środa, 9 października 2013

Kiedy dziecko ma problem...

Rodzicielstwo Bliskości cytat ze Zwierciałda:

"Filozofia rodzicielstwa bliskości bazuje na prostym, ale obecnie niemal zupełnie zapomnianym fakcie, że każda matka jest najlepszym ekspertem w sprawach dotyczących jej dziecka."

Polecam artykuł a od siebie piszę o moim rodzicielstwie bliskości z z dziećmi wczesnoszkolnymi:

Jako najlepszy ekspert w sprawach dotyczących mojego dziecka, stwierdzam, że od początku września coś jest nie tak. Dziecko przychodzi spać z rodzicami prawie co noc. Dziecko ma 8 lat i do tej pory zdarzało się to tylko od wielkiego dzwona, mega sporadycznie!
No więc matka byłą otwarta i jej łóżko też. No po pewnym czasie do łoża rodziców dołączył się i brat i siostra czasami, więc już w piątkę było ciężko. No ale tak, czy owak, zastanawiało to mamę, dlaczego ta, która prawie nigdy nie przychodzi, teraz śpi z rodzicami regularnie. Czyli według Rodzicielstwa Bliskości, byłam blisko. Kiedy mała potrzebowała spała z nami, słuchałam jej, pomagałam w trudnościach, rozmawiałyśmy, słuchałam jej, wiedziałam o co chodzi.

Dziś wydarzyło się coś niesamowitego.

Wrócił ten sam problem, który męczy moje dziecko i powoduje, że mała potrzebuje bliskości, bezpieczeństwa, kontaktu, wysłuchania. Dałam co mogła:

słuchałam
potwierdzałam, parafrazowałam
mówiłam: jest Ci smutno (uczucie), bo chcesz się czuć bezpiecznie (potrzeba), chcesz by w szkole było wesoło, radośnie, byś mogła się bawić z kim chcesz i by te osoby Cie lubiły i Cię szanowały.

"Tak, mamo, chcę by było tak jak kiedyś. Myślałam, że w tym roku będzie fajnie, że do końca roku szkolnego będzie fajnie." I wielki płacz. A tu zadanie domowe robimy. Więc mała mówi, koniec już, bo nie zrobię, za chwilę będę zmęczona. A była już prawie dwudziesta. Mówię, że Pani nauczycielka chce dbać o każde dziecko i jeśli ktoś źle się czuje i zadania nie zrobi, to jestem przekonana, że Pani to zrozumie i że jak córcia nie chcesz iść do szkoły (jej brat ma jutro ślubowanie i starsza chciała być na nim zamiast na swoich lekcjach) to ok. Była na prawdę w fatalnym stanie. Jeszcze jej takiej nie widziałam.

Zaakceptowałam to wszystko. Szukając rozwiązania (kiedy znam uczucia i potrzeby, szukam strategi i ich zaspakajania) okazało się, że to jeszcze za wcześnie. Znów wróciłyśmy więc do tego co ona czuje, czego potrzebuje i tak chyba ze trzy razy. Zapytałam, czy chce bym jej w czymś pomogła, czy może ona ma jakąś prośbę do mnie (prośba o pomoc). Może, nie była pewna. Pomysł przyszedł później i nie miała żadnych próśb. Sama znalazła rozwiązanie.

Potem chwila spokoju. Wcześniej dzwonił do mnie mąż, którego rozłączyłam, bo mała bardzo mnie potrzebowałam. Jak było jej już lepiej, to powiedziałam, że idę zadzwonić do taty. Poszłam w spokojne i ciche miejsce (łazienka). Rozmawialiśmy ponad 8 min. W tym czasie córka nabrała chęci, odrobiła do końca zadanie domowe (choć wcześniej ustaliłam, że jak nie da rady to ok) i jeszcze się do mnie przytuliła, ponownie. Widać było, że ma się lepiej, choć pewnego (takiego, które akceptowałaby i ona i ja) sposobu na rozwiązanie problemu nie było.Teraz i tak to nie jest najważniejsze. Prześpimy się, emocje się wyciszą, pomyślimy.

Po kąpieli mała była jak nowo-narodzona, pomimo iż była 21:30 (zwykle przed 20-stą ma już wyłączone baterie). Sama się umyła, choć czasami chce naszej pomocy. Śpiewała, tańczyła, uśmiechała się. Nawet nie bolało ją jak jej włosy rozczesuję. Kiedy ciągłam kołtuny, ona żartobliwie się śmiała i nagle powiedziała "dość to moje włosy" (miała już całe rozczesane, a łatwo nie było). Pomyślałam, że to dobry moment, by z uśmiechem zakończyć dzień.

No już dawno jej nie widziałam tak szczęśliwej.

Ot co! Zaspokojone potrzeby!

Dla mnie to jest właśnie Rodzicielstwo Bliskości. Być w kontakcie ze swoim dzieckiem, wtedy, kiedy ono jest obok, kiedy mnie potrzebuje. A kiedy mnie nie potrzebuje po prostu być otwartym, dostępnym, chętnym, ale umieć też zadbać o siebie, o swoje dorosłe potrzeby, znaleźć równowagę, umieć powiedzieć dziecku, czego się potrzebuje. To jest właśnie pokazywanie też swoich granic, to jest dla mnie ta "dyscyplina". To co dla mamy jest ważne, co rodzice lubią, co ich drażni, jakie wartości im przyświecają itp. Pokazuję, dbam o siebie i swoje granice i potrzeby.

I za to doświadczenie dzisiejsze jestem WDZIĘCZNA!!!

4 komentarze:

  1. Wzruszyła mnie ta prosta historia. Bo chyba właśnie o to chodzi, żeby do wszystkiego nie dorabiać wielkiej filozofii, ale słuchać siebie i postępować zgodnie z tym, co nam podpowiada nasza osławiona kobieca intuicja. Też przekonałam się, że postępując zgodnie ze swoimi przekonaniami jestem szczęśliwa i uszczęśliwiam innych (i jak napisałaś w swoim motto: czuję, że żyję, a nie udaje życie)

    P.S. widzę potrzebę zmian. Nowa szata graficzna? Podoba mi się:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Jolu, tak czuję, że słuchając intuicji i swoich wartości buduję bliskość.

    Ps. fajnie to ujęłaś i odgadłaś moją potrzebę-potrzebę zmian. Cieszę się, że się podoba, mnie też :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Asiu, dziękuję Ci za Twoje wsparcie i tu na blogu i na facebookowej stronie moje bloga :)

    OdpowiedzUsuń