zdjęcie pochodzi z http://olla1956.flog.pl/wpis/4573412/placzacy-chlopiec-wggbragolina- |
Mama zapytała czy potrzebuje pomocy w rozmowie z
nauczycielem, odpowiedź byłą twierdząca. W czasie zawożenia syna do szkoły
okazało się, że jego strach minął. Nawet miał ochotę sam porozmawiać z Panią,
choć ostatecznie się z tego wycofał. Nawet
obawy przed reakcją rówieśników minęły.
Czasem mama odchodziła, potrzebowała zadbać o rodzeństwo
chłopca i o siebie. Cały czas mówiła chłopcu co robi, że włosy idzie umyć, że
kanapki zrobić i choć mu było nadal smutno mówił dobrze. Co jakiś czas mama
pojawiała się w pokoju dziecka i widziała jak obawy po woli się zmniejszają.
Nawet usłyszała od niego:
„Wiesz mamo! Już nie
jest mi tak smuto jak na początku, ale jeszcze nie czuję się dobrze.”
Mama szanowała uczucia dziecka i swoje też. Kiedy chciała
coś zrobić po prostu to mówiła. Powiedziała chłopcu, że potrzebuje jego pomocy,
że chce by się sam ubrał. Zrobił to tuż przed ósmą, zjadł śniadanie, umył zęby
i zdążył do szkoły na czas.
Mama była gotowa się
spóźnić, bo ważniejsze było dla niej to, co czuje jej dziecko a nie to, co
pomyślą czy powiedzą inni.
Chłopiec wszedł do szkoły zadowolony i pewny siebie.
Staram się, by dzieci miały możliwość się wysmucić, by jeśli
tego potrzebują płakały.
Kiedy mam w sobie na to zgodę dziecko szybciej wraca do
dobrego nastroju, smutek zamienia się w radość, pewność siebie a dziecko
otrzymuje poczucie bezpieczeństwa.
Akceptując dziecięcy smutek i łzy czy każde inne uczucie
włącznie ze złością, akceptujemy dziecko. Dajemy mu bezwarunkową miłość, którą
najbardziej potrzebuje do prawidłowego rozwoju. W ten sposób zaspokajamy
dziecięcą potrzebę akceptacji.
Kocham bo jesteś, bo Ty to Ty.
I pięknie piszesz o dziecięcym smutku i o Waszej relacji.
OdpowiedzUsuńDziękuję Moniko, aż się wzruszyłam. Ta wczorajsza relacja z moim synem była dla mnie wręcz przyjemnością, czułam wielką radość, że mogę z nim być w jego trudnych chwilach i jestem za to wdzięczna :)
OdpowiedzUsuń:) cudowne!
OdpowiedzUsuń