzymuję się więc. Łapię oddech i pytam się o co mi właściwie chodzi. I poza zwyczajnym spokojem, łatwością i skutecznością działania, czuję, że coś tam jeszcze jest. No to kopię dalej. To w zamian za te niepokój, frustrację, zamieszanie, to ja chcę, by ten młody człowiek był zwyczajnie SZCZĘŚLIWY.
I to jest to. I zapewne on też tego chce. Dodatkowo to, co już wcześniej mówiłam: potrzebuję spokoju i łatwości w przygotowywaniu się do wyjścia z domu (ja i jednocześnie dziecko też). I nagle otwierają mi szuflady z pomysłami jak to osiągnąć. A zanim to nastąpiło, poczułam smutek (króciutko), bo trudno mi znaleźć taki sposób, by zadowolić i siebie i drugą stronę. Potem nadzieja i radość, bo nagle do głowy weszła POTRZEBA SPRAWIENIA PRZYJEMNOŚCI i sobie i dziecku.
Pierwszy krok był taki, że w swoim sercu pozwoliłam sobie na złość. W myślach przyglądałam się ocenom i pozwoliłam im swobodnie płynąć, choć nie pozwałam się im wciągnąć.
Drugi krok szukałam potrzeby - O CO MI CHODZI, tak długo aż znalazłam, nie spieszyłam się. ZWOLNIŁAM
Trzeci krok znalazłam sposób, sam przyszedł do głowy
Czwarty krok nawiązałam z nastolatkiem relację. "aha, nie masz pojęcia, gdzie wczoraj zostawiłaś tą bluzkę i się niepokoisz, że nie zdążysz, a zależy Ci być na czas"
Ona już sama szukała rozwiązań, ja z głębi serca i dzikiej radości pomagałam znaleźć bluzkę. Nie znalazłyśmy jej w domu. Wsiadając do samochodu okazało się, że właśnie tam została. Ani ja, ani on o tym, zupełnie nie pamiętałyśmy. I to mi pokazało,że ja dorosła nie jestem idealna, że zapominam, więc nie warto oczekiwać od siebie perfekcjonizmu, co ułatwi nam szanowanie nie-idealności innych.
I właśnie o tym, po części, będę mówić na warsztatach w Rybniku. Taką relację z nastolatkiem spróbujemy przełożyć na kontakt z dzieckiem w każdym wieku, a nawet z dorosłym. To-czyli empatia, kontakt ze swoimi uczuciami i potrzebami, działa za każdym razem: z dwulatkiem, pięciolatkiem czy czterdziestolatkiem. Zapraszam Was serdecznie, chętnie przekażę Wam to, co do tej pory udało mi się wypracować, nauczyć i doświadczyć, by i Wasze życie płynęło w pełni i szczęściu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz