czwartek, 22 sierpnia 2013

Przewracanie, boksowanie, siłowanie się.

Przewracanie, boksowanie, siłowanie się każde dziecko lubi to robić a najbardziej z rodzicami, wujkami, jednym słowem z dorosłymi. Osobiście wielokrotnie miałam okazję widzieć, jak wielką frajdę dzieci z tego czerpią.

Ostatnio na wakacjach zauważyłam, że moja 10-letnia córka uwielbiała, jak wujek podcinał jej nogi i nie pozwalał jej upaść, podtrzymywał ją i kład na ziemi, tak by bezpiecznie "wylądowała". Widziałam, że szukała okazji do tej zabawy, a za nią cała reszta a było chętnych pięcioro.

Wszystkie będące z nami dzieci lubiły też zabawę w rekina. Wskakiwały na materac a wujek i tata udawali rekiny. Ciągli ich na tym materacu, woda była wzburzona, dziecięce buzie uśmiechnięte, pełne pisku i wrzasku z radości. Odrobina strachu, choć cały czas asekurowanego przez dorosłych, dawka adrenaliny dostarczana w miarę potrzeb i cały czas pod czujnym okiem dorosłych, którzy wiedzą o zagrożeniach i dbają o bezpieczeństwo i swoje i dzieci.

Była też taka sytuacja, kiedy podczas meczu piłki nożnej to dzieci były lepsze od dorosłych. Trochę pomogły mi w tym zamiarze bycia gorszą moje klapki, które nie pozwalały na szybkie bieganie. I dobrze się stało, bo byłam chyba bardzo prawdziwa w dawaniu "forów" dzieciakom. Chwilami, kiedy zabawa mnie poniosła, porwał mnie entuzjazm i swoboda, miałam ochotę pobiec szybciej, trafić do bramki, wygrać, ale udało się tylko może raz, może dwa. Nawet usłyszałam:"ciocia, jesteś w tym dobra". No tak, będąc dzieckiem grałam czasami z kuzynem w piłkę.

Ostatecznie cieszę, się, że byłam dobra też w tym, by pamiętać, że dając wygrać, dajemy dziecku przestrzeń, gdzie może czuć się bezpiecznie, bez rywalizacji, takiej jak na podwórku czy szkolnym boisku, gdzie rówieśnicy nie popuszczą.

Życie i tak im pokaże, że nie zawsze będą wygrywać, a ja nie chcę im tego mówić, chcę by w moich relacjach i zabawach ze mną to oni czuli, że mogą wygrać, że mogą ustalać zasady, że mogą być górą!

Daję im przestrzeń do realizacji potrzeby bezpieczeństwa, akceptacji i bliskości.




poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Gdzie dwóch się bije...kłóci

Gdzie dwóch się bije...kłóci, tam trzeci, dorosły próbuje im pomóc rozwiązać problem.

Jak???

Oboje chcą ten sam samochód. Stoi sobie taki samochodzik na podwórku, takie jeździdło, którym bawi się jedno dziecko. Na moment z niego zeszło. Wtem wkracza do akcji drugie dziecko, siada i odjeżdża.

"Nie zabieraj, ja się tym bawię!"

"Było wolne, więc sobie zabrałem"

"Oddaj"

"Nie"

To co zwykle chcemy zrobić to dać dzieciom gotowe rozwiązanie, pomysł, bo mamy taką potrzebę by dzieci bawiły się zgodnie, by żadne nie było pokrzywdzone, by potrzeby obu zaspokoić. Ktoś biegnie już z drugim podobnym albo takim samym autkiem. Udało się załagodzić? Może tak, a może nie. Na jak długo? Wypłynie coś jutro?

Zauważyłam, że w momencie kłótni warto powiedzieć:

"Oboje chcecie tą samą zabawkę, ona jest jedna a was jest dwóch."

Wtedy dzieci zaczynają mówić.
Każde ma swoją wersję.
Każda wersja jest prawdziwa, jest ok, bo jest ich.

To co ja robię, to parafrazuję, powtarzam po nich, albo zwyczajnie tylko słucham. Czasami tylko tego właśnie potrzebują. Nawet jeśli nie znajdą rozwiązania to to czego potrzebują to być wysłuchanym.

Słyszę, jak jedno mówi, że jest mu smutno, czuje złość, bo ktoś mu zabrał zabawkę.
Słyszę, że chce się bawić tym samym samochodem.
Słyszę, że chce się bawić w to, co wymyślił i chce do tego zachęcić rówieśników.
Druga strona na to się nie zgadza.
Słyszę jak druga strona chce czegoś innego:
chce się bawić tym samy samochodem, bo wpadł akurat teraz na pomysł i tak bardzo go pragnie zrealizować, albo zabawa kolegi bardzo mu się spodobała. Nie chce ustąpić, tylko dlatego, że jest starszy, czy tak wypada. Nie ono potrzebuje teraz zabawy. Usłysz mnie mamo. Nie rozkazuj mi się dzielić. tylko usłysz, nawet jeśli kolega nie odda mi autka, to trudno, będę smutny a Ty mamusiu to zobacz, nic więcej, nawet jeśli proszę o pomoc a Ty nie chcesz się zgodzić, to ok, bylebyś mi nie kazała, bylebyś zobaczyła, że jest mi smutno.

Zdarza się, że to wystarczy, że to już zaspokoi moją potrzebę, kiedy o niej powiem, kiedy Ty mi pomożesz to zrozumieć.

Chce zabawy w zupełnie coś innego, z kimś innym, na swoich zasadach, choć chce też współpracy z rówieśnikami.

Jeśli nagle mówię, że nie potrafię czegoś zrobić, to może chcę Ci mamo/tato powiedzieć, że jest mi trudno, że to co wczoraj było łatwe dziś jest jak wejście na Everest. Wczoraj miałam siłę, dziś nagromadziło się sporo niezaspokojonych potrzeb. Dziś chcę byś mnie usłyszał/a. Zatrzymaj się, zastanów co mnie trapi, pomóż mi wyjść z wierzy izolacji. Ja nie udaję, nie staję się nagle niemowlakiem, ja czuję się zmęczony/a, nie wiem co mnie trapi, nie umiem wydostać na zewnątrz sowich uczuć, emocji. Potrzebuję byś mnie akceptował, nawet wtedy, kiedy nagle nie potrafię zrobić tego, co jeszcze wczoraj było dla mnie łatwe. Może ja już nie chcę być najlepszy/a, najgrzeczniejszy/a, jestem zmęczony/a, chcę być sobą.

To co robią nasze dzieci, robią po to, by coś nam powiedzieć,a nie by robić nam na złość.

Jestem czujna.

Zdarza się, że czujność przychodzi po pewnej refleksji. OK, to znaczy, że i ja czegoś potrzebuję i to moje niezaspokojone potrzeby przysłaniają moje oczy i serce. Nie widzę od razu. Oddycham, myślę, szukam, znajduję odpowiedź i cieszę się, że jestem uważna na potrzeby swoje i ludzi obok, w tym dzieci.

środa, 14 sierpnia 2013

Jak bycie prawdziwą pomaga mi w moich relacjach z dziećmi.

Zdarza mi się, że mówię do dzieci lub męża:
"Jestem bardzo zmęczona, potrzebuję odpocząć"
Po czym chodzę po domu, krzątam się, coś tam włożę do zmywarki, coś do pralki, a tu jeszcze jedzenie do lodówki, to podniosę, tamto schowam i tak czasem mija godzina lub dwie.

Odkładam swoją potrzebę odpoczynku na potem.
Na kiedy? Na niedzielę? Może...


  • Ostatnio jednak zupełnie nieoczekiwanie zdarzyło mi się, że padłam na twarz, dosłownie, choć niezbyt nisko, bo tylko na stół kuchenny. Oparłam moją głowę, w której nieustannie się coś kłębi, na ramieniu i nie mogłam się ruszyć.


Dzieci były w szoku.
"Mamo, jesteś zmęczona?"

Ja: "bardzo"

Nagle zaczęły jak ja, coś sprzątać, chować, poszły się same umyć i jeden do drugiego mówił: "cicho, mama potrzebuje odpocząć".

Usłyszały mnie, zobaczyły. Prawdziwą, zmęczoną, bez lukru, bez ściemy. No bo niby taka zmęczona a nadal sprząta zamiast odpocząć.

Innym razem położyłam się na łóżku w ubraniu. Pora była już późna i groziło zaśnięcie w opakowaniu, nie byłam w stanie nawet palcem kiwnąć.

Córka, 8-latka pyta:

"Mamo, co jesteś taka blada"

Ja: "a jestem zmęczona, a zjadłabym jeszcze kolację, tylko, że pomidory są w szklarni".

Po chwili pomidory były już w kuchni i czekała na mnie opowieść o tym, że w drodze powrotnej ze szklarni, razem z siostrą posprzątały na podwórku wszystkie rzeczy, które mogłyby od deszczu zamoknąć. Zrobiły to same od siebie. Nikt ich nie prosił. Za to często widzą, że robię to ja. Zdarza się, że proszę o pomoc i czasami ją dostaję a czasami nie i to też jest dla mnie ok. Bo nikt nie ma obowiązku nam pomagać zaspakajać nasze potrzeby a zwłaszcza dzieci. Jeśli drugi człowiek chce i robi to bo i jemu to sprawia przyjemność i zaspakaja jakieś jego potrzeb, to wówczas taka pomoc jest dla mnie do przyjęcia. Nie chcę pomocy na siłę. Szanuję to, że ktoś zamiast mi pomagać może potrzebować odpocząć, dokończyć swoją pracę, zabawę.

I jeszcze jeden wyraz autentyczności.

Dziś w moim sercu frustracja.
Mąż pyta: czemu jesteś zła, choć ani słowa nie zdążyłam powiedzieć. Starsza córka, pyta swojej młodszej siostry o co mama jest smutna. Oni czują, że coś jest nie tak. Ja też. Nikt nie wie co. Może warto się zastanowić, pomyśleć czego potrzebuję?

Powiedziałam, że potrzebuję posprzątać i będzie mi łatwiej to zrobić jeśli pobawią się na poddaszu. Poszli. Nagle wraca syn i mnie przytula. Poczułam więc, że potrzebuję bliskości i bycia zauważoną. Potem córka i mówi:
"mamo, wiem, że chcesz być sama, a ja chcę Ci pomóc. Mogę?"

Zgodziłam się, ucieszyłam, bo potrzebowałam współpracy i jednocześnie chciałam szanować to, że nie koniecznie muszą mi pomagać.

Potrzebowałam też pobyć sama i pomyśleć w ciszy a oni chcieli się bawić i śmiać. Zgodzili się pójść na górę. Potem poczuli potrzebę bycia ze mną, nawet w trudnej chwili.
sprzątanie poszło nam razem szybciej.

środa, 7 sierpnia 2013

O tym jak ważna jest empatia.

Każdy człowiek potrzebuje empatii, chce powiedzieć co czuje, jak mu z czymś źle lub jak wspaniale się czuje, chce świętować lub opłakiwać straty. Jeśli uda się mu być wysłuchanym bez ocen, rad, osądzania, bez wtrącania swoich opowieści typu "no wiesz, jak ja...." lub licytowania się komu lepiej czy gorzej wówczas jest szansa, że nabierze energii, siły do działania i sam znajdzie najlepszy sposób na swoje życie.

Bycie empatycznym czasem bywa trudne, zwłaszcza wtedy, kiedy sami mamy wiele swoich niezaspokojonych potrzeb.Warto więc zadbać najpierw o siebie, zaspokoić swoje potrzeby by móc się otworzyć na drugiego człowieka.

Otworzyć się i słuchać, być obecnym, może tylko przytakiwać, gdy ktoś mówi, może ktoś milczy i wówczas dać empatię poprzez bycie tuż obok, siedząc w milczeniu, może obejmując, za każdym razem sprawdzając, pytając, wyczuwając, czy można objąć, czy też zapytać np. dziecko: "jest Ci smutno, bo ...?". Nie wiemy co czuje drugi człowiek, ani czego potrzebuje, możemy jedynie zgadywać, być uważnym, mieć oczy szeroko otwarte i nie ignorować swojej intuicji, uczuć.

To trudna sztuka odstawić na tor boczny swoje potrzeby i uczucia by wsłuchać się w drugiego człowieka, być przy nim i dać mu empatię.

Jak to zrobić?

Stale ćwicząc i się rozwijając. Nigdy nie mam pewności, czy to co już osiągnęłam jest już szczytem rozwoju, bo każdy z nas zmienia się codziennie, dlatego warto dbać o swój rozwój każdego dnia.

Chyba najtrudniej jest dać empatię wówczas, kiedy sami jej potrzebujemy, kiedy nasze potrzeby są niezaspokojone, kiedy czujemy zmęczenie, frustrację, złość. Czasami mamy już wszystkiego dość, chcemy uciec, zamknąć oczy i obudzić się, jak problemy znikną. Praca, obowiązki domowe, potrzeby męża, dzieci, rodziców, bliskich no i oczywiście moje własne doprowadzają do rozładowania baterii. Na słabych bateriach działamy na zwolnionych obrotach. Na wyczerpanych padamy. Dlatego warto je czasami naładować lub nawet codziennie o nie zdać. Jeśli nie da się codziennie, to taki restart co jakiś czas byłby pomocny. Dla mnie jest. Czasami jadę do mojej siostry, zostawiam dzieci, męża, dom i obowiązki i spędzam z nią weekend. Ładuję baterie na maksa i wracam pełna energii!

czwartek, 1 sierpnia 2013

Wczasy, urlop, odpoczynek nad polskim morzem - Rewal. Warsztaty, trening dla rodziców.

Pisałam już tutaj Wakacyjne warsztaty dla rodziców o warsztatach dla rodziców, w których można uczestniczyć, będąc z rodziną na wakacjach, na urlopie. Wielokrotnie słyszałam od rodziców, że chętnie by przyszli na takie warsztaty, ale zawsze im czasu brakuje, bo praca, bo obowiązki w domu itd. To zupełnie zrozumiałe, że czasem trudno wygospodarować trochę czasu na coś poza obowiązki. Pomyślałam więc, że przypomnę tym, którzy szukają czegoś na wakacje, jeszcze nigdzie nie byli a chcą gdzieś wyjechać i odpocząć a jednocześnie myślą o tym, by w ten wolny czas zrobić coś więcej, zadbać o swój rozwój i nauczyć się budować bliskie relacje w rodzinie.

Zapraszam więc serdecznie nad polskie morze, do Rewala, do domu wczasowego U Tediego.

17-26 sierpień

Będzie tam Marzena, trenerka skutecznej komunikacji i mama 5-letniej dziewczynki. Brałam udział w wielu jej warsztatach i za każdym razem wynoszę z nich coś nowego, co mnie rozwija i wpływa na budowanie takich relacji w rodzinie i ogólnie w kontaktach z ludźmi, o jakich właśnie zawsze marzyłam. Dzięki tym warsztatom jest mi po prostu łatwiej być z innymi.

POLECAM GORĄCO.

UWAŻAM, ŻE WARTO!!!

Więcej informacji znajdziecie na: Fabryka Szczęśliwości