Ta awaria dała mi do myślenia. Otworzyło oczy na sprawy, które mogę załatwić bez używania komputera i tak odhaczyłam ze swojej listy "do zrobienia" masę zaległych spraw, co dało mi wielką radość. Z różnych powodów odkładam coś na później i tak dochodzi do sytuacji, w której nawarstwia się masę zaległości.
Dziś mam już zaspokojoną potrzebę efektywności, choć była rozciągnięta w czasie
Takie nieoczekiwanie zdarzenia powodują, że człowiek ma okazję "przejrzeć na oczy".
Przejrzałam i zobaczyłam, że mój mąż to gość, który naprawi wszystko. No niby to wszyscy wiemy, bo jak się zabawka zepsuje, to tatuś naprawi, sklei, skręci. Jak serwisant nawala, to mąż poprawia. Zupełnie nie nakręcamy gospodarki, od lat ten sam piec CO, ta sama zmywarka, kuchenka, no ok, może pralkę mamy nową, ale za naście lat dopiero drugą. To tylko taki maleńki wycinek z życia taty. To co robi na co dzień, choć zapewne powiedziałby, że nie zauważalne przeze mnie, jest dla mnie ważne, jest tego cała masa drobnych spraw, gestów, czynów. Kurcze, szkoda, że nie umiem darzyć uznaniem, okazać wdzięczność za każdym razem, gdy się pojawi okazja. Ale dość użalania się nad sobą.
Teraz już wiem, co można zmienić.
chcę częściej mówić mojej drugiej połówce, że darzę go uznaniem, że jestem mu wdzięczna, że go potrzebuję, że chcę być blisko niego i że go po prostu KOCHAM,
KOCHAM BO JEST.
To jest blog, który z tytułu nawet sugeruje, że będzie o mamach, dzieciach i już. No i tak chyba do tej pory było. Na szczęście to początki i okazja do pisania o tacie, tatusiach, mężach, partnerach i ich roli w życiu rodziny, jeszcze będzie.
Dziś tylko dodam, że kiedy mój mąż ostatnio wyprawiał naszą czeladkę do szkoły, to okazało się, że to co ja mozolnie osiągam w 40 minut on załatwił w 20! Okazało się, że dzieci potrafią samodzielnie wykonać wiele czynności, tak trudnych chociażby jak uczesanie sobie samej dwóch kucyków (dziewczę ma 8 lat). Ok a może to nie takie trudne, a ja mamuśka myślę, że beze mnie to moja familja zginie?!
OK! oddaję trochę odpowiedzialności za siebie samego moim dzieciom i mojemu mężowi i dzielę się z nim naszymi dziećmi. O nie, nawet mówię o MOICH dzieciach! Przecież one nie są ani moje, ani nasze (no szybciej nasze niż moje). One po prostu SĄ!
A I CO NAJWAŻNIEJSZE: BIORĘ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SIEBIE.
To będzie trudne:
- nagle przyznać, że beze mnie świat się nie zawali, a co gorsza, może będzie lepiej funkcjonował ;)
- że ja sama jestem odpowiedzialna za siebie samą i ponoszę z tego tytułu wszelkie konsekwencje
Mężczyzna też człowiek;) Należy mu się trochę uznania. Jak się z nich ściągnie tę skorupę, którą tak obrośli to widzi się zupełnie kogoś innego. Kogoś w kim się zakochałyśmy dawno, dawno temu, kiedy miałyśmy "czarodziejskie okulary" przenikające aż do wnętrza.
OdpowiedzUsuńOstatnio coraz więcej słychać o tatusiach i dobrze!
Mam już kilka pomysłów na posty dotyczące "tacierzyństwa", więc będę je sukcesywnie publikować
OdpowiedzUsuń