czwartek, 31 lipca 2014

Warto bym dbała o....

Prowadziłam wczoraj warsztaty dla mam w Klubie Matki i Dziecka w Ostrem niedaleko Lipowej. Klub ten działa już od kilku lat i wspierany jest przez Stowarzyszenie Ziemi Lipowskiej, o czym można poczytać tutaj
Cieszę się, że mogłam się spotkać z mami i porozmawiać o relacjach rodzinnych i ogólnie ludzkich. Takie spotkanie są dla mnie okazję do osobistego rozwoju, na których dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem i jednocześnie sama wiele dostaję. Jest to czas dzielenie się swoimi osobistymi doświadczeniami w relacjach z dziećmi i dorosłymi. Te doświadczenia innych osób wiele mnie uczą, pomagają w rozwoju. Sama jednocześnie mówiąc o tym jak ja buduję relację z dziećmi, uczę się, przypominam sobie o tym, co dla mnie ważne, co buduje kontakt z drugim człowiekiem a co go burzy.

I tak wczoraj utrwaliłam sobie i przypomniałam JAK warto być z dzieckiem. Znalazłam czas na spojrzenie na swoje relacje z boku, na złapanie dystansu, na usłyszenie co jest dla mnie samej ważne i o co w moich relacjach warto dbać.

Tak więc o co warto dbać?

  • O siebie samą, czyli zwracać uwagę na uczucia, które po prostu są i informują nas o tym, czego potrzebujemy i w konsekwencji zaspakajać te potrzeby
  • O drugiego człowieka: o relacje z mężem
  • O dziećmi wieczorny czas na rozmowę i przytulanie się z dziećmi
  • O zabawę z dziećmi
  • O czas spędzony tylko z jednym dzieckiem, jeśli ma się ich więcej
  • O poważne traktowanie dzieci, czyli jeśli mówią, że się czegoś boją lub coś j cieszy, to uczestniczyć w tym, akceptując to, co mówią a nie umniejszać czy to strach, czy radość
Warto pamiętać, że dzieci nie robią nam na złość, czy też nami manipulują, zmuszają nas do czegoś z premedytacją. One to robią, bo chcą nam coś powiedzieć, a może nie znają innego sposobu na zatroszczenie się o siebie. To jest ich sposób na komunikowanie się z nami. Nie mówię, że należy rozłożyć ręce i się z tym pogodzić. Mówię, że warto się zastanowić o co dziecku chodzi, jaką potrzebę ono próbuje zaspokoić i zastanowić się co zrobić, by mu pomóc. Dzieci nas potrzebują, by nauczyć się samodzielnie zaspakajać potrzeby, najpierw jednak to my rodzice zaspokajamy ich potrzeby.

Przykład:

Jeśli co wieczór dziecko prosi o przyjście do pokoju i oświecenie nocnej lampki, zamknięcie szafy i przykrycie kołdrą, to wcale nami nie manipuluje, nie jest leniwe, nie wysługuje się nami. A może ktoś sobie myśli że ono już takie duże i może to robić już samo. Być może. Powstaje więc pytanie, czego my w takim momencie potrzebujemy - odpoczynku, chwili dla siebie i męża? Ok, to może być taka potrzeba i to jest zupełnie naturalne. Drugie pytanie, to czego potrzebuje dziecko? Zgadując: może bliskości? Bo przez cały dzień mama nie miała okazji się z dzieckiem poprzytulać, pobawić, porozmawiać. Może już się to dziecko nauczyło, że to jest jedyny moment, kiedy może dostać to, czego bardzo potrzebuje? Chcecie to zmienić? A może by tak w ciągu dnia znaleźć odrobinę przestrzeni na bycie z tym dzieckiem - tak w pełni i tylko z nim?

Co zrobić by zatroszczyć się o siebie i dziecko? Być może wystarczy coś co pomoże na tu i teraz albo przeciwnie - jest to okazja do głębszej zmiany w sobie, w dorosłym, a za tym rozwojem przyjdzie i zmiana w relacjach z dzieckiem.

To dorosły jest odpowiedzialny za relacje z dzieckiem.

Jeśli się nam coś nie podoba w zachowaniu dziecka i chcemy to zmienić, to warto zacząć od zmiany SIEBIE SAMEGO, warto się zastanowić, co mogę zmienić w sobie.

Jeśli moje dzieciaki częściej niż zwykle zaczynają się kłócić i trudno im ze sobą, a to wywołuje u mnie uczucie niepokoju czy nawet złości, to winne nie są dzieci i ich kłótnie. To moja potrzeba jest niezaspokojona. Mogę sobie ją uświadomić i się o nią zatroszczyć. I nagle, po głębszym poszukiwaniu potrzeb okazuje się, że chodzi mi o troskę o dzieci, o ich dobre relacje i o mój wewnętrzny spokój i co więcej, zaczynam dostrzegać, że każde z tych dzieci potrzebuje mojej bliskości, wsparcia i usłyszenia. Daję to więc temu dziecku, które najbardziej tego w danym momencie potrzebuje:

Jestem, przytulam mówię, że czasami chyba trudno jest mieć rodzeństwo, że fajnie czasami byłoby być tylko z mamą-sam na sam. Widzę, że emocje opadają i pojawią się na twarzy ulga. Bo ktoś to dziecko usłyszał i to ktoś dla niego ważny-mama i ona wcale nie udaje, że jest łatwo i nie każe mi kochać brata czy siostrę na siłę, bo tak wypada.
Po chwili zaczynamy się śmiać, bujać razem na huśtawce pod orzechem. Odchodzę, wracam do swoich zajęć, a dziecko wraca radosne do zabawy z rodzeństwem.

Nie boję się przyznać moim dzieciom, że to chyba czasami musi być trudne mieć rodzeństwo. Przecież tak jest-czasami. Jednocześnie bywają chwile, że "wskoczyli by za sobą w ogień". Nie ma co udawać. Warto BYĆ PRAWDZIWYM i warto by dzieci to widziały.

czwartek, 24 lipca 2014

O porządkach, bałaganie i zabawie

Uwielbiam domy, w których....jest codzienny bałagan, tu zabawka na podłodze, tu talerzyk po kanapkach i filiżanka po kawie, tu bluza dziecięca, a tam skarpetki męża i sukienka żony. Uwielbiam, bo to oznacza, że się uwolniłam. Uwolniłam się od pedantyzmy wpojonego mi w dzieciństwie. Dziś rzadko wycieram kurze, nie sprzątam co sobotę (nie do pomyślenia w moim domu rodzinnym), podłogę myję wtedy, kiedy lepi się od rozlanego soku, no i teraz latem częściej zamiatam, bo śmieci przyklejają mi się do stóp, gdyż uwielbiam chodzić boso po zimnych kuchennych płytkach. Bo wybieram spośród swoich potrzeb: czasami coś innego niż porządek, na przykład zabawę z dziećmi, czas spędzony z bliskimi, wyjście na spacer. To nie znaczy, że żyjemy w totalnym bałaganie, a dzieci nam wchodzą na głowę i stosujemy bezstresowe wychowanie. Nie! Mówimy i rozmawiamy o swoich potrzebach, także o takiej jak współpraca i wspólne dbanie o nasz dom i dzieci wtedy wiedzą o co chodzi z tymi porządkami i po co nam to wszystko. Czasami więc sprzątamy a innym razem się bawimy, bo nie żyjemy w sztywnych ramach.

W końcu mam dom, a nie muzeum. Mam dom, w którym bawią się i bałaganią dzieci, a ja ich nie zmuszam do robienia porządków.

ZABAWA...

W zamian za to bawię się z nimi, szyję im rybki, które łowią na niby. Dzwonimy do siebie na niby, a ja realizuję ich zamówienia np. kupuję na niby śledzie i dorsze. Jest cudnie, bo jestem wolna od przymusów mojej podświadomości i od oczekiwań różnych osób. Bo oczekiwania stają się oczekiwaniami, tylko wtedy, kiedy my sobie na nie we własnym sercu i głowie pozwalamy-czasami nieświadomie.

Kiedy jestem świadoma - jestem staję się wolna, mam wybór i to nie tylko w kwestii sprzątania.

ps. fajnie było się dziś spotkać z mamą, która była zupełnie naturalna, jej dom pełen życia - a nie muzeum, z jej otwartością i zwyczajnie super się nam gadało, choć pierwszy raz twarzą w twarz. Jakbyśmy się latami znały, a właściwie dziś był pierwszy raz!

A jak już idę drogą wdzięczności, to fajnie, że Bóg dał nam takie ciała, które po chorobie dochodzą do siebie i wraca zdrowie. Dzięki Ci Panie Boże :)


Nadal czasami lubię pobyć w posprzątanym domu. Jednocześnie lubię teraz inne rzeczy, nawet odrobinę bałaganu, bo on świadczy o tym, że czasami mam inne potrzeby, że potrafię wybierać, że znam swoją hierarchię potrzeb i nią się kieruję. Posprzątany i lśniący dom to u mnie dziś nie jest priorytet!