czwartek, 27 lutego 2014

Trzyletni fryzjer

Już jutro warsztaty o agresji. Pojawia się więc pytanie:

Jak uniknąć agresji?

A może lepiej zastanowić się, jak być z dzieckiem, jak się z nim bawić, jak uczestniczyć w jego życiu. Zamiast być przeciwko agresji, ja jestem za zabawą z dzieckiem, za uczestniczeniem w życiu dziecka.

A oto krótka relacja z pracy z dziećmi, na potwierdzenie mojej tezy o tym, że warto być z dzieckiem:

Spotkałam ostatnio pewną wesołą trzylatkę, którą wyraźnie przyciągnęłam wygłupami. Ten mój śmiech i przejaskrawianie, przeobrażanie wszystkiego w coś wesołego okazało się kluczem do sukcesu.

Tak więc znalazłam się w samym środku kilkunastoosobowej grupy maluchów, gdzie z dziesięciu to były same trzylatki. Na szczęście była ze mną jeszcze jedna dorosła osoba. Dzieciaki nas zupełnie nie znały, więc było to jak 1 wrzesień w w nowym przedszkolu. Kilkoro od razu się dobrze poczuło w tym miejscu. Inne były totalnie przerażone i chciały tylko do mamy. Inne mocno zdystansowane. No i nie ma się co dziwić, ja w nowym środowisku i wśród nowych twarzy też czuję niepewność. Co tu dużo mówić, sama byłam zaniepokojona co to będzie. I jakoś tak zupełnie naturalnie zaczęło mi coś spadać na podłogę: a to kredka, a to nożyczki no i się zaczęło:

"o uciekające nożyczki"
"a kredki to nie chcą bym je dotykała"

Dzieciaki zaczęły się śmiać. Podążałam więc tym tropem. Udawałam niezdarę. Nagle cała grupka siedzących przy stolików młodych rysowników była moimi najlepszymi kumplami. Wystarczyło tylko głośno i wyraźnie powiedzieć, że się jest fajtłapą!

Nagle pomysł, pożyczony od zaprzyjaźnionej pięciolatki. Właściwie, to ona usilnie dążyła do zaspokojenia swoje potrzeby. Chciała być królewną.

"ciociu, ciociu, zrób mi koronę"

A więc robiłam, koronowałam, nadawałam tytuły królewskie zwracając się do młodych księżniczek jak przystało per "SZANOWNA PANI"

No to też im się podobało! Tak więc było na sali kilka królowych.

Jedna wesoła dziewczynka królową jednak być nie chciała. Za to fryzjerką być by bardzo chciała i usilnie za mną z nożyczkami "ganiała" (ganiała to za dużo powiedziane, ale wyraźnie powiedziała, że obetnie mi włosy). Przeraziłam się, o mój Boże, tak długo włosy zapuszczałam, żeby teraz mi je dziecko podczas zabawy obcięło???? O nie, no i tak jakoś trochę na poważnie, a trochę z uśmiechem na twarzy powiedziałam, że absolutnie się nie zgadzam, że lubię swoje włosy i o pomoc zaczęłam krzyczeć. No tak, jak raz z siebie zrobisz "głupka" to już masz etykietkę przyklejoną. Koniec, małą wzięła to żartem, a może i nie???? Śmiałą się i stale powtarzała, że obetnie mi włosy. Pękała przy tym ze śmiechu, a razem z nią cała sala i za chwilkę okazało się, że i jej brat przyłączył się do zabawy. Z dinozaurem w ręku zaatakował moje nogi. Wzywałam więc pomocy i ratunku lekarza. Nagle mały chłopiec z atakującego, zamienił się w niosącego pomoc doktora.

Akcja powtarzała się jeszcze kilka razy, a dzieci idąc do domu czuły radość po dniu pełnym wrażeń.

A wrażeń miały mnóstwo też za sprawą mojej koleżanki, która do zabawy przyniosła im masę solną, makaron i nitkę do zrobienia korali i każdy dał radę! I był też czas rzucania piłką do celu i tańce przy muzyce.

A na koniec dnia chyba ktoś mi od tych maluchów energię wstrzyknął niespodzianie, bo po kilku godzinach pracy z dziećmi, miałam jeszcze ochotę swój dom posprzątać.

Moja teściowa powiada: "jak nie masz siły, to popatrz na dziecko" a ja dodam, to pobaw się z nim a zyskasz siłę, zadowolenie, energię i chęć do życia!

2 komentarze:

  1. Dzięki Kasiu za taki pozytywny wpis!
    To prawda, zabawa zawsze działa :-) Z pewnością na następne spotkanie dzieci przyjdą z wielką chęcią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki :) I ja też pójdę z przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń