czwartek, 24 lipca 2014

O porządkach, bałaganie i zabawie

Uwielbiam domy, w których....jest codzienny bałagan, tu zabawka na podłodze, tu talerzyk po kanapkach i filiżanka po kawie, tu bluza dziecięca, a tam skarpetki męża i sukienka żony. Uwielbiam, bo to oznacza, że się uwolniłam. Uwolniłam się od pedantyzmy wpojonego mi w dzieciństwie. Dziś rzadko wycieram kurze, nie sprzątam co sobotę (nie do pomyślenia w moim domu rodzinnym), podłogę myję wtedy, kiedy lepi się od rozlanego soku, no i teraz latem częściej zamiatam, bo śmieci przyklejają mi się do stóp, gdyż uwielbiam chodzić boso po zimnych kuchennych płytkach. Bo wybieram spośród swoich potrzeb: czasami coś innego niż porządek, na przykład zabawę z dziećmi, czas spędzony z bliskimi, wyjście na spacer. To nie znaczy, że żyjemy w totalnym bałaganie, a dzieci nam wchodzą na głowę i stosujemy bezstresowe wychowanie. Nie! Mówimy i rozmawiamy o swoich potrzebach, także o takiej jak współpraca i wspólne dbanie o nasz dom i dzieci wtedy wiedzą o co chodzi z tymi porządkami i po co nam to wszystko. Czasami więc sprzątamy a innym razem się bawimy, bo nie żyjemy w sztywnych ramach.

W końcu mam dom, a nie muzeum. Mam dom, w którym bawią się i bałaganią dzieci, a ja ich nie zmuszam do robienia porządków.

ZABAWA...

W zamian za to bawię się z nimi, szyję im rybki, które łowią na niby. Dzwonimy do siebie na niby, a ja realizuję ich zamówienia np. kupuję na niby śledzie i dorsze. Jest cudnie, bo jestem wolna od przymusów mojej podświadomości i od oczekiwań różnych osób. Bo oczekiwania stają się oczekiwaniami, tylko wtedy, kiedy my sobie na nie we własnym sercu i głowie pozwalamy-czasami nieświadomie.

Kiedy jestem świadoma - jestem staję się wolna, mam wybór i to nie tylko w kwestii sprzątania.

ps. fajnie było się dziś spotkać z mamą, która była zupełnie naturalna, jej dom pełen życia - a nie muzeum, z jej otwartością i zwyczajnie super się nam gadało, choć pierwszy raz twarzą w twarz. Jakbyśmy się latami znały, a właściwie dziś był pierwszy raz!

A jak już idę drogą wdzięczności, to fajnie, że Bóg dał nam takie ciała, które po chorobie dochodzą do siebie i wraca zdrowie. Dzięki Ci Panie Boże :)


Nadal czasami lubię pobyć w posprzątanym domu. Jednocześnie lubię teraz inne rzeczy, nawet odrobinę bałaganu, bo on świadczy o tym, że czasami mam inne potrzeby, że potrafię wybierać, że znam swoją hierarchię potrzeb i nią się kieruję. Posprzątany i lśniący dom to u mnie dziś nie jest priorytet!

1 komentarz:

  1. Podpisuję się pod tym postem. Choć trochę czasu zajęło mi, żeby do tego dojrzeć.

    OdpowiedzUsuń