piątek, 26 kwietnia 2013

Dziecięce kłótnie

Kiedy dzieci się kłócą, a rodzice, opiekunowie, dorośli są tego świadkami, aż korci, by się wtrącić, by doradzić, by być sędzią.

Ale czy warto??? Ileż razy można się tak wtrącać i angażować. To dość emocjonalnie kosztowne.
Dla mnie stanowczo za dużo, zbyt często słucham jak dzieci się kłócą i interweniuję. Basta!!! Jak tylko się da, wychodzę, robię to czego w danym momencie potrzebuję a dzieci obdarzam zaufaniem by sami spróbowali znaleźć porozumienie.

Dla dzieci takie kłótnie, rozmowy, wymiany dziecięcych zdań i potrzeb są niezbędne do prawidłowego rozwoju, do wzrastania i nabywania umiejętności społecznych.Uczą się negocjować z rodzeństwem, z kolegami, uczą się rozmawiam. Ja im pozwalam na to i chcę by jak najczęściej robili to bez mojego zaangażowania. Nie zgadzam się na rękoczyny, nie chcę by złość wyrażali atakując innych fizycznie i oni o tym wiedzą.Wiem też, że dzieci potrzebują czasu by się tego nauczyć, że nie warto złości wyrażać w sposób krzywdzący innych czy siebie. Dla mnie to jest trudne do zaakceptowania, choć wiem, że warto to przyjąć do wiadomości, że dzieciaki czasem nie wytrzymują i biją siebie na wzajem.



Czekam z niecierpliwością na kolejną książkę Juula "Agresja nowe tabu?", może jego słowa pomogą mi się z tym tematem oswoić, zrozumieć, a może nie mam racji i lepiej pomagać dzieciom w ich kłótniach??
Na ten moment mam w sobie NIE, nie chcę się wtrącać, chcę od tego odpocząć i zająć się tym, co dla mnie w danym momencie ważne. Dziś było ważne, by wyjść i wypić kawę, innym razem dokończyć pracę, zjeść obiad. Czasem jestem na TAK. Potrzebuję pamiętać, żeby odnaleźć w sobie zgodę lub sprzeciw. Jeśli mówię TAK w sercu jest TAK. Jeśli NIE, to w sercu jest NIE. Chcę by to co się dzieje było prawdziwe. W innym wypadku od razu "szydło wyjdzie z worka".

Wiem, czasem się nie da tak po prostu wszystko olać. Warto być czujnym i mieć oczy szeroko otwarte, by ktoś nie został skrzywdzony. Zapobiec "rozlewowi krwi". To jednak nie zmienia faktu, że taka czujność rodzica sporo kosztuje i czasem, tak bez lukru, jesteśmy zwyczajnie zmęczeni tymi dziecięcymi sprzeczkami. I dobrze, wtedy odpoczynek! I okazuje się, że oni potrafią bez nas rozmawiać i znajdować zaskakujące rozwiązania, na które my dorośli nigdy byśmy nie wpadli.


Dlatego dajmy dzieciom święty spokój.
I tu przypomina mi się tytuł książki, którą przeczytałam i polecam. Książka dla rodziców, którzy są już zmęczeni wożeniem dzieci na kolejne kursy, korepetycje, lekcje baletu, tenisa tańca i coś jeszcze. Którzy czują społeczną presję, by dać dziecku wszystko co tylko możliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz