piątek, 9 stycznia 2015

"MUSZĘ" się o siebie zatroszczyć

Dla mnie bardzo odkrywcze było stwierdzenie, że nic nie muszę.

Zacznę jednak od tego, że słowo MUSZĘ jest bardzo popularne. Czasami zamieniamy go na POWINNAM, WYPADA.
Nie trzeba się specjalnie zastanawiać, by zobaczyć jak wiele rzeczy muszę.

MUSZĘ rano wstać do dzieci
WYPADAŁOBY zrobić im kanapki
POWINNAM im wyprasować bluzki
MUSZĘ zdążyć
MUSZĘ iść do pracy
POWINNAM do niej zadzwonić
WYPADAŁOBY ją odwiedzić
MUSZĘ iść z nim do lekarza
POWINNO się robić badania

Dopiszcie co jeszcze chcecie, bo ja już się oduczyłam MUSIEĆ i kiepsko mi idzie to wymyślanie.

JA WYBIERAM

MUSZĘ zastępuję WYBIERAM, CHCĘ, WARTO

I odkąd już tak zastępuję, to i słyszę, że moje dzieci też się nauczyły. Czasami słyszę:

"ej, ale nie musisz, możesz, jeśli chcesz"

Dziś jednak odkryłam, że jest takie MUSZĘ, które MUSZĘ!!! W moim sercu pojawia się MUSZĘ, które obrazuje silną potrzebę, coś bardzo ważnego, o co CHCĘ się ZATROSZCZYĆ.

TROSZCZĘ SIĘ O MOJE WNĘTRZE

Jest to MÓJ świadomy wybór. Jest to coś niezwykle silnego, na czym mi bardzo zależy, o co koniecznie CHCĘ zadbać. Czuję wewnętrzną siłę i energię do zmierzania w kierunku zrobienia tego, co tak bardzo krzyczy o zatroszczenie się. Ciągle mi to chodzi po głowie. Codziennie się upomina, wręcz "męczy" wewnętrznie. Jeśli odkładam to już od dłuższego czasu to zaczyna, że może to być coraz silniejsze. Te potrzeby ze zwiększoną siłą proszę, wręcz żądają, by o nie zadbać. 

Wtedy takie MUSZĘ jest dla mnie WYBOREM. 

To jest mój wybór i robię to w 100% w zgodzie ze sobą samą. Robię to dla siebie, a nie na pokaz, czy też dlatego, że ktoś każe, albo ze strachu.

Wtedy, kiedy WYBIERAM, to takie "MUSZĘ" pochodzi z serca. A siła tego słowa odzwierciedla wewnętrzną potrzebę i zgodę, w poszanowaniu własnej wolności i wyboru, na swoje działania.

Takie MUSZĘ może pochodzić nawet ze spontanicznego wyboru. To może chodzić o jakąś chęć zrobienia czegoś, co nie koniecznie się zaniedbywało.

MUSZĘ iść z dziećmi na sanki, bo wewnątrz serca czuję ogromną potrzebę zabawy, szaleństwa, radości i śmiania się. Potrzebuję właśnie z nimi, właśnie na śniegu, w spontanicznej dziecięcej zabawie poszaleć, być w bliskiej relacji zabawowej.

MUSZĘ koniecznie wyjechać i pobyć w środowisku bez dzieci, wśród dorosłych, na warsztatach, albo w samotności, w SPA.

To gdzie i jak to są STRATEGIE, SPOSOBY zaspokojenia różnych POTRZEB:

ciszy
spokoju
rozwoju
odpoczynku

To MUSZĘ odzwierciedla moją gotowość. "Dla chcącego, nic trudnego". Ja bym powiedziała, że "dla GOTOWEGO nic trudnego". Kiedy odnajdę w sobie to MUSZĘ w poszanowaniu swojej wolności, zgody na swoje potrzeby, zgody na prawdziwość, to wówczas nie martwię się tym, co inni pomyślą, tylko idę za tym, co dla mnie ważne. I nie chodzi tu o bezczelny egoizm i brak szacunku dla innych, nie myślenie o drugim człowieku i nie branie go pod uwagę,Wcale nie! Chodzi o to, by zobaczyć siebie, czego tak naprawdę ja potrzebuję i próbować się o to zatroszczyć, przy jednoczesnej świadomości ważności potrzeb innych.

Ja mam takie wewnętrzne przekonanie, że to, co robię jest ważne, jest moje, jest potrzebne.

Śpiewam w samochodzie i nie martwię się, że fałszuję.
Zjeżdżam z dziećmi na "jabłuszkach" i co z tego, że ktoś pyta "ty też zjeżdżasz???" (choć tu akurat większość to pochwala, ale nie dlatego to robię)
Udaję głupka, by rozśmieszyć dzieci i nie martwię się, że patrzą na mnie jak na wariatkę!

Robię to dla siebie, bo naprawdę wewnętrznie "MUSZĘ", bo czuję, że jak nie zrobię, to pęknę. Robię rzeczy, które wydają się bezsensowne i niepotrzebne. Nawet czasami sama się zastanawiam "po co komu to potrzebne?" Czasami w głębi serca coś mi mówi, że warto, że może komuś się to przyda, że mnie da to radość. Kiedy za tym idę, zazwyczaj się okazuje, że to był szczał w dziesiątkę. A jeśli nie, to już się nie martwię i wstydu nie czuję. Uczę się do siebie samej dystansu, pozwalam sobie nie trafiać w sedno, zgadywać i słyszeć "nie, to nie to". Wiem, że nie jestem idealna. Wiem, że się mylę, że mogę zmienić zdanie.

I dobrze się czuję ze swoją omylnością. Jak dobrze NIE być AUTORYTETEM. To takie uwalniające: pozwolić sobie na bycie sobą.

Każdego dnia wybieram takie zachowania, które odzwierciedlają moją wiedzę, doświadczenie, wynikają z mojej gotowości, czy okoliczności i możliwości. Gdybym była w stanie, zrobiłabym inaczej. Jeśli zobaczę, że moje działanie jest krzywdzące, mogę je zmienić, wyciągnąć naukę, poszukać lepszych rozwiązań. Nie ma co siedzieć w czarnej dziurze poczucia winy. Nie o to chodzi, by się zadręczać. Widzisz, że można inaczej, zrób tak. Nie widzisz? Poszukaj, zaufaj, że można znaleźć kilka rozwiązań. Skupiając się na swoim błędzie i obwiniając siebie czy innych trudno wyjść z ciemności. Poużalaj się, ok, jednocześnie warto znaleźć nadzieję, pocieszenie, zaufanie, wiarę w to, że może się udać inaczej. Warto dać ujście trudnym emocjom, spisać je na kartce (ona wszystko przyjmie-a potem spalić), porozmawiać z zaufaną osobą, pomyśleć w ciszy nad tym "o co mi chodzi". Wentylacja uczuć otwiera drzwi do różnych rozwiązań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz