Dany mi był czas wyciszenia, refleksji i modlitwy. W takim czasie można wiele zobaczyć:
tego, co chciałoby się zmienić w sobie samej
tego, co już udało się w sobie rozwinąć
i co warto pielęgnować
to co mamy jeszcze do odkrycia
Wszystko to, co do tej pory zdarzyło się w moim życiu, każde doświadczenie trudne i smutne bądź lekkie i radosne, doprowadziło mnie do tego momentu mojego życia, w którym teraz jestem. JESTEM WDZIĘCZNA za każde moje doświadczenie, bo one wiele mi o sobie samej mówią.
Teraz wiem, że jestem w 100% odpowiedzialna za siebie i nie ma się co kryć za wymówkami, a uwierzcie jest ich sporo. A to takie, że jak ferie to się pobyczę, poleżę dłużej w łóżku (choć od dawna czuję, że chcę coś zmienić z tym porannym rozleniwieniem), a to takie, że nie mogę zrobić czegoś, co odmieni moje życie, bo muszę (samo słowo muszę jest już tu mocnym manipulowaniem samym sobą) najpierw posprzątać po śniadaniu, nastawić obiad, wyprasować, wyprać, pozbierać milion rzeczy po dzieciach. Mało tych wymówek??? No to proszę więcej:
ja się do tego nie nadaję
to za drogie
nie mam na to czasu
sama sobie poradzę
nic nie muszę robić (ok, tylko pytanie czego chcę, czego potrzebuję)
to się nie uda
to tylko marzenie
innym się udało, ale mnie nie
to bez sensu
Takie wymówki mogą dotyczyć każdej sfery życia i co ciekawe, czasami dotyczą kilku. I tak tkwię w martwym punkcie.
Postanawiam podjąć wyzwanie i zmienić swoje życie. Wymówki oczywiście wracają. Codziennie, ba nawet kilkanaście razy dziennie. Ogarnia mnie strach, nieufność, lęk.
Zapominam, że w miłości nie ma lęku.
Po pierwsze więc miłość. Do samej siebie, która powoduje, że mam silną wiarę w to, że się uda wszystko cokolwiek zamierzam. Miłość do Boga, który prowadzi mnie swoimi ścieżkami. Zawierzenie, zaufanie, że wszystko, co mnie spotyka ma sens. Szukam tego sensu, zwłaszcza w trudnych chwilach i one otwierają mi oczy na to, co ważne, na to, co chcę zmienić.
Bóg do mnie mówi poprzez ludzi obok mnie. Posyła do mnie swoich aniołów, którzy przynoszą mi książki do poczytania, piszą blogi, w których odczytuję JEGO słowa. Spotykam GO w ludziach, którzy są obok mnie. Wystarczy otworzyć swoje serce na miłość. Zaufać i wierzyć, choć nie jest łatwo, kiedy ma się w sobie stare nawyki.
Zrozumiałam to dziś wyraźnie, kiedy moja dziesięcioletnia córka zapytała mnie:
"Mamo, dlaczego od razu zakładasz najgorsze?"
"Ja czuję, że Ty wrócisz do domu. Pomyśl, że tak będzie, to tak się stanie"
Po czym zapytał mnie mąż:
"A Ty - jak czujesz"
"Hmmm, chciałabym mieć tak głęboką wiarę jak dziecko"
Uczę się tego zawierzenia, a moja córka to już ma! Gdzie ja tą wiarę po drodze straciłam??? To nie tak, że nie wierzyłam, że badanie wyjdzie ok i wrócę z nimi do domu. Ta moja dorosła głowa podpowiada już, że jest 50% szans na to, że będzie ok, tak samo, jak 50% na to, że może jednak zostanę w szpitalu. Koleżanka mówi, że będzie ok, a tam gdzieś w środku pojawiają się stare przyzwyczajenia niedowiarstwa.
No i jestem w domu.
A kiedy mnie nie było, to uczyłam się pozytywnego myślenia, wyciszenia, odganiania starych nawyków myślowych. Takie nastawienie od rana, po medytacji, po modlitwie otwiera moje serca na to, co mnie spotka. Otwiera moje serce na miłość do siebie i drugiego człowieka. Otwiera moje oczy na to, czego wcześniej nie widziałam w sobie samej. Mogłabym teraz mieć wyrzuty sumienia i ogromne poczucie winy, że tak wiele zaprzepaściłam, że wielu rzeczy nie da się już zmienić naprawić. Nie chcę ich mieć. Mam świadomość, że to, co było, zdarzyło się po to, bym czegoś się mogła nauczyć, zmienić na lepsze, rozwijać się i sprawiać, że życie moje i moich bliskich będzie z dnia na dzień wspanialsze.
Teraz to wiem. Mogę iść do przodu i czynić mój własny mały świat doskonalszym. Nie ma co siedzieć w przeszłości i się zamartwiać. To, co mogę zrobić to wybaczyć samej sobie i innym. Każdy z nas robił to, na co mu pozwalała jego świadomość, wiedza i doświadczenie. Teraz mam inną świadomość i widzę, że zmiany dają nieoczekiwane rezultaty, widzę, że warto iść swoją drogą - drogą, którą prowadzi mnie BÓG.
"PAN moim światłem i zbawieniem moim
Kogo więc mam się lękać?"
Psalm 27 - Wspólnota z Bogiem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz