Jak pomóc dzieciom podczas kłótni?
Staram się pamiętać, że kłótnie, czy sprzeczki są dzieciom potrzebne i nie zawsze warto się w nie angażować. Dzieciaki po prostu w ten również sposób uczą się rozmawiać, negocjować, dogadywać. Owszem czasami widzę, słyszę, że sytuacja się pogarsza. Domyślam się lub wręcz widzę, że ktoś może ucierpieć, zostać uderzony. W takich sytuacjach reaguję od razu. Zatrzymuję więc rękę dziecka w locie, zanim trafi brata, czy siostrę, o ile zdążę.
Ostatnio miałam taką sytuację:
Zbliża się późna pora wieczorna. Późna dla mnie, czuję zmęczenie i już marzę o wzięciu prysznica i położeniu się. Widzę, że jeszcze sporo mam do zrobienia. Chcę też jeszcze usiąść z dziećmi i poczytać im na dobranoc. Zastanawiam się więc co najbardziej bym chciała zrobić. Wiem, że czasami po wzięciu prysznica odnajduję w sobie drugą siłę i sen z powiek znika. Wiem, też, że zazwyczaj bardzo mnie to relaksuje i szybko ładuje baterię. No więc wybrałam prysznic.
Wracam, zregenerowana i słyszę w pokoju dziecięcym płacz i przekrzykiwania się. Słyszę też próbę uspokajania młodszych przez najstarszą. Na szczęście, chwilę wcześniej wybrałam SIEBIE, odpoczęłam pod prysznicem. Przypomniał mi się też wywiad z Moniką Szczepanik o budowaniu relacji z dzieckiem. Posłuchać go można TUTAJ
Tak więc te dwie rzeczy zrobione dla siebie, mój kubek wypełniony po brzegi i miałam co "odlać dzieciom".
Wchodzę i widzę, że syn siedzi na łóżku siostry. Ona płacze i mówi, że on nie chce zejść. Słucham ją.
I mówię:
"tak, widzę, że chyba jest Ci bardzo smutno" (ona płacze... bardzo, łzy się leją, buzia czerwona)
Ja ciągnę nadal:
"chcesz, żeby brat Cię pytał, czy może wejść do Twojego łóżka???"
Ona: "Tak! I one nie wychodzi, chociaż go proszę"
Wiecie, jej było bardzo ciężko, a mimo to siedziała na tym krześle bez ruchu. Kiedyś mogłam się spodziewać, że ona po prostu załatwi sprawę "ręcznie". W sumie, to wtedy też to zrobiła, ciut wcześniej. I mówi:
"mamusiu, ja wiem, że nie wolno go bić, ale bardzo się zdenerwowała. Ja tego nie chciałam, bardzo przepraszam"
Ja: "aha"
W między czasie brat rozpoczął swoją wersję. A więc teraz skupiam uwagę na nim. Słucham, przytakuję.
"aha, jesteś zły"
On:
"tak, ona powiedziała, że jak nie zejdę to wyrzuci moje zabawki na balkon"
Ja:
"aha, wystraszyłeś się, boisz się? chcesz być pewny, że ona tego nie zrobi" (potrzeba bezpieczeństwa i nienaruszalności granic)
On:
"tak"
Słuchałam raz jego, raz jej. Tyle czasu i uwagi dla każdego z osobna ile chcą, skacząc jak z kwiatka na kwiatek. Tylko słuchałam. Nic nie moralizowałam, nie prawiłam kazań, nie upominałam. Byłam uważna na to, co mówią - bez oceniania.
W pewnym momencie mówię:
"Krzysiu, ja chcę Wam teraz poczytać, a Twoja siostra chce się położyć w swoim łóżku. Potrzebuję Twojej pomocy. Chcę, żebyś położył się w swoim łóżku." I widzę, że on przechodzi do siebie. Co prawda minę ma kiepską, no ale łóżko zwolnił. Chcę się zatroszczyć o jego uczucia i pytam, czy jest nadal zły, a może smutny. A on się chowa pod kołdrą i rzuca krótkie i ostre NIE. Drążę temat:
"chcesz pogadać?"
"Nie"
"ok, to chcesz, żebym czytała"
"Tak"
Zanim zaczęłam czytać, syn wyszedł spod kołdry i nagle widzę, że uśmiecha się do siostry i przyjaźnie z nią rozmawia. No normalnie z wielkiej złości do wielkiej radości. No niesamowite!
A co ja z tego miałam?
Radość, zadowolenie, że udało mi się utrzymać z nimi relację, być z nimi w ich trudnych chwilach.
Nie było narzekania, marudzenia, złoszczenia się, uspakajania, zakazywania i moralizowania.
Było współczucie, empatia, słuchanie. Zobaczyłam ich, że jest im trudno się dogadać, że nie łatwo się jest o siebie troszczyć i jednocześnie szanować drugiego, że to wymaga ciężkiej pracy, panowania nad sobą, cierpliwości, wiedzy, doświadczenia. To wymaga zasobów, których dzieci zwyczajnie mogą jeszcze nie posiadać. Mogą je nabyć ucząc się i ten wieczór był dla nich nauką:
empatii
spokoju
słuchania
uwagi i troski
I czuję wdzięczność. Bo zatroszczyłam się o nich w duchu szacunku, po tym jak chwilę wcześniej zadbałam o siebie. Bo potrzeby wszystkich zostały zauważone i wzięte pod uwagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz