poniedziałek, 18 marca 2013

O sprzątaniu

W ostatnią sobotę od godziny 10-tej  do 13-tej uczestniczyłam z dziećmi w warsztatach edukacyjnych koralikami Hama. Wychodząc z domu, nie zdążyliśmy go ogarnąć. Po powrocie było zderzenie z rzeczywistością. Nie było gdzie nogi postawić. To zabawki na podłodze, to ubrania, a to jeszcze nowe gadżety własnoręcznie wykonane na warsztatach, rozłożone na środku centrum zabawowego, czyli w dość obszernym przedpokoju i w pokoju dziennym, bo tylko tam dało się jeszcze rozłożyć z zabawą. Talerzyki po śniadaniu. Papierki po wycinankach. Walizka męża, który właśnie co wrócił z podróży. Nikomu nic nie chciało się robi, mnie też nie. No cóż, ale tak jest po prostu nie wygodnie, jakoś ciasno, duszno, więc "jakoś" to wieczorem ogarnęliśmy, choć nie do końca z zachwytem.

Za to w niedzielę, by zachować, z trudem wypracowany wspólnymi siłami porządek, tata i mąż, wpadł na genialny pomysł. Wszyscy z ogromną radością popędzili pozbierać wszystko, co utknęło nie tam, gdzie chcielibyśmy by było. Wyobrażacie sobie biegających z uśmiechem na twarzy małych i dużych, w sumie pięć osób? Było cudownie.

Tata rzucił hasło: uwaga ekipa, każdy zaczyna zbierać po 10 rzeczy, które leżą nie na swoim miejcsu i odkłada je tam, gdzie zawsze są.
Jak nigdy nie mam ochoty odkładać sweterków, spodni, kurtek, czy czapek "za moje" dzieci, tak w tym dniu brałam co popadło, a wpadły mi w ręce ich rzeczy, bo nie liczyło się tu stosowanie konsekwencji, czy uczenie porządku, lecz liczyła się dobra zabawa. I zrobiłam to, od niepamiętnych czasów, z przyjemnością. Złapać coś, krzyknąć: "mam, jeden, dwa, trzy itd. aż do dziesięciu". Było tak przyjemnie i prawie wszystko wróciło na miejsce. No może coś tam zostało ale to jakby celowo, by za 2/3 godziny znów mieć w co się bawić. I znów było hasło, tym razem po 5 rzeczy.

Tak więc sprawdziło się rodzicielstwo przez zabawę.

A dziś rano też zabawowo - w ubieranie. Tym razem zabawa opiera się na haśle: "Nie ubieram się".
Mamy taką umowę. Kiedy pada to hasło, wychodzę z pokoju dzieci, zamykam drzwi a oni w kilka minut się ubierają, wyskakują krzycząc: "tadam" a ja jestem zaskoczona :)

2 komentarze:

  1. O, Ania ma bardzo podobne podejście do ubierania i lubi tę samą zabawę;-) Powiedz, proszę, w jakim wieku są Twoje dzieci?

    OdpowiedzUsuń
  2. No moja ekipa, to już prawie duże dzieci. Jedna córka 10 lat, druga 8, a syn 6,5. Właśnie skończyły się wakacje, skończył się czas chodzenia w piżamie do południa, czy tylko w majtkach przez cały dzień. Od jutra szkoła, do której raczej w piżamie ani w samej bieliźnie nie pójdą, więc wrócą czasy zabawy w "nie ubieram się"

    OdpowiedzUsuń