niedziela, 11 stycznia 2015

"Tak się wściekłam, że wyszłam z siebie."

Jak wytrzymać z marudzącym, narzekającym i płaczącym dzieckiem, które czegoś od nas chce, my się bardzo staramy, robimy to, o co ono nas prosi, a jednocześnie to wymaga czasu i cierpliwości.

Taka sytuacja:

Dziecko chce oglądać bajkę, a TV nie działa. Przychodzimy, próbujemy coś zrobić a w tym czasie nasza pociecha zawodzi, pospiesza nas i płacze.

Nam to absolutnie nie pomaga. Przecież bardzo się staramy. Aby naprawić TV potrzebujemy czasu, z pięć, może dziesięć minut. A córka lub syn w tym czasie płaczą, krzyczą, narzekają. Co gorsza, by naprawić usterkę, konieczne jest skupienie, chwila namysłu. No i to, co nie jest od nas zależne - naprawa wymaga czasu, czasami np. chodzi o zresetowanie dekodera lub internetu. Przecież naprawiam, a tu za uszami wciąż płacz. Już się ciśnie na usta: "No przecież robię, co mogę, nie widzisz, że naprawiam. Twój płacz tylko mi przeszkadza."

DWA SPOJRZENIA

1. Ja się staram, naprawiam, zaczynają mi już nerwy puszczać, a tu ten płacz, no skupić się nie idzie. No za chwilę wykipię. Nie wspomnę już o tym, że sama w tym czasie oglądałam ciekawy film, że siedziałam na wygodnej kanapiei ja też, tak jak dziecko, nie mogę oglądać. No lekko nie jest.

2. Dziecko też czuje złość, bo nie może oglądać swojej ulubionej bajki. Ono samo próbowało coś zrobić, poprosiło o pomoc, a tu, nawet rodzic, nie wie o co chodzi. Bajka nadal nie idzie. No aż się płakać chce. No i płacze. Z bezsilności, z bezradności, z nerwów, ze złości.

Te uczucia nie pochodzą ze złości na mamę czy tatę. One są, bo po prostu bajki nie da się oglądać, a dziecko tak bardzo chciało. Może ono się boi, że straci coś ciekawego. Jest już okąpane,leży w ciepłym łóżeczku, chciało tylko jeszcze przed snem coś obejrzeć, a tu nic. Tylko płacz pozostaje.
No tak, tylko, że nawet popłakać sobie nie można, bo denerwuje się rodziców. A przecież dziecko wcale nie po to płacze, by mnie złościć, by mi przeszkadzać. To jemu zależy na szybkim załatwieniu sprawy. Ok, może nie wie, że płacz mi przeszkadza.

Może warto by powiedzieć:

"miśku, słyszę, że się wściekasz i trudno jest Ci się doczekać na to, aż w końcu się to uruchomi. Przez to, aż płaczesz. Jednocześnie ja teraz potrzebuję pomyśleć w ciszy. Możesz mi pomóc i na chwilę być cichutko?"

Dziecko w takim zdaniu dostaje zrozumienie, uwagę i akceptację tego, że jest mu naprawdę trudno.
Dostaje też komunikat, że zarówno ono jak i rodzic są OBOJE WAŻNI, oboje są brani pod uwagę.

Weź głęboki oddech, dostrzeż swoją frustrację, zdenerwowanie tym, że przyjście do dziecka przerywa Ci spokojny wieczór. Pomyśl, też o nim, że i jemu jest trudno, i ono ma przerwany wieczór. Nie trać czasu na wściekanie się.

Może warto powiedzieć:

"wiesz, ja też tak jak Ty mam dość tego popsutego telewizora. Ty nie możesz oglądać bajki, a ja filmu. To może strasznie złościć"

Choć myślę sobie, że może to być trudne, kiedy i ja i dziecko kipimy emocjami. Wtedy tak ciężko jest myśleć logicznie.

Jeśli pomimo wszystko uda się złapać oddech to ten zepsuty telewizor to okazja do krótkiego bycia chwilę i na prawdę z dzieckiem i sobą. Z tym co czujecie, i Ty i dziecko. Z tym co chcecie robić, a czego się nie da. Z tym co możecie zrobić razem. Ty naprawiasz i pytasz, czy ono ma jakiś pomysł, czy Ci pomoże, choćby tym, by na chwilę było cichutko.

Można też zwyczajnie nie brać płaczu jako ataku na siebie, nie traktować go jako naruszanie autorytetu, a jako wyraz smutku, żalu, niezadowolenia.To, co człowiek czuje musi mieć ujście. A więc dziecko płacze. A ty mówisz/myślisz, ok, jest mu strasznie smuto, wścieka się, no i to w te sposób wyraża. To jest zupełnie naturalne i ja to akceptuję. Człowiek musi dać upust emocjom i w trakcie ich trwania nie jest w stanie normalnie myśleć.

Znacie to powiedzenie:

"Tak się wściekłam, że wyszłam z siebie." Dokładnie tak jest - zalała mnie złość i odjęło mi logiczne myślenie. Jestem w stanie tylko się wściekać, złościć, krzyczeć, tupać nogami, machać rękoma itp. Dopiero jak to minie to zaczynam myśleć i widzę wszystko w innych kolorach.

DZIECI TEŻ TAK MAJĄ i warto o tym pamiętać. Kiedy targają nimi silne emocje nie ma sensu ich pouczać, dyskutować, upominać, czasami nawet trudno o cokolwiek prosić, bo i tak nie usłyszą. Niech wyrażą te emocje w bezpieczny sposób, w przyjaznej przestrzeni i bądź z nimi przy tym. Dzieci potrzebują być widziane, nawet w trudnych chwilach. Pozwól im popłakać, a potem mów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz