Nie, nie tak
Nawykowo więc sięgamy po upominanie, krytykowanie jednego czy drugiego, nakazujemy, by zachowywały się tak jak my chcemy, czyli jak to według nas powinno wyglądać. Cel zaczyna uświęcać środki.Zapominamy, że mamy do czynienia z człowiekiem i wrzucamy go w schemat niemądrego, niedoświadczonego dziecka, które nie wie jak się zachować, dlatego my mądrzejsi rodzice mu powiemy i wyegzekwujemy co trzeba. No i to nie działa. Dzieci kłócą się jeszcze bardziej i w dodatku tracą kontakt z rodzicami, zostają na polu bitwy same, niewysłuchane, niedostrzeżone, nieakceptowane, bezradne.
To jak?
Odpowiedź jest prosta i zaraz ją podam. Jednocześnie dodam, że dla mnie samej bywa trudna do zrealizowanie. Trudna, ale wykonalna. Wypróbowałam takie działanie wiele razy i za każdym razem pomogło, co oczywiście i niestety nie skasowało dziecięcych kłótni raz na zawsze. Szkoda! Takie życie - wymaga od rodziców nieustannej kreatywności, która możliwa jest tylko i wyłącznie wówczas, kiedy rodzic potrafi o siebie samego się troszczyć, dbać i nie odstawia siebie i swoich potrzeb na szary koniec.
A więc to, co nam pomaga to zwyczajne słuchanie każdego uczestnika konfliktu. Bycie mediatorem, albo cierpliwym słuchaczem tych awantur. Jasne, że wkraczam gdy dochodzi do rękoczynów. Rozdzielam z troską i miłością, a nie złością, bijące się rodzeństwo. Taki ideał - komu się uda, temu lżej na sercu. Trening czyni mistrza, ale mistrz nie może iść na emeryturę i zakończyć kariery. Nic z tego.
Rodzic mediator
Rodzic mediator powie:
"widzę, że macie jakiś problem. Co się dzieje?"
i słucha jak to jeden przez drugiego wykrzykuje swoje bóle, że:
- on to zawsze...
- a ona to nigdy...
- bo on mnie nigdy nie słucha
- a ona to zawsze mnie bije
- to oni na mnie cały czas krzyczą i dlatego ja teraz nie podam jej tego plecaka itd, itp.
- aha, jesteś wściekły
- jest Ci smutno, bo chcesz, żeby Ci pomagano
- jesteś zły, bo chcesz, żeby mówiono do Ciebie spokojnie
Inny sposób
Zauważyłam, że bardzo pomocne w radzeniu sobie z rodzeństwem bywa wysłuchanie i danie empatii każdemu dziecku z osobna. Znajduję odpowiedni czas i miejsce zapewniające prywatność, by w 100% wsłuchać się w trudne emocje, jakie dzieciaki noszą w sobie i przeżywają w związku z relacjami z bratem czy siostrą. Bywa, że wtedy "wychodzą na jaw" i inne niełatwe sprawy związane na przykład ze szkołą, z kontaktami z kolegami czy inne. Takie wysłuchanie i pozwolenie dziecku na wypłynięcie jak z wulkanu nagromadzonych uczuć i spróbowanie poszukania potrzeb jakie za tymi emocjami są, bardzo wzmacnia dziecko, uspakaja je, daje siłę do pokonywania życiowych trudności. Wówczas kłótnie z rodzeństwem są jakby łagodniejsze. Może nie znikną od razu, ale nie chodzi o to, by zniknęły, choć jest to może marzenie niejednego rodzica, ale o to, by umieć je konstruktywnie rozwiązywać.
Tak więc, to co mogę dziecku dać to:
- empatia, słuchanie, akceptacja trudnych uczuć
- wspólne poszukanie potrzeb, znalezienie tego, o co dziecku chodzi (czy może chce umieć się z rodzeństwem dogadać, chce, by oni czasami go wysłuchali, pomagali mu itp.)
- zainspirowanie do znalezienia sposobu na otrzymanie tego, czego dziecko potrzebuje (no. pytając dziecko czy teraz ma jakiś pomysł co zrobić, a jeśli nie, to można zapytać "a co Ty na to, by ...." i tu dopiero zaproponować nasze rozwiązanie, pamiętając, że dziecko ma prawo go nie zrealizować
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz