środa, 29 kwietnia 2015

Nikt mnie nie lubi

Rodzice chcą wspierać u dzieci ich poczucie własnej wartości i wiarę w siebie. Przychodzi taki moment, kiedy zostajemy postawieni niejako pod murem, gdy dziecko mówi: "nikt mnie nie lubi". Co wtedy mówić? Może opowiem co ja mówię. Czy to działa? Hmm, nie wiem. Dowiem się za jakiś czas. Póki co widzę, że moje słowa zbliżają mnie do dziecka, że ono, po prostu, chce ze mną rozmawiać, że darzy mnie zaufaniem.

Pierwszy krok jaki robię, to jestem z dzieckiem w 100%. Odkładam wszystko: książkę, telefon, telewizor, sprzątanie, rozmowę z innymi (mówię do rozmówcy: "wiesz, to co A. do mnie mówi, jest dla mnie ważne, chcę z nią teraz być. Proszę poczekaj, przyjdę do Ciebie, kiedy skończę.")

Drugi krok: słucham, słucham, słucham. Najlepiej nic nie mówić, ewentualnie: "aha, hmmm". Daję przestrzeń do mówienie tak, jak dziecko chce, łącznie z płaczek, frustracją czy złością i tak by ono i inni byli bezpieczni. Staram się nie oceniać. Jasne, że w głowie pojawiają się różne myśli, interpretacje, rady, pomysły, gotowe rozwiązania jak dziecku pomóc itp. Zostawiam to tam, gdzie jest i nie pozwalam, by wyszło poza myśli. Po prostu daję dziecku czas i możliwość, by powiedziało to swoimi słowami, więc skupiam się na tym, co ono mówi. Przytulam, podaję chusteczki, jestem.

Kiedy dziecko już troszkę ochłonie próbuję ubrać w słowa jego uczucia i potrzeby. I mówię coś w rodzaju:

- "Kiedy mówisz, że nikt Cię lubi, to czy to znaczy, że chciałabyś mieć kogoś kto zawsze będzie blisko, kogo Ty lubisz i on Ciebie?"

- "Tak,chcę mieć taką koleżankę, która zawsze się będzie ze mną bawić"

- "Aha, chcesz wiedzieć, że możesz na nią liczyć"

- "Bo ja czasami coś mówię, a oni mnie nie słuchają i odchodzą"

- "Aha, chcesz, żeby poczekali i posłuchali?"

- "Tak....."

Jeśli taka rozmowa trwa dłużej a dziecko na pytanie "jak myślisz co możesz zrobić" nie ma żadnego pomysłu to warto spróbować coś zasugerować, ale dopiero po tym, jak ono wyrazi swoje uczucia.

- "Aha słyszę, że zależy Ci na dobrych kontaktach ze swoimi przyjaciółmi i kolegami. Mam pewien pomysł. Chcesz usłyszeć?"

- "Tak"

- "A jakby to dla Ciebie było, gdybyś usłyszała, że oni Cię lubią i jednocześnie czasami chcą robić coś innego, z kimś innym, albo może zwyczajnie nie wiedzą co im proponujesz. Może spróbujesz im powiedzieć, że chcesz z nimi iść, chcę o coś zapytać?"

- "Pytam czy mogę się bawić z jedną osobą, a ona mówi, że musi zapytać tą drugą i obie mówią że nie wiedzą"

- "Aha i Ty sama już nie wiesz co robić"

- "No właśnie"

- "A gdybyś powiedziała im tak: to zobaczmy jak nam będzie razem, sprawdzimy-dobra? Jak będziecie chciały pogadać same to mi powiecie-ok?"

- "No może..."

A więc widzę, że to jest dla mojego dziecka trudne. Nowe wyzwania, bywają owiane obawą i nie chodzi o to by się nie bać, lecz by pomimo lęku działać.

No to mówię dalej:

"Wiesz, ja czasami tak mam, że sobie coś myślę, a potem okazuje się, że w rzeczywistości jest inaczej. Wydaje mi się, że warto je zapytać, co chcą robić i czy mogłabyś się przyłączyć i nie wierzyć swoim myślom, zwłaszcza takim jak na przykład, że moje koleżanki mnie nie lubią."

Czasami dzieci zaczynają wierzyć swoim myślom, nie pytają, nie wychodzą z inicjatywą. Co tam dzieci, ja też tak miewam, że nie podejmuję mnóstwa wyzwań, bo lepiej nie ryzykować, nie narażać się na odrzucenie, bo z góry to zakładam. A gdybym założyła, że z ciekawością zapytam: jeśli ktoś zechce spełnić moją prośbę to super, jeśli nie to znajdę inny sposób na poradzenie sobie.

MOTYWOWANIE DO DZIAŁANIA

Mogę jeszcze dodać:

 "Widzę, że to Cię bardzo smuci, bo bardzo chcesz się z nimi przyjaźnić. Wiesz, warto próbować z uśmiechem do nich wychodzić, starać się się pytać co one chcą i wierzyć, że albo one się z Tobą zaprzyjaźnią albo poradzisz sobie i znajdziesz inny sposób na świetną zabawę. Najwięcej zależy właśnie od Ciebie! Sprawdź jak to dla Ciebie będzie. Chętnie z Tobą o tym znowu porozmawiam."


poniedziałek, 20 kwietnia 2015

BYĆ, USŁYSZEĆ i NIC NIE MÓWIĆ

Tuż przed warsztatami, które poprowadziłam w Łodzi, wydarzyło się u mnie w domu coś, co bardzo pomogło mi pokazaniu uczestnikom czym jest empatia. 

Codziennych konfliktów w rodzeństwie jest całkiem sporo. Czasami zdarza się płacz z niewiadomej przyczyny. Kiedy moje dziecko biegnie z lamentem, to idę i pytam co takiego się stało. Słucham, czekam, dodaję hmmm, aha i znów słucham - tyle ile dziecko potrzebuje. Bywa tak, że jedno z dzieci w ogóle nie chce słyszeć nawet tego krótkiego "aha" i zaczyna chować się pod kołdrą. Wtedy pytam, czy chce bym przy nim była. Odpowiedzi są różne: tak, nie, nie wiem. Zostaję więc i czekam obok, dając przestrzeń i czas na decyzję. Po chwili spod kołdry wystaje dłoń, która zaczyna szukać kontaktu.



Jeśli w czasie całego tego zdarzenia, mam coś do zrobienia i bardzo chcę się jednocześnie o to zatroszczyć, to mówię:

"Widzę, że jest Ci z czymś trudno. Wiesz, chcę teraz coś dokończyć., więc idę do kuchni. Jeśli będziesz mnie potrzebować, to jestem obok."

Wychodzę z założenia, że szanuję to, iż być może dziecko potrzebuje pobyć samo. Może czuć smutek, płakać, odczuwać złość, frustrację, niezadowolenie, niepokój, zdziwienie. Nie chodzi mi przecież o to, bym poczuła się lepiej, już teraz, natychmiast, za wszelką cenę dążąc do tego, by dziecko się uśmiechnęło. Ono w moim domu ma przestrzeń na wszystkie uczucia.

Czasami dzieci wolą bym była obok i ich intencje,oceny, myśli, frustracje, złość, smutek, rozpacz tłumaczyła na język potrzeb, bym wypowiadała te wszystkie uczucia, które się pojawiają.

Więc staram się prowadzić z nimi taki dialog:

Mama-  aha, bo chciałaś to zrobić sama
O -  tak, a te gałęzie mnie drapały i nikt mi nie chciał pomóc, a potem jeszcze przepadłam i wszyscy się śmiali
Mama - hmm śmiali się.I się zawstydziłaś?
O - tak i poszłam sobie
Mama - aha, i pewno zrobiło Ci się bardzo smutno, bo potrzebowałaś, by ktoś zauważył, że przepadłaś i coś Cię boli?
O - tak (płacz)
Mama - i nadal Ci smutno, bo bardzo potrzebujesz, by ktoś się o ciebie zatroszczył

Od samego początku jest obok mnie 2,5 latka, która przykłada swój policzek do płaczącej 10-latki. Naturalna empatia-bez słów.

W międzyczasie przychodzi dwoje dzieci, biorących udział w całej akcji i mówi, że pomogli zrobić, to, co ona chciała.

Córka na to, że ona chciała to zrobić sama i teraz to już tam nie pójdzie.

Chłopaki się bronią.

Mama - Aha Ty mówisz, że oni się śmiali. Wy mówicie, że nie. Widzę, że O. jest smutno, bo chyba chce powiedzieć, że kiedy się potknęła, to ją to bolało i przeszkodziło w dokończeniu pomysłu, na którym jej zależało.Ona to bardzo chciała zrobić sama, bo wierzy, że sobie poradzi.

O - tak śmiali się
K - ja się nie śmiałem
O - śmiał się M
Mama - aha
K - M. się nie śmiał, tylko mruknął
O - śmiałą się babcia
Mama - aha i bardzo Ci się zrobiło smutno?
O - tak!

Brat próbuje przytulić siostrę. Ona nie jest jeszcze na to gotowa. Zauważając jego uczucia mówię: "widzę, że chyba jest Ci smutno, tak?" a on tylko przytaknął głową. Po chwili mówi, że zrobił coś dla niej, ona nie chce go słuchać, mówi, że chciała sama to zrobić. Pytam: "smutno Ci nadal, bo chciałaś to zrobić sama?" Mówi, że tak, chowa buzię w poduszkę. Chłopaki zachęcają ją do pójścia na podwórko. Dodaję:
"Słyszę, chłopaki, że chcecie, by O. poszła z Wami, tak? Troszczycie się o nią?" po czym zwracam się do córki: "Czy teraz, kiedy widzisz, że oni się o Ciebie troszczą, to jest Ci ciut lepiej?" Ona na to, że nie wie, więc mówię: "O. przyjdzie na podwórko, kiedy będzie gotowa. Co Wy na to?" i chłopaki pobiegli na podwórko a córka po ok. 10 minutach do nich dołączyła.

Sytuacja miała miejsce przed łódzkimi warsztatami o konfliktach. Przytoczyłam ją na spotkaniu, jako przykład empatycznego słuchania. Post pisałam w dniu zdarzenia, choć go nie dokończyłam i nie opublikowałam z powodu zmęczenia. Dziś mam więcej energii, więc go dopisuję i publikuję z nadzieją, że posłuży komuś jako przykład bliskiego kontaktu z dziećmi, będącymi w konflikcie i pod wpływem emocji.

Dodam, że czasami wystarczy BYĆ, USŁYSZEĆ i NIC NIE MÓWIĆ, no i PRZYTULIĆ. A w tym wszystkim nadal pozostaję sobą - nie rozpaczam z dzieckiem, nie złoszczę się z nim, ani nawet nie płaczę - ja tylko jestem i staram się go usłyszeć, na chwilę pozostawiając siebie.

Taką samą empatią warto obdarzać siebie samego!!!  Z troską i życzliwością posłuchaj swojego smutku, żalu, złości, a nawet radości.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Mamo, gdzie jest moja bluzka, skarpetki i spodnie i ......

Temat trudnych emocji, a w tym głównie uczucia złości, budzi spore zainteresowanie.

Kiedy pojawia się we mnie uczucie złości, to staram się zatrzymać. Nic więcej nie robić, nie mówić, no może wyjść do drugiego pokoju, by tam pomyśleć, pooddychać. Czasami mówię, że bardzo się zdenerwowałam i potrzebuję się uspokoić. Mam wtedy na myśli to, że chcę ze sobą pobyć, poszukać oceniających myśli, które wywołały złość i zastanowić się, czego ja tak na prawdę chcę, jak ważna potrzeba doprasza się spełnienia???

Dla przykładu opowiem, jak wyglądał ten proces w praktyce.

Poranek przed wyjściem do szkoły.
Nastolatek pyta, gdzie jest jego bluzka, spodnie, skarpety. Na 365 dni w roku, takich dni przypada 300. Działając z automaty albo mówię, gdzie jest jeśli wiem, albo się wściekam, bo myślę sobie, że to już chyba najwyższy czas, by się nauczył dbać o swoje rzeczy, przygotowywać je wcześniej, albo zwyczajnie poszukać i nie zawracać głowy innym. Jeśli się nie zatrzymam, to myśli wprawię w czyn i już mam po dniu, a dziecko zapewne też radosne do szkoły nie wyjdzie.

Zatrzymuję się więc. Łapię oddech i pytam się o co mi właściwie chodzi. I poza zwyczajnym spokojem, łatwością i skutecznością działania, czuję, że coś tam jeszcze jest. No to kopię dalej. To w zamian za te niepokój, frustrację, zamieszanie, to ja chcę, by ten młody człowiek był zwyczajnie SZCZĘŚLIWY.

I to jest to. I zapewne on też tego chce. Dodatkowo to, co już wcześniej mówiłam: potrzebuję spokoju i łatwości w przygotowywaniu się do wyjścia z domu (ja i jednocześnie dziecko też). I nagle otwierają mi szuflady z pomysłami jak to osiągnąć. A zanim to nastąpiło, poczułam smutek (króciutko), bo trudno mi znaleźć taki sposób, by zadowolić i siebie i drugą stronę. Potem nadzieja i radość, bo nagle do głowy weszła POTRZEBA SPRAWIENIA PRZYJEMNOŚCI i sobie i dziecku.

Pierwszy krok był taki, że w swoim sercu pozwoliłam sobie na złość. W myślach przyglądałam się ocenom i pozwoliłam im swobodnie płynąć, choć nie pozwałam się im wciągnąć.

Drugi krok szukałam potrzeby - O CO MI CHODZI, tak długo aż znalazłam, nie spieszyłam się. ZWOLNIŁAM

Trzeci krok znalazłam sposób, sam przyszedł do głowy

Czwarty krok nawiązałam z nastolatkiem relację. "aha, nie masz pojęcia, gdzie wczoraj zostawiłaś tą bluzkę i się niepokoisz, że nie zdążysz, a zależy Ci być na czas"

Ona już sama szukała rozwiązań, ja z głębi serca i dzikiej radości pomagałam znaleźć bluzkę. Nie znalazłyśmy jej w domu. Wsiadając do samochodu okazało się, że właśnie tam została. Ani ja, ani on o tym, zupełnie nie pamiętałyśmy. I to mi pokazało,że ja dorosła nie jestem idealna, że zapominam, więc nie warto oczekiwać od siebie perfekcjonizmu, co ułatwi nam szanowanie nie-idealności innych.

I właśnie o tym, po części, będę mówić na warsztatach w Rybniku. Taką relację z nastolatkiem spróbujemy przełożyć na kontakt z dzieckiem w każdym wieku, a nawet z dorosłym. To-czyli empatia, kontakt ze swoimi uczuciami i potrzebami, działa za każdym razem: z dwulatkiem, pięciolatkiem czy czterdziestolatkiem. Zapraszam Was serdecznie, chętnie przekażę Wam to, co do tej pory udało mi się wypracować, nauczyć i doświadczyć, by i Wasze życie płynęło w pełni i szczęściu.


środa, 15 kwietnia 2015

Dobry Poród



Kolejny pokaz odbędzie się 25 kwietnia 2015. 

Projekcja filmu Poród w harmonii z naturą w Bielsku-Białej godz. 13.00-15.00 

Mój Wymiar. Braffiting 

ul. 11 Listopada 70.


Stowarzyszenie Niezależna Inicjatywa Rodziców i Położnych „Dobrze Urodzeni” zaprasza do uczestnictwa w bezpłatnych pokazach filmowych pod hasłem  „Dobry poród na ekranie”. Jest to 7 miesięczny cykl w czasie, którego będzie zaprezentowanych 7 filmów (każdy film w każdym mieście):
  • Poród w harmonii z naturą,
  • Poród w ekstazie,
  • Uwolnić poród,
  • Oblicze porodu,
  • MICROBIRTH.Poród w skali micro,
  • Narodziny jakie znamy 
  • Doula!
Pokazy odbędą w następujących miastach: Sosnowiec, Katowice, Pszczyna, Bielsko-Biała, Jastrzębie Zdrój i Szczecin. Inicjatywa skierowana jest do wszystkich osób zainteresowanych tematyką okołoporodową. Zapraszamy szczególnie kobiety planujące ciążę, kobiety w ciąży lub już te, które stały się mamami, a chcą włączyć się do akcji. Zachęcamy by zabrać ze sobą również partnerów, koleżanki czy znajomych. Zapraszamy również personel medyczny, doule, nauczycieli, pedagogów, psychologów oraz wszystkie osoby, dla których poród jest ważnym tematem. Celem projektu jest zmiana opieki okołoporodowej w Polsce.



 Więcej informacji tutaj: Dobrze Urodzeni

Oraz na Facebooku

wtorek, 14 kwietnia 2015

Jak radzić sobie z dziecięcymi kłótniami?


Przyglądam się ostatnio dość intensywnie uczuciu złości. Nie od dziś, choć zdecydowanie teraz z innej perspektywy, a mianowicie obserwuję swoje myśli, które wywołują to uczucie. Tak, tak - moje myśli wywołują to uczucie. Zdziwiłam się też bardzo, kiedy jakiś czas temu, po raz pierwszy usłyszałam, że drugi człowiek nie jest odpowiedzialny za moje uczucia, ani nie jest ich przyczyną! Przecież tak potocznie i bardzo powszechnie słyszymy/mówimy:

"ale mnie zdenerwowałeś"

A to nie jest prawda! Nie TY mnie zdenerwowałeś, ale: "ja czuję złość". i uwaga:

Ja czuję złość, bo ja potrzebuję ciszy
a nie
ja czuję złość, bo Ty hałasujesz


Wydarzyło się coś, co wzbudziło we mnie myśli oceniające, chociażby tak niewinnie brzmiące "no jak tak można krzyczeć!?" a no można, skoro tak ktoś postępuje widać, na dany moment, jest to jedyny znany dla niego sposób.

Złość według Marshall B. Rosenbera wypływa z moich myśli. Bodźcem może być coś co powiedziała bądź zrobiła druga osoba, jednocześnie warto rozróżnić bodziec od przyczyny złości. A przyczyną tego intensywnego uczucia wcale nie jest druga osoba, nie są jej słowa, ani to,co zrobiła. Złość jako uczucie jest zupełnie neutralna, ani dobra, ani zła i nie podlega ocenie moralnej. To co robimy, pod jej wpływem, może natomiast być raniące.

Bodziec:

zdanie - np. "mamoooo!!!! On mnie bije"
zachowanie - np. uderzenie
obserwacja - np. dzieci szarpiące się wzajemnie

Przyczyna złości

myśl w mojej głowie

myśl na zdanie: " np. mamoooo!!!! On mnie bije" - no ładnie znowu, jak on może, ile razy mam do niego mówić (w domyśle: niewychowany smarkacz, nieposłuszne dziecko, głuchy)

myśl na zachowanie - np. uderzenie: "co za bezczelny smarkacz, kompletnie niewychowany, jak on może, tak się nie powinno dziać"

myśl na obserwację - np. ubrania na podłodze: ile razy można mówić, nic do niego nie dociera (w domyśle głuchy lub w ogóle mnie nie szanuje)

Wyrazy zapalniki złości: powinno (czyli robisz to co ja karzę i nie masz nic do gadania, bo ja wiem lepiej, ja tu rządzę, a ty rób co każę. Działam z pozycji władzy i by ją egzekwować stosuję przymus, a jak jest zmuszanie, to jest opór, obrona, agresja, bo jest potrzeba troski o swoją autonomię)

znowu, zawsze, jak zwykle (kiedy zadaję sobie pytanie czy rzeczywiście zawsze tak jest, okazuje się, że nie! Te wyrazy rodzą atak lub wycofanie, a ja w relacji szukam bliskości i więzi)

Jeśli już mam te myśli, to znaczy, że na czymś bardzo mi zależy. By dotrzeć do tego, co to jest, warto po prostu im się przyjrzeć. Pozwolić by były w mojej głowie, by sobie przez nią przeszły. Ok, są i za chwile znikną, bo to tylko myśl, która przejdzie.

REAKCJA

Dostrzegam je. ZATRZYMUJĄ SIĘ, przyglądam się im, łapię kilka oddechów, MILKNĘ (dla mnie to dość trudne przestać mówić, kiedy emocje się we mnie kumulują. Nie łatwe, ale wykonalne. Trening czyni mistrza). Nic nie mówię, ale nie po to, by tłumić to uczucie, ale by pomyśleć o co mi lub innym może chodzić.

Ok, jeśli pojawia się złość i oceniająca myśl to znaczy, że czas się zatrzymać, poczekać, ochłonąć i NIC NIE MÓWIĆ! W zamian posłuchać siebie.

Jeśli dzieci "się biją", a ja czuję złość, to znaczy, że mówię sobie:

"o nie znowu się biją, powinni wiedzieć, że tak nie wolno"

dochodzę powoli do sedna

"aha jest konflikt, a ja czuję złość, bo oceniam ich zachowanie jako złe."

Tak na prawdę chodzi mi o ich wzajemną o siebie troskę i życzliwość. Chcę widzieć, że się kochają i szanują, potrafią dzielić i troszczyć o siebie, czyli brać pod uwagę to, czego chce druga strona. Czy krzycząc oceniającym tonem daje im to, czego potrzebują oni i ja sama? Hmm raczej nie. Wolę ich wysłuchać, sparafrazować i nic więcej (w sumie to niewiele). Zapewnić, że słyszę, że to dla nich trudne. Jeśli ja ich najpierw wysłucham, to mam szansę, że i oni mnie usłyszą, a wtedy powiem:

"Kiedy widzę i słyszę waszą kłótnię, to jest mi smutno i się niepokoję, bo potrzebuję, by każdy z Was był bezpieczny. Mam do Was prośbę: nie szarpcie się wzajemnie. Co wy na to, co usłyszeliście?"

Polecam serdecznie to, co mnie inspiruje:

Marshall B. Rosenberg "W Świecie Porozumienia bez Przemocy":

"Według Porozumienia bez Przemocy, złość jest sygnałem alarmowy, który mówi nam, że nasze myślenie i działanie nie prowadzi do zaspokojenia naszych potrzeb, ale zwodzi nas w stronę niezbyt konstruktywnych interakcji z innymi. Traktowanie złości jako czegoś złego, jako uczucia, które powinno się tłumić, jest bardzo niebezpieczne".

"moja złość jest cenna. To prawdziwe błogosławieństwo. Kiedy jestem zły to wiem, że powinienem zwolnić i popatrzeć z dystansu na swoje myśli. To one wywołują złość, dlatego staram się przetłumaczyć je na swoje potrzeby."

"Dziękuję za to, że wspierasz nasz w konfliktach i porozumiewasz się z nami, dziękuję za całą rodzinkę"


środa, 8 kwietnia 2015

Ja też tak chcę

Dotyk, bliskość,ciepło i radość ogarniająca moje ciało, umysł i serce. 

A wszytko to z powodu jednej krótkiej chwili - spojrzenie w oczy, objęcie się dwóch kochających się osób, mijających się rankiem w łazience. 

Można minąć się w pośpiechu, czasami inaczej się nie da....Już myślami jestem w miejscu, do którego zmierzamy. Już goni mnie myśl o spóźnieniu. Zaczynam żyć tym co nastąpi za chwile zupełnie zapominając o TU I TERAZ.

ZATRZYMUJĘ SIĘ


Zbiegają się nasze oczy, a ciała się przyciągają. Chwila w objęciach ukochanego, uśmiech, ciepło, radość i chęć do działania na cały dzień. Tkwimy tak chwilę, w pełnym czułości uścisku i nagle z pokoju obok dobiega głos naszego syna: "JA TEŻ TAK CHCĘ". I jestem w uścisku z synem, długim, ciepłym, radosnym.

Sama pamiętam z własnego dzieciństwa, że kiedy rodzice się przytulali, to mnie też do nich przyciągało. Pamiętam łagodny uśmiech taty i radosny śmiech mamy, aż do łez.


Rodzicielstwo Bliskości - czy to jest właśnie to? 


Instynktownie za nim podążam dając troskę, uwagę, akceptację, szacunek dla każdego dziecięcego uczucia, nawet tego, które dorosłemu może wydawać się błahe.

Świadomie wyrwane pośpiechowi uściski, czułe słowa, bliskość. To tylko chwile, które tworzą piękno dnia codziennego. Warto o nie dbać.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Strefa Mamy w Łodzi.

Zbiera się grupka chętnych osób na warsztaty, które mam poprowadzić w Łodzi już 18 kwietni (sobota).

Organizatorem jest EVENTME Łódź, Piotrowska 92. Zapisy i informacje:

501 04 88 84


Zapisy zbierane są też na Facebooku można zerknąć na to wydarzenie TUTAJ



„KONFLIKTY W RODZEŃSTWIE” w oparciu o ideę Porozumienia bez Przemocy

Konflikty dziecięce Cię przerażają? Masz poczucie winy i wyrzuty sumienia, bo sobie z nimi nie radzisz?
Chcesz wiedzieć kiedy i jak „wkroczyć do akcji”? Chcesz pomóc im się dogadać? Potrzebujesz pewności, że to, co robisz jest skuteczne, efektywne i bezpieczne?

Nie wiesz co robić, kiedy Twoje dziecko uderza, gryzie brata, siostrę, kolegę?
Martwi Cię, że Twoja pociecha zatraca się w złości, gniewie, histerii albo zupełnie nie potrafi się obronić?
Twoje dzieciaki cały czas krzyczą, biją się między sobą i kłócą, a Ty masz już dość?

Wspólnie poszukamy odpowiedzi na pytania:
1. Jakie jest źródło dziecięcych konfliktów?
2. Jak pomóc dzieciom się dogadać, czyli kilka słów o mediacji?
3. Czy rzeczywiście dziecięce kłótnie to samo zło?
4. Jak nauczyć dzieci bezpiecznie i konstruktywnie „być w konflikcie”?
5. Jak zapobiegać konfliktom?

Ponieważ z Pietrzykowic (tych koło Żywca), gdzie mieszkam, do Łodzi jest spory kawałek drogi, to warsztat odbędzie się przy zebraniu minimum 7 osób.


Min. 7 osób
Cena: 110zł/os 

powyżej 12 osób - 100 zł
powyżej 15 osób - 90zł
 

Wpłatę zaliczki 20 zł lub całości 110 zł proszę przelewać na konto bankowe ING:
72 1050 1461 1000 0090 6642 1984 (dane do przelewu: Katarzyna Małecka w tytule proszę napisać "Warsztaty konflikty w rodzeństwie") lub wpłacić osobiście w siedzibie Eko-Misia Piotrkowska 92.
(w przypadku gdy zbierze się grupa powyżej 12 osób, przed warsztatami, dla każdego uczestnika nastąpi zwrot 10 zł, powyżej 15 osób zwrot 20 zł).

W przypadku wpłacenia zaliczki, a braku możliwości przyjścia na warsztat, prosimy o odstąpienie miejsca innej osobie. Zaliczka nie podlega zwrotowi!